poniedziałek, 22 lipca 2024

Jana Inna "Co by było, gdyby..."


Życie jest sinusoidą z całym mnóstwem niespodzianek. Czasami miłych, czasami przykrych. Szczęście daje poczucie błogości i satysfakcji. Porażki natomiast skłaniają do rozpamiętywania, analizowania doświadczeń, wyborów życiowych, wpływu bliskich na nasz los. I właśnie tak jest w książce Jany Innej „Co by było, gdyby…”.
Bohaterką jest tu czterdziestoletnia kobieta, która właśnie rozwiodła się z mężem. Ten przełom skłania ją do zastanawiania się, w jaki sposób losy bliskich zdeterminowały jej życie. Zosia jest typem bohaterki silnej, mającej cele w życiu. Jej próba wyzwolenia się z losu bliskich.
„Co by było, gdyby Zosia nie była w swoich marzeniach tak powściągliwa? Do końca życia będzie się zastanawiała, jak mogłoby wyglądać ich wspólne życie na trzeźwo...".
Zmiana statusu prawnego skłania bohaterkę do przyglądania się historii całej rodziny. Śledzimy bliższych i dalszych krewnych pochodzących z chłopskiej rodziny, ich marzeniom, wartościom, jakimi się oddawali, pracy i powolne staczanie się w alkoholizm. Niewinne młodzieńcze picie zmienia się w codzienne zalewanie się, kończące się śmiercią przed przejściem na emeryturę. Zadaje sobie pytanie jak wyglądałoby jej życie, gdyby wcześniej zauważyła symptomy, wcześniej zawalczyła o krewnych. Tylko, czy my mamy wpływ na innych? Czy każdy sam dokonuje w życiu wyborów i musi ponieść konsekwencję obranych dróg?
Zosia przekonuje się, że każda decyzja może prowadzić do zła, będzie początkiem staczania się. Zostanie w domu skończyłoby się piciem ze starszymi męskimi krewnymi, edukacja w mieście też kończy się alkoholizmem. Dostrzega jak bardzo rodziny i społeczeństwo jest zależne od używek dających pozorną wolność. Złudne poczucie szczęścia jednak szybko mija przynosząc rozczarowanie, kaca, przepijanie majątku, stratę pracy, społeczne staczanie się. Czy powinniśmy takim osobą pomagać, ciągnąć ich jak balast za sobą.
Zosia pochodząca z wielodzietnej rodziny chłopskiej, w której alkohol był jedyną formą rozrywki to przykład heroicznej bohaterki, nad którą właśnie przez wielopokoleniowe wybory wisi fatum. Z tego powodu próba wyrwania się ze swojego środowiska, znalezienie sobie celu jest utrudnione. Ciągnięta w dół próbuje utrzymać się na powierzchni, której kontakt pozwala jej na spojrzenie na bliskich z dystansu, zadania sobie pytań o to, czym jest uzależnienie i jak mu zapobiegać. Czy uda jej się pójść inną drogą i nie zostać porwaną przez ostry nurt alkoholizmu? Czy ten dystans uchroni ją przed błędami? Czy posiadanie celów w życiu wystarczy?
Alkoholizm pokazany jest tu jako choroba społeczna, czyli wciągająca kolejne jednostki w swoją sieć, uniemożliwiającą wydostanie się z niej. Zobaczymy jak zdradliwa jest to przypadłość, jak degraduje relacje międzyludzkie, niszczy ludzi, prowadzi do biedy, agresywnych zachowań. Obserwujemy jak całe wsie ulegają wpływowi etanolu, ludzie dają się porwać poalkoholowemu pijaństwu.
„Co by było, gdyby” to nie tylko opowieść o życiu Zosi i Mateusza, ale też o ich bliskich, determinowaniu losu człowieka przez wybory krewnych. Przeplatających się drogach, miłości, walce o wyzwolenie z wielopokoleniowej choroby niszczącej społeczeństwo oraz wybaczanie w imię rodzinnego szczęścia i świętego spokoju. W społeczeństwie pijaków trudno trafić na połówkę, która pomogłaby w wyzwalaniu się z błędów przodków.
W powieści mamy wszystkowiedzącego narratora trzecioosobowego. Z jednej strony możemy zachować dystans wobec bohaterki, a z drugiej intensywnie wchodzimy do jej codzienności, poznajemy losy rodziny, jej stosunek do zachowań bliskich, myśli bliskich, zachowania, o których nie wie. Mimo dystansu mamy wrażenie intymności, poznawania skrywanych tajemnic. Historia porywa od pierwszych stron i trzyma w napięciu do ostatniej, pozwala na prześledzenie powodzeń i niepowodzeń rodzinnych, historii miłosnych, radykalnych decyzji, współpracy, wsparcia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz