niedziela, 4 sierpnia 2024

Magdalena Zarębska "Leonard w domu" il. Artur Nowicki


Nasze przedmioty mogą wiele o nas powiedzieć. Jeszcze więcej, kiedy nie tyko oceniamy to, czym one są i w jaki sposób się z nimi obchodzimy, ale kiedy pozwalamy im na personifikację. W takim świecie funkcjonuje Leonard. Nieświadomego niczego chłopca pokazano z czterech perspektyw: łazienki, przedpokoju, kuchni i pokoju dziecięcego. Te odsłony pomagają nam poznać kilkuletniego miłośnika kąpieli i jego relacje z przedmiotami. Wszystkie rozdziały zaczynają się tak samo
:„W domu nie było nikogo. Cisza i spokój. Rozlegało się tylko miarowe tykanie zegara. Od czasu do czasu wtórowało mu ciche burczenie lodówki. Pozostałe sprzęty, pogrążone we śnie, czekały na powrót domowników”.
Wejście ludzi do świata przedmiotów sprawia, że panująca w mieszkaniu leniwa cisza zmienia się w muzykę pełną odgłosów krzątaniny. Leonard bulgocze w kąpieli, nurkuje, pluska się. Mama go pogania, żeby szybciej kończył pluskanie się. Kiedy nie może się doprosić korek przychodzi jej z pomocą i… Leonard już siedzi w pustej wannie, przez co musi wyskakiwać, wycierać się. Nim jednak będzie kąpiel poznamy łazienkowe zwyczaje chłopca nadmiernie oszczędzającego wodę. Ta dbałość o przyrodę dotyczy tylko i wyłącznie mycia rąk, przez co cierpi na tym ręcznik. Kiedy tata pilnuje czystości jego dłoni mydło chudnie jak na rewelacyjnej diecie.
W przedpokoju po powrocie Leonarda do domu panuje małe zamieszanie: buty przestają stać na swoich miejscach, a kurtki nie mogą sobie spokojnie wisieć, ponieważ chłopiec ciągle zakłóca im spokój pośpiesznie wieszając swoje okrycie, które jak na złość ciągle spada, aż do czasu, kiedy tata podnosi je z podłogi. A wtedy okazuje się, że to wcale nie Leonard jest taki złośliwy tylko zawieszka się urwała i nawet dobre intencje chłopca i jego starania nie pomogły w utrzymaniu porządku.
Z przedpokoju przenosimy się do kuchni, w której trwa trwoga. Po umyciu rąk w łazience Leonard ma pomóc tacie. Chłopiec liczy, że jeśli nie będzie się spieszy to ominą go obowiązki. Naczynia zresztą mają podobne oczekiwania. Niestety tata pozostawia Leonardowi kuchnię do posprzątania. Stojące od rana na stole talerze, kubki i dzbanek są przerażone, ponieważ sprzątanie nieuważnego chłopca zawsze kończy się dla nich źle: ciągle któreś jest obtłuczone. Szybkie i nieostrożne sprzątanie kończy się dla niego pokłuciem i potłuczeniem. Można to jednak zmienić i powoli zająć się bałaganem. Leo ostrożnie bierze każde naczynie i zanosi naczynia do zmywarki. Wielka ostrożność i związana z tym cisza ściągają do kuchni tatę, który obserwuje wszystko z wielkim zaskoczeniem.
W dziecięcym pokoju z niecierpliwością czekają książki. Kiedy ręce są umyte, kurtka powieszona, a naczynia schowane chłopiec może iść do swojego pokoju i tam oddać się przyjemnościom spędzania czasu tak jak lubi: na oglądaniu i czytaniu bajek. Na to właśnie czekają wszystkie książki. Jedna szczególnie się niecierpliwi, ponieważ jest z biblioteki i musi zrobić wszystko, aby Leo po nią sięgną. Inaczej będzie musiał zapłacić za nią karę, a ona nie będzie mogła wrócić do biblioteki i sprawić radość innym dzieciom. Droga do dziecięcych rąk okaże się dość długa i nieco zaskakująca.
Magdalena Zarębska zabiera nas w świat kilkuletniego Leonarda, który stara się słuchać rodziców, ale z realizacją ich próśb bywa różnie: a to kurtka spada z wieszaka, a to rąk nie da się domyć kroplą wody, a to naczynia same nie chcą wskoczyć do zmywarki, a do tego w dziecięcym pokoju piętrzą się różne rzeczy, które mają być pod ręką, przez co stos na nocnym stoliku zaskakująco się powiększa (a któż nie ma w domu takiego stosu książek). Leo jednak bardzo się stara i to jest ważne. I te starania obserwują wszystkie przedmioty znajdujące się w jego domu.
Rodzice są tu osobami, które starają się pokazać jak ważna jest samodzielność: tata nie wyręcza w sprzątaniu, mama nie szuka za syna ulubionej płyty. Do tego pomagają im znajdujące się w mieszkaniu przedmioty, które nie tylko obserwują, ale i włączają wszystkie swoje umiejętności, aby Leo postępował właściwie. Chłopiec o swoje rzeczy musi zadbać sam i nauczyć się samodzielności oraz odpowiedzialności.
„Leonard w domu” wzbogacono interesującymi i wymownymi ilustracjami ożywionego świata przedmiotów, które nie tylko obserwują, ale i potrafią ingerować w ludzki świat. Zobaczymy na nich spokojnie odpoczywające przedmioty na półce w łazience, kotek buntujący się w wannie, mydło zerkające niepewnie na chłopca wycierającego brudne ręce w czysty ręcznik, korek, pumeks, sól do kąpieli i mydło plotkujące na wannie, płyn do kąpieli z przerażeniem zerkający na lejącą się do wanny wodę, płaszcze obserwujące otoczenie, kalosze zdziwione leżącą obok nich kurtką, naczynia przerażone obecnością chłopca w kuchni iw wiele innych doskonale wpisujących się w treść książki. Duża czcionka, niedługie rozdziały oraz niezwykłe rysunki Artura Nowickiego sprawiają, że lekturę czyta się bardzo szybko i przyjemnie.
Książka należy do serii „Czytamy bez mamy” i myślę, że będzie doskonałą lekturą do samodzielnego czytania. Można też z powodzeniem sięgnąć po nią z przedszkolakiem.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz