środa, 20 grudnia 2023

Juan Manuel Roca "Obywatel nocy"


Kolumbia wywołuje w mojej głowie sporą ilość sprzecznych skojarzeń. Obok pięknych wieżowców favele. Kadry niczym z wyjęte z filmu animowanego Rio, chociaż to nie ten kraj, ale podobna kultura (przynajmniej z naszego, europejskiego punktu widzenia) i dużo wspólnej historii związanej z hiszpańskimi podbojami, imperializmem, który sporo tu namieszał. Ta żywiołowość, niesamowita ilość kolorów. A wszystko w sąsiedztwie pięknej natury przywodzącej na myśl raj. Północna część Ameryki Południowej ma swoisty klimat kojarzący się z plażami nad Morzem Karaibskim, Oceanem Spokojnym i Pacyfikiem oraz sporym kawałkiem puszczy amazońskiej i piękne Andy. Do tego trzeba dodać wyspy. Można by powiedzieć, że sielanka w tropikach. Dziewicza przyroda, a w nią wpisany człowiek ze swoimi tworami, problemami, działaniami i interesami. Do tego pięknego otoczenia wprowadzają całe mnóstwo sporów. Bogactwa naturalne (ropa naftowa, gaz ziemny, węgiel kamienny, rudy żelaza, niklu, cynku, miedzi, złoto, szmaragdy) to zawsze łasy kąsek dla tych, którzy chcą się dopchać do władzy i wpływów. Jeśli dodamy do tego fanatyków religijnych, dyktatorów i bossów narkotykowych to mamy zaskakujący tygiel bulgoczący jak wulkan przed erupcją. Liczne wojny, jednoczenie się, rozpadanie federacji, konflikty wewnętrzne – tym naznaczone jest życie kolejnych pokoleń szarpanych przez skrajne (fanatyczne) ugrupowania polityczne. Trwające dziesiątki lat zatargi między liberałami promującymi federalizm i rozdział państwa od Kościoła, a konserwatystami zabiegającymi o totalną władzą Kościoła doprowadziły do katastrofalnych skutków, rządów dyktatora, kolejnych walk, chwilowego przejmowania władzy przez skrajne ugrupowania, których władza kończyła się kolejnymi wojnami domowymi, coraz większym ubóstwem zwyczajnych ludzi. Upadek gospodarki, rozpad więzi społecznych to tylko niektóre problemy. Wieczne przepychanki, rosnąca bieda były świetnym miejscem na rozwój gangów narkotykowych. Kartele przejmowały władzę w dużych miastach. Jednym z nich jest Medellin kojarzony z bossami narkotykowymi mającymi wpływy nawet w Europie( Pablo Escobarem, Jose Gonzalo Rodriguez Gacha oraz bracia Ochoa – Jorge, Juan i Fabio) i ich działalnością, czyli z jednej strony sianie terroru, utrzymywanie władzy, przeciwstawianie się nieudolnym rządom, przemyt, a z drugiej fundowanie boisk, placów, instytucji pomagających najbardziej poszkodowanym przez grupy posiadaczy, czyli uprzywilejowanych rodów. Jego działania były przyczyną ingerencji USA, przy pomocy którego rozbito kartel z Madellin. Dopiero 2016 rok przyniósł koniec wojen domowych, w których w czasie zginęło ponad 250 tys. ludzi. W takich realiach tworzyli Gabriel José de la Concordia García Márquez, Álvaro Mutis Jaramillo, Laura Restrepo, Jorge Franco, Fernando Vallejo, Sergio Cabrera. W ich twórczości pobrzmiewają echa historii kraju. Trak jest też w twórczości Juana Manuela Roci, którego wiersze możemy poznać w zbiorze „Obywatel nocy” w tłumaczeniu Krystyny Rodowskiej. I musze przyznać, że jest to fantastyczny przekład. Tłumaczka fantastycznie oddała wszelkie niuanse językowe, wprowadziła świat poezji kolumbijskiego poety do Polski.
Tytuł zbioru wierszy jest intrygujący. Z jednej strony znajdujemy tu nawiązanie do słowa „obywatel”, którym możemy nazwać mieszkańca lub członka społeczeństwa określonego państwa posiadającego prawa i obowiązki. Wyraz mający w naszym kraju czeskie korzenie ewoluował w języku polskim od neutralnego określania nim osoby mieszkającej na danym terenie do posiadającej formalnoprawną więź jednostki z państwem, czyli związanej z  określonymi prawami i obowiązkami. Same przepisy w historii ludzkości też wyglądały bardzo różnie, a rozważanie o związku obywatela z państwem pojawiają się wraz z powstawaniem pierwszych państw, czyli już w starożytności. W greckiej kulturze wiąże się to z powołaniem demokracji i koniecznością ustalenia, kto wchodzi w skład społeczeństwa, jakie ma obowiązki i prawa. Współczesne spojrzenie wiąże się z poglądami Johna Locke’a (ochrona jednostki przed zakusami państwa), Georga Hegela (państwo to obywatele) oraz Alexisa de Tocqueville’a (obywatele wybierają prawodawców i w ten sposób uczestniczą w zarządzaniu sobą). Dopełnienie „nocy” nasuwa z kolei skojarzenie z zaciemnieniem, niepewnością, tajemnicą. Patrząc na utwory napisane przez Juana Manuela Rocę można stwierdzić, że może chodzić odkrywanie, powoływanie do istnienia, reagowanie na twory. W centrum postawiony zostaje sprawczy podmiot liryczny, który może użyć różnych narzędzi. Świat wyłania się ze słów, pociągnięć pędzla, zdzierania nadmiaru materii, doboru elementów, a nawet ruchu, który potrafi przeistaczać tancerkę w kwiaty czy owady lub ptaki. Świat sam w sobie nie istnieje. Pojawia się dopiero w zderzeniu z człowiekiem. To on go zauważa, odkrywa, nadaje znaczenia, dostrzega to, co ukryte, tworzy kolejne byty. Jest niczym biblijny Adam nazywający różnorodne zwierzęta, rośliny i elementy krajobrazu i przez to nadający im znaczenie. Można by się pokusić, że przypada mu wręcz władza demiurga, boga, który słowem i gestem powołuje do istnienia, czyli jego wpływ jest olbrzymi, ale nie totalny.
Już od pierwszej strony wchodzimy w tę kreacjonistyczną zdolność podmiotu lirycznego, który pisząc słowo ożywia „kojota” czyhającego na „słowo zając” i może przegonić do słowem „stos”. Pierwszy wiersz i z mojej strony pierwszy zachwyt, bo mamy tu wszystko, co ważne w naszej kulturze. Pojawia się problem wiary i prądów filozoficznych wiążących słowo z reprezentacją. Do tego wchodzimy do obszaru kultury, pierwszych narzędzi, bo tam, gdzie pojawia się ogień zaczynają tworzyć się społeczności skupione wokół ognia, ogniska i stosu pozwalającego chronić jednostki przed drapieżnymi siłami natury. Z każdą stroną mój zachwyt obrazowością, umiejętnością łączenie tego, co naturalne ze zdolnościami ludzkimi jest coraz większy.
„Kamienie:
Krążki wielkiego liczydła,
Skamieliny obłoków, kruchty księżyca.
Sylaby czasu.

Okruchy gwiazdy
Spadłe z ołtarza nieba.

Zanim stał się katedrą,
Wiatrem przyłapanym na gotyckim geście,
Kamień dostąpił chrztu przez rzekę,
Poznał dłuto deszczu.

Czytelnik kamieni
Ogląda ich zaczarowane, niewidome kształty.
Wie, że gdzieś wśród nich
Przebywają bogowie uśpionej krainy.

Czyżby dłoń trafu – Bożego górnika -
Rozstrzygała, który to kamień stanie się więzieniem,
który kościołem, grobowcem,
A który ścianą płaczu, murem egzekucji?” („Czytelnik kamieni” s. 8).
Ta siła sprawcza człowieka, zależność od jego woli i planów pojawia się w każdym utworze. Przedmioty powoływane do istnienia stają się elementem otoczenia, czasami nadane im życie jest tak intensywne, że wdzierają się w naszą codzienność:
„Gdy tylko narysowałem konia,
Następnej nocy spłoszyłem go pędzlem,
Ponieważ nie mogłem słuchać jego rżenia” („Testament chińskiego malarza”, s 9).
Jednak nie tylko materia jest wykorzystywana do tworzenia różnych rzeczy. Można tworzyć ruchem, nieuchwytnymi dźwiękami, wcielać się w różnorodne elementy natury i z zaskoczeniem odkrywać swoją prawdziwą istotę, która w kamieniach potrafi dostrzec uśpiony pomnik:
„wystarczy zdrapać nadmiar powierzchni,
By go znaleźć.
Tak, jak w głębi ołówka są konie,
Piękne dziewczyny o uśpionych włosach,
Schowane żółwie lub mapa skarbu,
Kamienie mogą chować w swoim wnętrzu
Figurę boga deszczu,
Pomnik zapomnianego bohatera,
Głowę zdziczałego byka
Lub wilka wpatrzonego w księżyc.
Należy obserwować uważnie
Przydrożne kamienie
Powiadają czytelnicy otoczaków,
Terapeuci dróg wszelkich.
Chodzi o to, aby wytropić,
Kto tam się ukrywa,
Drzemie,
Kto obawia się niepogody,
kto przemyca istotę zamieszkałą w środku,
Chociaż jest masa kpiarzy,
Co nie wydadzą nigdy swych sekretów,
Jakieś płyty, skałki, kamyki,
Kawałki bazaltu, Łzy wulkanu,
Śpiewy rozsiane,
Które badacze zwą nieużytkami.
Nie ma co się zniechęcać.
Rzeźbiarz odnajdzie kamień, co nań czeka.
I będzie mógł szykować swój młot, swoje dłuto,
A wówczas z głazu wyrośnie
Ptak zakleszczony czy bizon,
Człowiek-więzień, schylona kobieta,
Żelazna maska, kot zwinny
I smok straszliwy
Lub się wyłoni jelonek,
Czekający na głos pobudki”. „Zaklęcia dla stworzenia pomnika”, s. 28-29).
Przyroda jest tu jedynie dostawcą materiału. Człowiek to istota kształtująca to, co napotyka. Tworzenie jest bardzo szerokie: od wspomnianego nadawania nazw, rzeźbienia, malowania, tworzenia muzyki, przez ruch, po nadawanie imion i poszukiwanie inspiracji, kształtowanie kolejnych pokoleń twórców i jednocześnie korzystanie z dorobku wcześniejszych pokoleń. Jesteśmy tworami i twórcami. Nikt z nas nie żyje w kulturowej próżni, bo kultura to pełnia tworów: od określonych wartości, wierzeń po nadawanie rzeczom kształtów. Jednak to panowanie nad otoczeniem jest chwilowe, bo życie ludzkie jest bardzo ulotne. Jedyną siłą mającą realną władzę nad wszystkim jest czas:
„Nawet codzienność Rzymu się zatarła.
Pocztówka z Koloseum, którego jedyne oko
Wpatrzone niewzruszenie w mapę nieba
Wślizguje mi się pod drzwi i przypomina,
Że czas jest tajemniczym gladiatorem,
Być może jakimś bogiem, co rozdaje
Tuniki cienia. Choć zamieszkuje
źródła oniemiałe, zrujnowane dzwonnice,
Choć przemierza walące się krużganki
I wyblakłe Kolosea, czas dzieli
Swego imperium między chrześcijan i zgłodniałe lwy” („Pocztówka z Rzymu” s. 14).
Podmiot liryczny w „Obywatelu nocy” to erudyta świadomie obserwujący różne twory kultury, wchodzący w dialog z ich twórcami, dostrzegający ich moc, ujawniający niezwykłe zdolności. Jedni zdrapują nadmiar kamienia, inni muskają pędzlem, inni wprawiają otoczenie w ruch, sprawiają, że wszystko wiruje, unosi się gdzieś nad miastem, w którym obok kościołów połyskują dachy synagog. To na ile potrafimy się inspirować zależy od pojemności naszych kieszeni i zakamarków, w których możemy zgromadzić wiedzę o cudzej twórczości, podsuwanych ideach.
W ujęciu Juana Manuela Roci sztuka przeplata się z wolą ludu. To on czasami ma potrzebę dania przestrzeni artyście, ale na własnych warunkach, bo „Koń bez jeźdźca nie zasługuje na plac” („Pomnik z brązu”, s. 30). Zauważa, że sztuka zmusza nas do stawiania pytań etycznych, szukania ideałów, a te nie zawsze są właściwe. Mądrość ludu może zawodzić:
„Więc kto może być jeźdźcem z brązu
Na pomnikowym, porywczym rumaku?
To musi być ktoś podziwiany przez wielu obywateli,
Człowiek, co sam dla siebie jest mentorem,
Ktoś, kto walczył jak lew dla swojej chwały i fortuny.
Już mam: wznieśmy pomnik mordercy” („Pomnik z brązu” s. 30-31).
Problem autorytetów, potrzeby czucia się ważnym i znaczącym powraca w opowieściach o muzeach, placach, miastach, muzyce, tańcu, ale też i życiu społecznym. Poeta zauważa, że kiepskie autorytety są nam potrzebne, żebyśmy mogli się dowartościować: „Uczcijmy Nikogo, który pozwala nam chełpić się,/ że jesteśmy Kimś”. Ten problem polityczny ujęty jest też w opowieści o starym aniele: „To ja teraz go błogosławię,/ Gdy wyrusza z domu/ Na wędrówki zagrożeń.//Błogosławię go jak ojciec syna./ Oby tylko nie wpadł po drodze/ W sidła jakiegoś kościoła/ Lub potrzask wojskowego obozu” („Starość anioła”, s. 43).
„Obywatel nocy” Juana Manuela Roci to fantastyczna podróż przez historię i sztukę. Wchodzimy do świata łączenia różnych elementów, pokazywania jak bardzo przyroda i kultura się splatają, wzajemnie dopełniają, inspirują, niszczą. Twory ludzkie są niezwykłe, zachwycające, ale i ulotne. Poeta pokazuje, że na wiele sposobów korzystamy z tego, co stworzyli ludzie przed nami i sami też jesteśmy kreatorami otoczenia. Nie tylko wykorzystujemy ruiny, którym nadajemy nowe życie, ale bierzemy kolejne kamienie i decydujemy o ich losie. Mam wrażenie, że właśnie owe kamienie / skały (roca) są tu najważniejsze. Mogą mieć różnorodną wielkość: tworzyć olbrzymie skały, ale też być pyłkami, którymi zapisujemy tekst, malujemy obrazy, czy wręcz zaledwie pierwiastkami, z których składamy się także i my. I w ten sposób zamykamy kolejny krąg kreowania, który przypieczętowujemy nadając nowej osobie imię:
„Przyznali mi ciało, a ciału nadali imię.
Przyzwyczajam się do nich jak tygrys do swego ryku.

Zamieszkuję to ciało jak pewną scenerię, ale będąc
W niej aktorem, reżyserem, jestem równocześnie
Szemrzącą publicznością.

Przyzwyczaiłem się do montażu, który mi oferowano
I który czasem traktuję jak ziemię niczyją.
Biedne ciało mści się, rozwalając
Dekoracje, reagując cierpieniem
Kurtyny w środku.

Gdy wołają mnie po imieniu, po moim skalnym nazwisku
Z epoki Altamiry, to tak, jakby je przyzywano
Gwizdem na najwierniejszego psa.

Kiedy ktoś rzuca mnie pochlebstwami lub urąga mi,
Ponieważ piszę wiersze, może chodzić o tego innego,

O mego współmieszkańca niespełna rozumu.

Ale to ja w nim mieszkam lub tak mi się wydaje” („Kronika mieszkańca” s. 12).
Nadawanie imienia dla ludów pierwotnych było bardzo ważnym elementem. Często zmieniano je w trakcie życia, aby bardziej pasowało do osobowości nazwanego, lepiej obrazowało status nazwanego. To jednak nigdy nie sprawiało, że człowiek bardziej czuł się jednością z innymi. Poczucie samotności, indywidualności wpisane jest w nasze istnienie, więc i tego problemu w wierszach kolumbijskiego poety nie mogło zabraknąć:
„Gdy samotność przybiera na sile,
Zdejmując, jedna po drugiej, swoje maski,
Zabieram ją na spacer po plaży.
Bardzo często
Zapraszałem samotność na tańce
Lub wielki kongres samotności
Celebrowany tłumnie na stadionach
Nie chcąc patrzeć na jej poniewierkę,
Któregoś dnia zabrałem ją do krawca.
Wśród ubrań pustych w środku
Krawiec
Z ustami pełnymi szpilek
Niczym lalka vudu
Rozpostarł czarną tkaninę na stole,
Wziął miarę z dzikuski-samotności
I oznaczył kredą jej formę.
Miała dokładnie rozmiar mego ciała” („Przypowieść o samotności” s. 22).
„Obywatel nocy” to tom wypełniony przypowieściami, kronikami, portretami, nawiązaniami do różnych epok, kultur. Lektura wierszy jest przyjemną podróżą po podsuwanych przez Rocę skojarzeniach i obrazach.
Zapraszam na stronę wydawcy












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz