czwartek, 15 lutego 2024

Alicja Filipowska "Ani słowa o rodzinie"


Większość z nas ma mniejsze lub większe rodziny i normą jest dla nas, że nie żyjemy w społecznej próżni. A co by było, gdybyśmy mieli tylko jednego rodzica, który nie chce nic opowiadać o krewnych? Jak wyglądałoby nasze dzieciństwo bez babć, dziadków, opowieści o pradziadkach, bez cioć, wujków, kuzynów, poczucia, że jest się skazanym na bliskich? Czy nie tęsknilibyśmy za osadzeniem nas w konkretnej społeczności? Takie pytania nasunęły mi się w czasie czytania książki Alicji Filipowskiej „Ani słowa o rodzinie”.
Historia zaczyna się od podróży Kai Wesołowskiej do Kamionki na Lubelszczyźnie. Prowincjonalne polskie miasteczka (czy wieś mająca niecałe 2 tys. mieszkańców) nie robi dobrego wrażenia na dziewczynie wychowanej w dużym niemieckim mieście. Przepaść ekonomiczna i mentalna jest spora. Chodząca w trampkach wytatuowana dziewczyna nie pasuje do otoczenia. Szybko dowiadujemy się, że młoda kobieta chce poznać rodzinę. Stopniowo poznajemy jej historię, przyglądamy się jej oczami samotnie mieszkającemu dziadkowi. On stracił żonę, ona matkę. Jednak nie są sami. Mają nie tylko siebie, ale i całe mnóstwo krewnych, które Kaja stopniowo będzie miała okazję poznać. Do tego odkryje, że może i można się cały rok kłócić z rodziną, ale w święta trzeba usiąść do wspólnego stołu. Z każdą stroną sucha gałązka drzewa genealogicznego, na którego rysowanie była skazana w dzieciństwie rozrasta się i przybiera realny wygląd, określony wygląd. Dotychczas drzewo genealogiczne „wyglądało jak wyschnięty badyl po tym, gdy pierwszy mróz ściął ostatnie liście i zostały tam tylko dwa jabłka".
Równolegle z akcją poznajemy wcześniejsze losy bohaterki, zobaczymy jak wyglądało jej życie w Hamburgu, dowiemy się, w jaki sposób przeżywała brak kontaktu z krewnymi, jakie były jej oczekiwania wobec przyjazdu do Polski i odnalezieniu bliskich. Wizyta w rodzinnym domu matki okazuje się ciągiem rozczarowań. Dziadek jest typem zgryźliwego samotnika, który nie wita wnuczki z otwartymi ramionami. Babci nie ma okazji poznać, bo zmarła kilka lat wcześniej. Chłód, dystans, a nawet traktowanie Kai jak intruza nie zniechęcą jej do zacieśniania relacji. Nawykła do wygodnego życia młoda kobieta będzie musiała zmierzyć się z urokami życia na prowincji, czyli kiepskiej komunikacji publicznej, złych warunków w domu dziadka, braku udogodnień. Zapuszczony przez starszego mężczyznę dom nie zachęca do pozostania w nim dłużej. Kaja jednak uparła się, aby poznać krewnych. Dziadek jest jedynym tropem, który może ją poprowadzić dalej. Niestety okazuje się, że nie utrzymuje on z nikim kontaktów i prowadzi specyficzny tryb życia. Do tego nie ma najlepszych relacji z ekscentrycznymi sąsiadkami. Główna bohaterka jest kobietą przebojową, potrafiącą wykorzystać swoje umiejętności. Kiedy okazuje się, że niedostaje się na studia szybko znajduje pracę w pobliskiej stadninie, w której okazuje się stworzona do pracy z końmi.
"Ani słowa o rodzinie" Alicji Filipowskiej to książka podsuwająca nam historię o zawiłych losach ludzi żyjących na prowincji, kierujących się tradycją i przejmujących się tym, co ludzie o nich sądzą lub co powiedzą oraz skomplikowanymi relacjami. Dużo tu dbania o pozory, dbania o obcych i odrzucania bliskich, ranienia ich. Mamy tu opowieść o ucieczce, izolacji, dystansie, ranieniu się słowami. Są też traumy, po których trzeba leczyć rany. Wydarzenia poznajemy z dwóch perspektyw: Kai i jej dziadka Stanisława, który po latach uzmysławia sobie, że nigdy nie był dobrym ojcem. Bohaterzy są wyraziści, mają osobisty bagaż doświadczeń, każdy na swój sposób jest uparty i buduje relacja na własnych zasadach oczekując, że inni się po prostu dostosują. Między bohaterami jest mur z tajemnic. Dlaczego mama nie chciała opowiadać o rodzinie? Dlaczego dziadek nie utrzymuje z nikim kontaktów? Kaja stopniowo poznaje przeszłość, odkrywa tajemnice i może lepiej zrozumieć postępowanie bliskich.
Alicja Filipowska zabiera nas do świata emocji, problemów społecznych, trudnych doświadczeń, zawiłych relacji międzyludzkich, tajemnic rodzinnych, poczucia straty, zagubienia i potrzeby odnalezienia swojej tożsamości. Pisarka wykreowała całą gamę różnorodnych bohaterów, którzy wzajemnie na siebie oddziałują. „Ani słowa o rodzinie” to opowieść o pragnieniu miłości, potrzebie bliskości i marzeniach o rodzinie oraz uporaniu się z żałobą. Obecność bliskich ma wypełnić lukę, która powstała po śmierci mamy oraz zapełnić pustkę odczuwaną przez całe życie.
Akcja powieści toczy się pozornie spokojnie. Mamy tu zwyczajną codzienność, w którą wplecione są przemyślenia, doświadczenia bohaterów oraz starcia i stopniowe otwieranie się.
Recenzja napisana dzięki bezpłatnemu egzemplarzowi recenzenckiemu od Wydawnictwa Zysk i S-ka.




2 komentarze: