Ach, co to była za saga?! Rewelacja! Siedzę i myślę o
zawiłych losach bohaterów uświadamiając sobie jak bardzo jesteśmy wciągani
przez życie. Każdego dnia czeka nas ogrom wyzwań i pracy. Pędzimy załatwiając
bieżące sprawy, rozwiązując aktualne problemy, stawiamy czoło nowym wyzwaniom i
nie mamy za bardzo czasu na zastanawianie się jak wyglądała przeszłość naszych
przodków. Teraźniejszość jest
wystarczająco absorbująca, aby nie rozmyślać o przeszłości i tym, co przeżyli
nasi pradziadkowie. Przychodzi
jednak taka chwila, kiedy zaczynamy się zastanawiać jak wyglądało ich życie,
jakimi byli ludźmi, dlaczego mieli takie, a nie inne relacje z innymi, co nimi
kierowało, jakim wyzwaniom oni stawili czoła, z jaki wieloma problemami
musieli się borykać, jak bardzo zmienił się świat od czasów ich młodości. Utrata seniorów z rodu zwykle niesie
konieczność stawienia czoła wielu zagadkom w czasie segregowania rzeczy, które
po sobie pozostawili. Na jaw wychodzi wiele tajemnic, na które wcześniej nie
było czasu. Wyjaśnione zostają panujące w rodzinie relacje, zrozumiany
sposób, w jaki się traktowali. Zwłaszcza,
kiedy ich los sięgał czasy przedwojenne, konieczność borykania się z różnymi
wyzwaniami i ograniczeniami kulturowymi, zmianami politycznymi i kulturowymi
oraz przemilczanymi sprawami była duża. Wchodząc
w świat naszych babek i prababek uświadamiamy sobie jak niesamowicie dzielne i
pracowite były, jak wielu przeciwnościom musiały stawić czoła, jak wiele
zła je spotkało tylko dlatego, że urodziły się jako kobiety. Przeglądając rodzinne zdjęcia i zapiski
uświadamiamy sobie, że razem ze stratą bliskiej osoby utraciliśmy też jej
historię, to, czym mogła się z nami podzielić. I tak właśnie jest w przypadku
bohaterów „Muślinowej sagi” Anny Sakowicz.
„Jesteśmy utkani z muślinu, delikatni,
ale mocni. Chowamy to, co najcenniejsze, ale też mamy serca przykryte tkanym
powietrzem”.
Pierwszy tom zatytułowany „Skrawki przeszłości” otwiera śmierć Franciszki Wilamowskiej. Pozostawione przez prawie stuletnią
staruszkę pamiątki sprawiają, że bliscy w czasie segregowania jej rzeczy powoli
zbierają w całość historię rodziny. Czego nie są w stanie zrozumieć lub odkryć
dopowiadają sobie. Po śmierci seniorki rodu młodsze pokolenie uświadamia sobie,
że nie zna przeszłości bliskich. Składanie kawałków w całość jest żmudne i daje
zaskakujące efekty. Dzięki nim przenosimy się do roku 1928, czyli czasów, kiedy
Polacy jeszcze doskonale pamiętali Wielką Wojnę, ale była już na tyle odległa,
że odchodziła w niepamięć. Niektórzy jeszcze przeżywają traumy wojny, wiedzą,
że wojna nigdy nie niesie nic dobrego, ale mają nadzieję, że to było ostatnie
doświadczenie potwornego zła w ich życiu.
W tym pozornie spokojnym czasie życie
wcale nie było łatwe. Konwenanse i dyskryminacja kobiet, szowinizm mężczyzn,
patriarchalne poczucie wyższości sprawiała, że córkom, siostrom, żonom i matkom
było trudno, musiały na wiele
spraw przymykać oczy, aby nie zostać bez wsparcia męskich członków rodziny.
Niby na horyzoncie pojawia się możliwość równouprawnienia, ale nie każdy mąż,
ojciec i brat na to pozwalają, bo równość wywalcza się w domu, a o tę nawet
dziś trudno. W tych trudnych realiach, kiedy to romanse mężczyznom uchodziły, a
kobiety były przez nie potępiane i wykluczane wiele dzieci zostawało sierotami,
samotne matki były wyrzucane poza margines społeczny, zabijano noworodki,
aby uniknąć społecznego ostracyzmu lub zwyczajnie podrzucano.
Na szczęście w domu Wilamowskich wszystko
pozornie było pięknie i dobrze. Jednak pod płaszczykiem przyzwoitości i
liczenia się z poważaniem innych kryło się wiele tajemnic, mężczyźni dbający o
reputację domu i rodziny zamiatali pod dywan swoje przewinienia. Jeśli zdarzały
się one kobietom to surowo je karali, żeby nikt nie oskarżył rodzinę o
złe prowadzenie się. Nawet jeśli była to
ich zdaniem nieodpowiednia miłość. Dla dbania o kultywowane przez nich wartości
są w stanie pobić i zabić.
Kiedy jednak poznajemy bohaterów jeszcze
tego nie wiemy. Wchodzimy do zwyczajnej rodziny utrudzonej pracą i wychowaniem
dzieci. Rozalia po kolejnym wyczerpującym dniu idzie spać. Jej praca wokół
kilkorga dzieci, dbanie o dom i zajmowanie się noworodkiem jest wyczerpujące.
Kiedy budzi ją kilkutygodniowa Nastka jest bardzo zmęczona. W takim stanie nie
trudno o tragedię. Dziecko umiera. Jednak tej nocy dzieje się wiele dziwnych
rzeczy, bo małżeństwo traci najmłodsze dziecko, ale zyskuje inne. Obcy
mężczyzna podrzuca wręcza Wawrzyńcowi Wilamowskiemu noworodka i szybko się
oddala. Kim jest dziewczynka, która trafia do ich domu? Jak jej pojawienie
wpłynie na stosunki w rodzinie? Kim jest matka? Jakie grzechy mają do ukrycia mężczyźni
z rodu Wilamowskich? Czyje to tak naprawdę dziecko? Co przyniesie jej
pojawienie się w domu?
„Na zewnątrz trwała wojna, a on doskonale
wiedział, co to oznaczało. W czterech ścianach można było jeszcze przez jakiś
czas udawać, że zło zbiera żniwo daleko stąd, a sufit i dach dawały pozorne
poczucie bezpieczeństwa. Znów świat był podzielony na my i oni, przyjaciele i
wrogowie, słabi i silni. A każda ze stron będzie się starała dokuczyć drugiej,
by wygrać. (…) Wygrana zawsze była złudzeniem, marą senną krwawiącą z każdej
szczeliny swojego niematerialnego ciała”.
„Nić przeznaczenia” otwiera początek drugiej wojny światowej. Dowiemy się o
działaniach Niemców, zobaczymy jak wyglądała kolaboracja, a czasami zwyczajna
chęć przetrwania. Tom otwierają zabiegi Jadwigi Opali, której udało się wydostać
męża z więzienia. Kobieta zapobiegawczo zmienia obywatelstwo. Dzięki temu
będzie z mężem bezpieczna oraz będzie miała zapewniony dostęp do lepszych dóbr.
Z kolei w domu Rozalii Wilamowskiej panuje napięta atmosfera. Kobieta po
zabiciu Niemca wyprawia dziecko ze służącą na wieś. Ona musi pozbyć się ciała i
zadbać o to, aby dom pozostał w jej rękach, by w przyszłości dzieci miały dokąd
wrócić.
„Zachłanność, złodziejstwo i chęć zysku
chętnie szły za żołnierzami każdej armii podczas każdej wojny. Kazały im
napychać kieszenie cudzym. Jakby zabijanie to zbyt mało, trzeba było wybijać
zęby, nękać, gwałcić, palić i okradać, odciskać traumę na wielu pokoleniach,
zostawiać za sobą spaloną ziemię”.
Drugi tom opowieść o trudach wojny. Mamy tu zarówno rozstrzelania, wywózki,
prześladowania, biedę, jak i przymusowe roboty, obozy pracy. Z każdym rokiem
ludzie są coraz bardziej wyniszczeni, ale trzyma ich nadzieja zakończenia
wojny, życia z bliskimi, a później coraz bardziej wizja wyzwolenia. Nie zdają
sobie sprawy, że przemarsz wojsk rosyjskich może być dla nich kolejnym piekłem.
W „Muślinowej sadze” Anna Sakowicz
zabiera nas do domu Rozalii i Wawrzyńca Wilamowskich, rodziny zajmującej się
krawiectwem. W pierwszym tomie głowa
rodu wszystkich bliskich angażuje do pracy w warsztacie, bo chce, żeby dzieci
szybko nauczyły się tego przydatnego fachu oraz pomogły w utrzymaniu domu.
Przychodzi jednak taki czas, kiedy najstarszy syn się buntuje, a sam ojciec
odkrywa, że talent odziedziczyła jedna z córek. Od pierwszych stron mamy
burzliwą i pełną napięcia opowieść o tych, którzy minęli. W drugim
widzimy jak bardzo wojna ich rozdzieliła i tęsknią za domem. Nawet, gdyby mieli
realizować ojcowską wizję ich przyszłości. Zobaczymy też jak rozłąka wpłynie na
relacje między małżonkami. Prześledzimy ich codzienne zmaganie się z trudami
codzienności, mierzenie się ze śmiercią bliskich. Rozalia z młodej małżonki
zmienia się we lwicę broniącą swojego domu i bliskich. Zobaczymy jej
poświęcenie dla dobra rodziny, a także umiejętność dostosowania się do
sytuacji.
Każdy z Wilamowskich trafia w inne otoczenie i dzięki temu pisarka mogła ukazać
jak ludzie radzili sobie w różnych miejscach, jakie mieli warunki.
„Nie należało wciąż oglądać się za
siebie, a śmiało kroczyć naprzód z podniesionymi kącikami ust. Tylko to, co
teraz i jutro się liczyło (…)”.
W pierwszym tomie zobaczymy, że każde z
dzieci ma inny temperament, kultywuje inne wzorce, przeżywa swoje własne
tragedie. Pojawią się tu romanse, szantaże, rozpacz po utracie ukochanej osoby
oraz problem wojennych traum i podziałów społecznych. Pisarka dawkuje napięcie
i dba, aby czytelnikowi trudno było się oderwać od lektury. Do tego pierwszy
tom zakończony w taki sposób, że nie sposób sięgnąć po kolejny, żeby odkryć jak
skończy się cała historia. W drugim zobaczymy konsekwencje tych różnic,
zobaczymy, w jaki sposób bohaterzy poradzili sobie z trudną sytuacją oraz co
spotkało ich w czasie okupacji. Anna
Sakowicz poza snuciem ciekawej opowieści o Wilamowskich świetnie zarysowuje tło
polityczne, uświadamia czytelnikom, jakie istniały napięcia społeczne, podziały
religijne, a nawet terytorialne, a później jak wyglądała współpraca z Niemcami,
jak bardzo ludzie zmieniali się pod wpływem zwycięstw Hitlera. Wojna obnaża
prawdziwe charaktery i sprawia, że z wielu osób wychodzi zło. Do tego czytając pierwszy tom z zaskoczeniem patrzymy na stroje i zachowania
kobiet. Pisarka przypomina nam jak bardzo wiele
zmieniło się od czasu młodości naszych prababć i babć, jak bardzo kobiety
małymi kroczkami wywalczyły sobie więcej przestrzeni. W drugim często te
same osoby, które uważały, że ubranie przez kobiety spodni było skandalem
traktowały te sytuacje już jako normę. Wystarczyło kilka lat i trudne warunki,
aby wprowadzić mentalne zmiany wśród ludzi. Bohaterzy stają się bardziej
otwarci, mniej skłonni do oceniania cudzego postępowania, wyrozumiali wobec poszukiwań
miłości. Nawet jeśli ktoś znajduje ją w objęciach Niemca. Zderzamy się też z
nazistowskim wychowaniem, w którym ludzie dzielą się na lepszych i gorszych. I
to wszystko przy jednoczesnym dostrzeżeniu, że dzieci wychowywane przez polskie
opiekunki bardziej lgnęły do niań niż do matek należących do rasy panów.
„Milczenie łatwiejsze jest we dwójkę
(…)”.
„Muślinową sagę” wyczekiwałam i z przyjemnością
przeczytałam pierwszy tom, a po kilku miesiącach drugi. Mniej więcej wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać, ale Anna
Sakowicz po raz kolejny w wielu aspektach mnie zaskoczyła. Jestem pełna podziwu
dla jej warsztatu, dokładności, umiejętności oddania realiów, poruszania
wielu ważnych tematów. Na główny
plan wybija się znaczenie relacji międzyludzkich. Uświadamiamy sobie jak bardzo
przetrwanie poszczególnych osób zależało od tego, kogo spotkali i jakim on był
człowiekiem.
Saga wciąga i oczarowuje, a do tego
przenosi nas w przeszłość, która powinna być nam znana, bo nie jest aż tak
odległa i powinniśmy znać ją z relacji bliskich. Pisarka uświadamia nam jak
niesamowicie mało wiemy o przodkach i w pewien sposób zachęca do szperania w
przeszłości, odkrywania swoich korzeni. A kiedy uda nam się poukładać
przeszłość powinniśmy przekazać ją kolejnym pokoleniom.
Wielkim plusem tej sagi jest to, że różne wydarzenia dzieją się w różnych
porach roku. Dzięki temu poznajemy różnorodne zwyczaje związane z nimi. Do tego
zobaczymy jak pomagały ludziom znachorki, jak ważne były kobiety potrafiące wróżyć
z kart. Nie zabraknie też pogrzebów i wesel. Całą historię przodków kończy
wprowadzanie nowej władzy. Podsumowaniem jednak jest spotkanie współczesnych
bliskich, których poznaliśmy na początku sagi. To oni uporządkowali losy przodków,
wyjaśnili wiele tajemnic z przeszłości i przekonali się, że dobrze jest
spisywać pamiętniki dla potomnych, bo pamięć i ludzie są ulotni.
„Muślinowa saga” to zdecydowanie lektura
dla miłośników sag, powieści historycznych, romansów, kryminałów, thrillerów, a
nawet powieści grozy. Do tego wchodzimy tu w świat tradycji religijnych naszych
przodków oraz uświadamiamy sobie różnorodne podziały, poznajemy doświadczenia
osób, które żyły w czasie wojen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz