wtorek, 5 października 2021

Podrywacz patentowany


Cierpię na bezsenność. Nic mi nie pomaga poza lekami, ale te uzależniają, więc staram się nie brać. Sięgam po nie, kiedy jestem już wycieńczona spacerowaniem i czytaniem. Pies to lubi. Mąż nie bardzo.
-Znowu wychodzisz sama?
-Nie sama. Z psem.
-On cię nie obroni.
-Ale ja jego tak. Mam nawet broń- pokazuję na wózek zakupowy, którym w razie potrzeby zamierzam walić napastnika (już kilka razy się przydał do odganiania psów agresywnych ludzi).
Z bronią to też były różne przygody, bo idę sobie z Olką ulicą i mówię, że musimy skręcić w lewo, ponieważ musimy oddać pistolet. Mina mijanego przez nas pana bezcenna. Chodziło oczywiście o pistolet do sylikonu, bo przecież blat montowałam i musiałam kilka rzeczy poprawić, więc pożyczyłam pistolet do sylikonu.
Spacery z psem nocą zawsze pełne są przygód. I to takich pozytywnych, bo jestem ponoć tą starszą panią (ja Wam dam dzieciaki za starszą panią!), która z nimi normalnie rozmawia. Do tego Tutek to pies na baby: żadnej nie przepuści. Patrzy tymi swoimi oczkami prosząc o głaski i komplementy. I przy okazji udaje mu się co nieco wyżebrać. Ostatnio tak dobrze poderwał dziewczynę, że ta podzieliła się z nim kurczakiem z rożna. I weź tu takiego podrywacza upilnuj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz