czwartek, 28 grudnia 2023

Fajerwerki a emocje


Lubię obserwować to, co ludzie piszą w internecie. Ostatnio bardzo intensywnie wyświetlały mi się posty o uciążliwości dzieci, hałasach oraz psuciu przez nich zabawek, bójkach z rodzeństwem, kłótniach. Małe dziecko nie ma jeszcze wypracowanego systemu komunikowania swoich potrzeb. Robi to tak jak potrafi: czyli płaczem, krzykiem i niszczeniem. Praca nad emocjami wymaga od nas właściwych wzorców oraz zapewnianie poczucia bliskości. Dziecko ma nie tylko być w naszym towarzystwie, ale czuć, że skupiamy na nim uwagę. Może być to 30 minut zabawy, w której młody człowiek czuje bliskość, bo skupiamy mu całą uwagę. Odkładamy wówczas telefony, wyłączamy telewizję, laptopy, komputery, tablety, przestajemy sprzątać, gotować. Jesteśmy tylko my i dziecko, z którym możemy porozmawiać, porysować, poukładać coś, zagrać w planszówkę. Jakość uwagi jest niesamowicie ważna do poczucia bezpieczeństwa. Kolejną sprawą jest dawanie przykładu, czyli poukładanie sobie wszystkiego w głowie. Spokojny umysł, przepracowanie emocji sprawia, że zarówno dzieci jak i zwierzęta lepiej działają. Skąd to wiem? Z książek neurologów oraz z własnego doświadczenia. Widzę jak świetnie pracuje mi się z dzieckiem i zwierzętami, kiedy mam poukładane emocje, a jak fatalnie to wpływa na relacje, gdy czymś się zdenerwuję, coś mnie przestraszy. Na niektóre rzeczy nie mam wpływu (zakompleksione samczyki rzucające petardy pod nogi przechodniów, żeby zwrócić na siebie uwagę), ale to nie znaczy, że muszę tkwić w tym stanie, bo emocje są zaraźliwe. Niestety w procesie dorastania niewiele się z nimi pracuje. Ważniejsze w szkole są przedmioty ścisłe, a z reszty trzeba nauczyć się samodzielnie. Inaczej dorosły będzie zachowywał się jak dziecko, domagające się uwagi: czyli będzie hałaśliwy, niszczył otoczenie wokół siebie, bił i wyzywał innych. To ich sposób wołania o uwagę, próby zaznaczenie terenu. Wynikają z dużej niepewności, braku stabilizacji emocjonalnej, kiepskich relacji społecznych. Może i jest dużo kontaktów, może i media społecznościowe dają duże możliwości na zdobywanie fanów, ale to nie przekłada się na zaspokojenie ich potrzeb, bo brakuje czegoś, dzięki czemu będą czuli się jak to zadbane dziecko, któremu rodzic poświęca 100% uwagi, nawet jeśli nie trwa to bardzo długo. Kiepskie relacje prowadzą do frustracji, narastania agresji i pojawiają się wówczas takie zachowania jak śmiecenie w miejscach publicznych, niesprzątanie po swoich zwierzętach, puszczenia głośno muzyki, przemoc fizyczne, a także strzelanie petardami. Zamiast atakować takie osoby pamiętajcie, że oni robią to nie dlatego, żeby komuś zrobić coś na złość. To jest ich sposób wołania o uwagę. Ja tych ludzi strzelających petardami nawet rozumiem: cały rok nikt nie zwraca na nich uwagi, cały rok są kiepscy w pracy, nie potrafią radzić sobie z emocjami, mają byle jakie związki z bliskimi i taka petarda pozwala na ujście emocji. Chwilowe, prymitywne, ale im to wystarcza. Podobny system działa w przypadku dotowania fanatycznych organizacji: dają i mogą sobie na chwilę pozwolić na samozachwyt, że wsparli coś, co będzie walczyło o ich uprzywilejowaną pozycję, a zapominają, że osoby stojące na czele takich organizacji nie są zainteresowane nikim poza sobą. I nakręca się spirala frustracji, potrzeba wspierania i strzelania. A wszystko zaczyna się od bycia tzw. „rozwydrzonym dzieciakiem”, który tak naprawdę nie jest zły tylko na miarę swoich możliwości woła o uwagę innych.
Nie, nie będę Was namawiała na wpłacanie pieniędzy na jakiekolwiek organizacje charytatywne. Nie będę namawiała do niestrzelania. Każdy ma prawo zrobić ze swoimi emocjami, co zechce, ale nie może oczekiwać, że następnego dnia inni będą mu zapewniać dobrą jakość relacji, bo ci inni też mają prawo do własnych emocji.
Miłego dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz