wtorek, 16 maja 2023

Anna Sakowicz "Muślinowa saga"

Ach, co to była za saga?! Rewelacja! Siedzę i myślę o zawiłych losach bohaterów uświadamiając sobie jak bardzo jesteśmy wciągani przez życie. Każdego dnia czeka nas ogrom wyzwań i pracy. Pędzimy załatwiając bieżące sprawy, rozwiązując aktualne problemy, stawiamy czoło nowym wyzwaniom i nie mamy za bardzo czasu na zastanawianie się jak wyglądała przeszłość naszych przodków. Teraźniejszość jest wystarczająco absorbująca, aby nie rozmyślać o przeszłości i tym, co przeżyli nasi pradziadkowie. Przychodzi jednak taka chwila, kiedy zaczynamy się zastanawiać jak wyglądało ich życie, jakimi byli ludźmi, dlaczego mieli takie, a nie inne relacje z innymi, co nimi kierowało, jakim wyzwaniom oni stawili czoła, z jaki wieloma problemami musieli się borykać, jak bardzo zmienił się świat od czasów ich młodości. Utrata seniorów z rodu zwykle niesie konieczność stawienia czoła wielu zagadkom w czasie segregowania rzeczy, które po sobie pozostawili. Na jaw wychodzi wiele tajemnic, na które wcześniej nie było czasu. Wyjaśnione zostają panujące w rodzinie relacje, zrozumiany sposób, w jaki się traktowali. Zwłaszcza, kiedy ich los sięgał czasy przedwojenne, konieczność borykania się z różnymi wyzwaniami i ograniczeniami kulturowymi, zmianami politycznymi i kulturowymi oraz przemilczanymi sprawami była duża. Wchodząc w świat naszych babek i prababek uświadamiamy sobie jak niesamowicie dzielne i pracowite były, jak wielu przeciwnościom musiały stawić czoła, jak wiele zła je spotkało tylko dlatego, że urodziły się jako kobiety. Przeglądając rodzinne zdjęcia i zapiski uświadamiamy sobie, że razem ze stratą bliskiej osoby utraciliśmy też jej historię, to, czym mogła się z nami podzielić. I tak właśnie jest w przypadku bohaterów „Muślinowej sagi” Anny Sakowicz.
„Jesteśmy utkani z muślinu, delikatni, ale mocni. Chowamy to, co najcenniejsze, ale też mamy serca przykryte tkanym powietrzem”.
Pierwszy tom zatytułowany „Skrawki przeszłości” otwiera śmierć Franciszki Wilamowskiej. Pozostawione przez prawie stuletnią staruszkę pamiątki sprawiają, że bliscy w czasie segregowania jej rzeczy powoli zbierają w całość historię rodziny. Czego nie są w stanie zrozumieć lub odkryć dopowiadają sobie. Po śmierci seniorki rodu młodsze pokolenie uświadamia sobie, że nie zna przeszłości bliskich. Składanie kawałków w całość jest żmudne i daje zaskakujące efekty. Dzięki nim przenosimy się do roku 1928, czyli czasów, kiedy Polacy jeszcze doskonale pamiętali Wielką Wojnę, ale była już na tyle odległa, że odchodziła w niepamięć. Niektórzy jeszcze przeżywają traumy wojny, wiedzą, że wojna nigdy nie niesie nic dobrego, ale mają nadzieję, że to było ostatnie doświadczenie potwornego zła w ich życiu.
W tym pozornie spokojnym czasie życie wcale nie było łatwe. Konwenanse i dyskryminacja kobiet, szowinizm mężczyzn, patriarchalne poczucie wyższości sprawiała, że córkom, siostrom, żonom i matkom było trudno, musiały na wiele spraw przymykać oczy, aby nie zostać bez wsparcia męskich członków rodziny. Niby na horyzoncie pojawia się możliwość równouprawnienia, ale nie każdy mąż, ojciec i brat na to pozwalają, bo równość wywalcza się w domu, a o tę nawet dziś trudno. W tych trudnych realiach, kiedy to romanse mężczyznom uchodziły, a kobiety były przez nie potępiane i wykluczane wiele dzieci zostawało sierotami, samotne matki były wyrzucane poza margines społeczny, zabijano noworodki, aby uniknąć społecznego ostracyzmu lub zwyczajnie podrzucano.
Na szczęście w domu Wilamowskich wszystko pozornie było pięknie i dobrze. Jednak pod płaszczykiem przyzwoitości i liczenia się z poważaniem innych kryło się wiele tajemnic, mężczyźni dbający o reputację domu i rodziny zamiatali pod dywan swoje przewinienia. Jeśli zdarzały się one kobietom to surowo je karali, żeby nikt nie oskarżył rodzinę o złe prowadzenie się. Nawet jeśli była to ich zdaniem nieodpowiednia miłość. Dla dbania o kultywowane przez nich wartości są w stanie pobić i zabić.
Kiedy jednak poznajemy bohaterów jeszcze tego nie wiemy. Wchodzimy do zwyczajnej rodziny utrudzonej pracą i wychowaniem dzieci. Rozalia po kolejnym wyczerpującym dniu idzie spać. Jej praca wokół kilkorga dzieci, dbanie o dom i zajmowanie się noworodkiem jest wyczerpujące. Kiedy budzi ją kilkutygodniowa Nastka jest bardzo zmęczona. W takim stanie nie trudno o tragedię. Dziecko umiera. Jednak tej nocy dzieje się wiele dziwnych rzeczy, bo małżeństwo traci najmłodsze dziecko, ale zyskuje inne. Obcy mężczyzna podrzuca wręcza Wawrzyńcowi Wilamowskiemu noworodka i szybko się oddala. Kim jest dziewczynka, która trafia do ich domu? Jak jej pojawienie wpłynie na stosunki w rodzinie? Kim jest matka? Jakie grzechy mają do ukrycia mężczyźni z rodu Wilamowskich? Czyje to tak naprawdę dziecko? Co przyniesie jej pojawienie się w domu?
„Na zewnątrz trwała wojna, a on doskonale wiedział, co to oznaczało. W czterech ścianach można było jeszcze przez jakiś czas udawać, że zło zbiera żniwo daleko stąd, a sufit i dach dawały pozorne poczucie bezpieczeństwa. Znów świat był podzielony na my i oni, przyjaciele i wrogowie, słabi i silni. A każda ze stron będzie się starała dokuczyć drugiej, by wygrać. (…) Wygrana zawsze była złudzeniem, marą senną krwawiącą z każdej szczeliny swojego niematerialnego ciała”.
„Nić przeznaczenia” otwiera początek drugiej wojny światowej. Dowiemy się o działaniach Niemców, zobaczymy jak wyglądała kolaboracja, a czasami zwyczajna chęć przetrwania. Tom otwierają zabiegi Jadwigi Opali, której udało się wydostać męża z więzienia. Kobieta zapobiegawczo zmienia obywatelstwo. Dzięki temu będzie z mężem bezpieczna oraz będzie miała zapewniony dostęp do lepszych dóbr. Z kolei w domu Rozalii Wilamowskiej panuje napięta atmosfera. Kobieta po zabiciu Niemca wyprawia dziecko ze służącą na wieś. Ona musi pozbyć się ciała i zadbać o to, aby dom pozostał w jej rękach, by w przyszłości dzieci miały dokąd wrócić.
„Zachłanność, złodziejstwo i chęć zysku chętnie szły za żołnierzami każdej armii podczas każdej wojny. Kazały im napychać kieszenie cudzym. Jakby zabijanie to zbyt mało, trzeba było wybijać zęby, nękać, gwałcić, palić i okradać, odciskać traumę na wielu pokoleniach, zostawiać za sobą spaloną ziemię”.
Drugi tom opowieść o trudach wojny. Mamy tu zarówno rozstrzelania, wywózki, prześladowania, biedę, jak i przymusowe roboty, obozy pracy. Z każdym rokiem ludzie są coraz bardziej wyniszczeni, ale trzyma ich nadzieja zakończenia wojny, życia z bliskimi, a później coraz bardziej wizja wyzwolenia. Nie zdają sobie sprawy, że przemarsz wojsk rosyjskich może być dla nich kolejnym piekłem.
W „Muślinowej sadze” Anna Sakowicz zabiera nas do domu Rozalii i Wawrzyńca Wilamowskich, rodziny zajmującej się krawiectwem. W pierwszym tomie głowa rodu wszystkich bliskich angażuje do pracy w warsztacie, bo chce, żeby dzieci szybko nauczyły się tego przydatnego fachu oraz pomogły w utrzymaniu domu. Przychodzi jednak taki czas, kiedy najstarszy syn się buntuje, a sam ojciec odkrywa, że talent odziedziczyła jedna z córek. Od pierwszych stron mamy burzliwą i pełną napięcia opowieść o tych, którzy minęli. W drugim widzimy jak bardzo wojna ich rozdzieliła i tęsknią za domem. Nawet, gdyby mieli realizować ojcowską wizję ich przyszłości. Zobaczymy też jak rozłąka wpłynie na relacje między małżonkami. Prześledzimy ich codzienne zmaganie się z trudami codzienności, mierzenie się ze śmiercią bliskich. Rozalia z młodej małżonki zmienia się we lwicę broniącą swojego domu i bliskich. Zobaczymy jej poświęcenie dla dobra rodziny, a także umiejętność dostosowania się do sytuacji.
Każdy z Wilamowskich trafia w inne otoczenie i dzięki temu pisarka mogła ukazać jak ludzie radzili sobie w różnych miejscach, jakie mieli warunki.
„Nie należało wciąż oglądać się za siebie, a śmiało kroczyć naprzód z podniesionymi kącikami ust. Tylko to, co teraz i jutro się liczyło (…)”.
W pierwszym tomie zobaczymy, że każde z dzieci ma inny temperament, kultywuje inne wzorce, przeżywa swoje własne tragedie. Pojawią się tu romanse, szantaże, rozpacz po utracie ukochanej osoby oraz problem wojennych traum i podziałów społecznych. Pisarka dawkuje napięcie i dba, aby czytelnikowi trudno było się oderwać od lektury. Do tego pierwszy tom zakończony w taki sposób, że nie sposób sięgnąć po kolejny, żeby odkryć jak skończy się cała historia. W drugim zobaczymy konsekwencje tych różnic, zobaczymy, w jaki sposób bohaterzy poradzili sobie z trudną sytuacją oraz co spotkało ich w czasie okupacji. Anna Sakowicz poza snuciem ciekawej opowieści o Wilamowskich świetnie zarysowuje tło polityczne, uświadamia czytelnikom, jakie istniały napięcia społeczne, podziały religijne, a nawet terytorialne, a później jak wyglądała współpraca z Niemcami, jak bardzo ludzie zmieniali się pod wpływem zwycięstw Hitlera. Wojna obnaża prawdziwe charaktery i sprawia, że z wielu osób wychodzi zło. Do tego czytając pierwszy tom z zaskoczeniem patrzymy na stroje i zachowania kobiet.  Pisarka przypomina nam jak bardzo wiele zmieniło się od czasu młodości naszych prababć i babć, jak bardzo kobiety małymi kroczkami wywalczyły sobie więcej przestrzeni. W drugim często te same osoby, które uważały, że ubranie przez kobiety spodni było skandalem traktowały te sytuacje już jako normę. Wystarczyło kilka lat i trudne warunki, aby wprowadzić mentalne zmiany wśród ludzi. Bohaterzy stają się bardziej otwarci, mniej skłonni do oceniania cudzego postępowania, wyrozumiali wobec poszukiwań miłości. Nawet jeśli ktoś znajduje ją w objęciach Niemca. Zderzamy się też z nazistowskim wychowaniem, w którym ludzie dzielą się na lepszych i gorszych. I to wszystko przy jednoczesnym dostrzeżeniu, że dzieci wychowywane przez polskie opiekunki bardziej lgnęły do niań niż do matek należących do rasy panów.
„Milczenie łatwiejsze jest we dwójkę (…)”.
Muślinową sagęwyczekiwałam i z przyjemnością przeczytałam pierwszy tom, a po kilku miesiącach drugi. Mniej więcej wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać, ale Anna Sakowicz po raz kolejny w wielu aspektach mnie zaskoczyła. Jestem pełna podziwu dla jej warsztatu, dokładności, umiejętności oddania realiów, poruszania wielu ważnych tematów. Na główny plan wybija się znaczenie relacji międzyludzkich. Uświadamiamy sobie jak bardzo przetrwanie poszczególnych osób zależało od tego, kogo spotkali i jakim on był człowiekiem.
Saga wciąga i oczarowuje, a do tego przenosi nas w przeszłość, która powinna być nam znana, bo nie jest aż tak odległa i powinniśmy znać ją z relacji bliskich. Pisarka uświadamia nam jak niesamowicie mało wiemy o przodkach i w pewien sposób zachęca do szperania w przeszłości, odkrywania swoich korzeni. A kiedy uda nam się poukładać przeszłość powinniśmy przekazać ją kolejnym pokoleniom.
Wielkim plusem tej sagi jest to, że różne wydarzenia dzieją się w różnych porach roku. Dzięki temu poznajemy różnorodne zwyczaje związane z nimi. Do tego zobaczymy jak pomagały ludziom znachorki, jak ważne były kobiety potrafiące wróżyć z kart. Nie zabraknie też pogrzebów i wesel. Całą historię przodków kończy wprowadzanie nowej władzy. Podsumowaniem jednak jest spotkanie współczesnych bliskich, których poznaliśmy na początku sagi. To oni uporządkowali losy przodków, wyjaśnili wiele tajemnic z przeszłości i przekonali się, że dobrze jest spisywać pamiętniki dla potomnych, bo pamięć i ludzie są ulotni.
„Muślinowa saga” to zdecydowanie lektura dla miłośników sag, powieści historycznych, romansów, kryminałów, thrillerów, a nawet powieści grozy. Do tego wchodzimy tu w świat tradycji religijnych naszych przodków oraz uświadamiamy sobie różnorodne podziały, poznajemy doświadczenia osób, które żyły w czasie wojen
.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz