Często wydaje nam się, że bardzo dobrze znamy swoje okolice, ponieważ kilka lat w nich mieszkaliśmy. Wystarczy jednak przez jakiś czas nie oglądać znane ulice, aby odkryć jak wiele się w nich zmieniło. Do tego spytani o szczegóły otoczenia zauważymy, że nie mamy pojęcia o detalach. Jakieś tam wyobrażenie o przestrzeni tak, ale szczegóły pozostają tajemnicą, którą musimy szukać. Do tego nie zdajemy sobie sprawy jak wyglądała jej przeszłość. Właśnie wokół przyglądania się własnej okolicy toczy się akcja powieści „Mosiężny rak znika” Marty Wiktorii Trojanowskiej.
Sama historia jest dość prosta. Do tego wykorzystano w niej dość oklepany motyw
podróży w czasie, ale to właśnie on pozwala zrozumieć młodym czytelnikom, że
znane im otoczenie przez lata bardzo się zmieniło. Przybyło nie tylko budynków,
zmieniły się lokale, ale też zniknęła dawna zieleń z miast. Do tego ludzie ubierali
się i zachowywali nieco inaczej. Jak mogły wyglądać te realia sto lat temu
przekonuje się młoda bohaterka, Kasia, która może się przekonać, że znana jej
ulica Żeromskiego nie zawsze się tak nazywała. Do tego znane budynki były nowe,
zadbane, a otoczenie bardziej kolorowe. Przeniesienie w czasie staje się
pretekstem do pokazania miejsc, opowiedzenia o życiu ludzi oraz śledztwie stają
się tylko pretekstem do ożywienia akcji, zaznaczenia różnic oraz ich
zrozumienia. Kasia dostrzega, że dawne czasy poznawane z czarno-białych zdjęć w
rzeczywistości są ciekawsze i piękniejsze.
Skierowaną do młodych czytelników powieść detektywistyczną otwiera prolog, w
którym stajemy się obserwatorami scenki sprzed stu lat. Dziennikarz, któremu
znany restaurator czegoś odmawia odgraża się i zapowiada zemstę. Po wyjściu z
lokalu każe lokalnemu rzezimieszkowi ukraść mosiężnego raka znajdującego się
przy szyldzie winiarni Stanisława Wierzbickiego. Chwilowy przeskok do
teraźniejszości pozwala na poznanie Kasi, które przypadkowo usłyszała rozmowy żeliwnych
krasnali będących odbojami. Później razem z dziewczynką lądujemy w Toruniu
sprzed stu lat. Bohaterka przygląda się strojom i budynkom, odkrywa jak bardzo
znana jej ulica jest inna od tej z jej czasów. Dostrzega jak bardzo dzięki
drzewom otoczenie jest piękne. W czasie wędrówki po ulicy Lubelskiej w Radomiu,
zauważa, że wielu miejsc jej znanych jeszcze nie ma. Za to są inne, których na
współcześnie nazywanej „Żeromskiego” trudno znaleźć. W czasie oglądania
otoczenia dowiaduje się, że w restauracji słynnego Wierzbickiego zginął mosiężny
rak. Wydarzenie to staje się motywem rozmów mieszkańców, a samą bohaterkę tak
bardzo intryguje, że postanawia dowiedzieć się czegoś więcej od samego właściciela.
Od tej rozmowy zaczyna się jej śledztwo. Przypadkowe zdarzenia przecinają jej
drogę z drogą Piotrka, z którym będzie próbowała rozwiązać zagadkę podesłaną
przez złodzieja. Co młodzi bohaterzy dostrzegą na znanej ulicy? Jak bardzo
różni się ona od tej z przyszłości? Jak zachowa się Kasia po powrocie do swoich
czasów?
Akcja jest tu w zasadzie prosta. Mamy tu nieskomplikowaną zagadkę, a raczej
zadanie polegające na dokładnym oglądaniu budynków, liczeniu różnych jej
elementów, dodawaniu ich lub odejmowaniu (czyli proste zadania matematyczne). Dzięki
takiemu zabiegowi pisarka zachęca młodych czytelników do przyglądaniu się
elewacji budynków, dostrzegania na nich śladów historii, wyszukiwania ciekawych
elementów. Przy okazji poszukiwań pojawia się specjalistyczne słownictwo.
Dzieci i młodzież dowiedzą się czym są odboje, gzyms, fryz, polichromie,
kartusze, bukranion i wiele innych. Do tego wybierzemy się do zakładu
fotograficznego, zobaczymy pojazdy, którymi poruszali się ludzie sto lat temu,
a także zabawy dzieci. Nie zabraknie tu też zabawnych sytuacji oraz humoru.
„Mosiężny rak znika” Marty Wiktorii Trojanowskiej to ciekawa lektura dla dzieci
i młodzieży. Pisarka świetnie podsyca ciekawość otoczeniem oraz wzbogaca słownictwo
młodych czytelników. Definicje i ciekawostki znajdziemy w lekturze w ramkach na
marginesie. Zdecydowanie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz