W pewnym wieku
zaczynamy odmierzać czas docierającymi do nas informacjami o kolejnych zgonach.
Coraz więcej znajomych umiera, a przestrzeń wokół nas wydaje się coraz bardziej
pusta, zauważamy jak bardzo ulotne jest życie. Rozmowy toczą się wokół
codziennych problemów, ale zahaczają też o tych, którzy przeminęli. Pojawiają
się wspomnienia, tematy pokrewne, polityka, znane postaci. Wokół takich
problemów toczy się akcja książki „Masy powietrza” Wenantego Bamburowicza.
Publikacje na pierwszy rzut oka jest zbiorem opowiadań, w których centrum znajdują
się nekrologi znanych postaci. Razem z narratorem przyjrzymy się różnym znanym
osobom. Są wśród nich pisarze, politycy, działacze, naukowcy, podróżnicy,
księżniczki. Wszystkie łączy to, że grupka znajomych zaczyna z zainteresowaniem
śledzić kolejne zgony, kolekcjonować wycinki z gazet, studiować życiorysy tych,
którzy przeminęli na przełomie wieków. Każdy świstek jest pretekstem do
przyglądaniu się różnorodnym losom, wyborom i postawom, stawiania sobie pytań o
to jak czas, pochodzenie, miejsce urodzenia determinują nasz los. To sprawia,
że zbiór można też czytać jak powieść, w której najważniejszym elementem są
spotkania znajomych, prowadzenie dyskusji, dzielenie się własnymi
doświadczeniami, spostrzeżeniami, pomysłami i odkryciami. Istotna jest tu
otwartość i dyskusja, bez których nie ma miejsca na porozumienie. Przy okazji
udajemy się w podróż po czasie, zmieniających się wartościach, dokonaniach, ale
też rozczarowaniach, zderzeniach różnymi murami wytworzonymi przez systemy
społeczne.
Cała historia (czyli pierwsze opowiadanie) zaczyna się od uchwycenia spotkania
grupki znajomych. Jednym z tematów jest śmierć osoby, która na początku XX
wieku ocalała z Titanica oraz różnorodność zegarów i ich sposoby odmierzania
czasów. Wszystko w atmosferze biesiadowania, spotkań. Bohaterem kolejnej opowieści
jest Karski, który w czasie II wojny światowej próbował dotrzeć do zachodnich
polityków i opowiedzieć im o tym, co dzieje się w obozach koncentracyjnych, ale
nikt nie miał wystarczającej ilości czasu i wiary ani woli. Od niego
przechodzimy do sylwetek polityków, którzy na różne sposoby musieli odejść z
życia publicznego. Są przywódcy, dyktatorzy i przemijający monarchowie. Narrator
sięgając po kolejne historie płynnie przechodzi od przeszłości do
teraźniejszości. Kolejne tematy stają się punktem wyjścia do następnych,
pytania o rzeczy ważne, dostrzegania tego, co cenimy w życiu. Razem z
uczestnikami dialogów obserwujemy zmiany kolei losów, poszukiwanie szans, ale
też niemożność wyjścia poza schematy. Wszystkie historie krążą wokół władzy
czasu. Ludzkie wpływy, pozycje i bogactwo są ulotne. Nie ważne czym przyjdzie
nam odmierzać upływające życie (drogim zegarkiem czy tanim), ale jak wypełnimy
dany nam czas, który okazuje się kapryśny i bardzo różnorodny, bo jedni żyją
krócej, inni dłużej oraz muszą się mierzyć z różnymi wyzwaniami. Razem z
bohaterami opowieści wędrujemy przez cały świat. Przypominamy sobie istnienie
różnych grup interesów, powiązań. Pojawią się tu cesarzowe, księżniczki, wynalazcy,
królowie, podróżnicy, mnisi, ale też i zwykli mieszkańcy polskiej prowincji z
całym bagażem mankamentów i bolączek. Podróż odbywa się w czasie i przestrzeni
Bywa dzieleniem się zdobytymi informacjami i zabieraniem do świata wspomnień.
Jest też motyw sił witalnych, zaangażowania i powolnego tracenia sił, chorowania,
zależności od drugiego człowieka. Główna akcja rozgrywa się na przełomie XX i XXI
wieku. Resztę poznajemy z podsuwanych nam przez opowiadających historii.
Dziewiętnaście opowiadań pozwala na wyłonienie paradoksów, zachowań
społecznych, zaskakujących kolei losu. Uświadamiają, że jedną stałą w życiu
jest zmienność i upływający czas. Wenanty Bamburowicz zabiera nas na spotkanie
z takimi postaciami historycznymi jak Herling-Grudziński,
Karski, Baltus, kochanka Goebbelsa,
czeska aktorka Baarova, słynny profesor, któremu choroba odebrała zdolności,
ostatnia caryca Bułgarii, mnich pomagający bezdomnym chłopcom, Powell, Brandbury,
Leeper, aborygeński artysta Tjampitjinpa, Madela, Navratil, Kabili, Andrews,
Riddell, Rofe. Jednych poznajemy ze względu na nich samych, innych z powodu
wyborów dokonywanych przez znajomych, jeszcze inni są ledwo wspomniani, aby lepiej
zobrazować postawę jeszcze innej osoby, jej znaczenie w określonej społeczności.
Wszystkich wiąże czas, przemijanie, śmierć na przełomie wieku, czasu, który
przemija jak pędzone wiatrem „masy powietrza”. Z lotu chmur obserwujemy zmiany
na świecie, dostrzegamy nierówności, problemy, którym trzeba stawić czoła. Każde
z nich zapewnia swoista podróż w czasie.
Najbliższe moim doświadczeniom jako dziecka z prowincji jest opowiadanie „W
krainie potworów”, kiedy dwójka uczniów obserwuje otoczenie z perspektywy
drzewa. Wchodzimy w prowincjonalną biedę, patologię, przemoc, budowanie pozycji
władzy, podporządkowania innych, uzależnień i religijność towarzyszącą ludziom
w PRL i na początku lat 90. XX wieku. Olbrzymie drzewo staje się centrum
obserwacji starć różnych grup ludzi. Ich zwyczajna codzienność zostaje
zestawiona z losem Paula Fregosi zmarłego w 2001 roku pisarza, podróżnika,
marynarza, który mieszkał w Kanadzie, Brazylii, Australii i na Tahiti. Dzięki
zaangażowaniu miał cały świat u stóp, widział wiele dziwów, ale to, co mógłby
zobaczyć na polskiej prowincji zaskoczyłoby go: „A nie wiadomo, czy jakby
zobaczył to drzewo z nami wtedy, jeden nad drugim, to by nie pomyślał, że
takiego czegoś to nigdzie na świecie nie widział”.
Kolejny wycinek małomiasteczkowej rzeczywistości zobaczymy w „O, przyszedł bokser”. Akcja kolejnych scenek otwiera
przyjście chłopaka nazywanego bokserem. Dla niego nie istnieje nic przed jego
przyjściem. Doświadczenie ludzkie to właśnie taki ciąg spotkań otwieranych
powitaniami. Spotkanie po latach pozwala im na sentymentalną podróż do
przeszłości, do której zachęca informacja o śmierci światowej gwiazdy jazzu,
wspominanie wyzwań, którym stawiają czoła. Widzimy, w jaki sposób ułożyli sobie
życie. widzimy grupę przyjaciół z małego
miasteczka po wielu, wielu latach.
Każde opowiadanie sprawia wrażenie zabierania nas na kolejne spotkania z grupką
przyjaciół. Utwory są tak różnorodne jak grupa bohaterów. W jednych na pierwszy
plan wysuwają się emocje, w innych jest spokojny ogląd informacji, refleksja
nad tym, jak bardzo życie potrafi zaskoczyć i co im może przynieść skoro
bohaterów historii rzucała po różnych kontynentach, wpływach socjalizacji i
wychowania na dalsze losy. Uczestnicy rozmów z ciekawością przyglądają się
kolejnym życiorysom, studiują zagadkowe wydarzenia, próbują sobie dopowiedzieć
to, co ukryte i przemilczane. Każda historia jest podsuwana bez moralizowania,
oceniania, ale za to z uświadamianiem jak bardzo różni potrafimy być w odmiennych
okoliczności. Najlepiej uwidacznia się to na przykładzie historii o Valentine
Alexie Leeper, która była świetną badaczką, ale sprawdzała się też jako
asystentka ojca-wybitnego profesora, opiekunka rodziców niedołężniejących na
starość, zabiegająca o ich estetyczny wizerunek, a sama nieprzykładająca wagi
do wyglądu. „Stulatka” to piękne opowiadanie o tym, jak czasami otoczenie
wpływa na nasze wybory i to jak jesteśmy postrzegani
Snute przez Bamburowicza opowieści uświadamiają nam, że dla każdego inne
wydarzenia z życia mogą być istotne. Czasami to, co dla nas niepozorne może w
przypadku innych zmienić życie, a nawet bieg historii. Kolejne postacie pod
wpływem zbiegu okoliczności, dążeń, współprac zmieniają status społeczny. Narrator
jest tu postacią utrwalającą dialogi znajomych. Tom zamyka ciekawe opowiadanie
spinające całość, sprawiające poczucia, że na zbiór można też patrzeć jak na
powieść o spotkaniach i pasji poznawania życiorysów tych, którzy właśnie
odchodzą. Staje się obserwatorem z boku, jak ktoś, kto patrzy na zabawę dzieci
w piaskownicy i próbuje je opisać. Tej zabawie towarzyszy łączenie różnorodnych
pozornie oderwanych od siebie losów i połączonych datą. Szybko jednak
odkrywamy, że łączy ich nie tylko zbliżony czas śmierci. Ważne jest też
doświadczenie ocalenia: Michel Marcel Navratil (francuski filozof), jako
dziecko ocalał z katastrofy Titanica, Jan Karski (polski prawnikiem,
historykiem i politologiem) doświadczył życia w obozie koncentracyjnym.
Laurent-Desire Kabila (kongijski wojskowym i politykiem, prezydentem
Demokratycznej Republiki Konga) przeżył liczne misje, w których brał udział,
Alexandre Vallance Riddell jako pilot myśliwców nie został zestrzelony, Gustaw
Herling-Grudziński przeżył łagry. Każdy temat jest dobry do rozmowy. Spotkanie
jest możliwością wymiany punktów widzenia, wejście do świata cudzych
doświadczeń, otwierania się na inność. I tym sposobem do rozmów wkracza profesor
tłukący się po rękach w tramwaju, migranci pracujący na nocną zmianę w
zawodach, w których nie podjęliby się w swoim kraju, pracownik szpitala, który
musi przebrać niepełnosprawną kobietę korzystającą z basenu, samotny naukowiec
poszukujący sensu życia, reżyser teatralny tworzący scenariusz sztuki o
aborygenach. Z każdym spotkaniem świat bohaterów się poszerza, wzbogaca o nowe
doświadczenia. Taka szersza perspektywa, a której nie pojedyncze postaci
pojawiające się w opowiadaniach są w centrum, ale osoby spotykające daje kolejną
możliwość do analizy, dostrzegania tego, co w krótkich utworach może być
niezauważalne: potrzebujemy się wzajemnie i swoich doświadczeń.
„Masy powietrza” Wenantego Bamburowicza to zbiór bardzo erudycyjny, wymagający
skupienia i podążania za narratorem podsuwającym kolejne obrazy, a z nimi
problemy społeczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz