wtorek, 5 listopada 2024

Uru-chan "unOrdinary 2"


Kiedy myślimy o lekturach pozwalających na omówienie sposobów działania totalitaryzmu zwykle przypominamy sobie powieści Orwella, Wellsa, Kafki, Herlinga-Grudzińskiego, Sołżenicyna. Mimo, że w wielu komiksach temat się pojawia to nie wykorzystuje się ich w edukacji, aby pokazać mechanizmy działania reżimów. Totalitaryzm i przemoc to tematy niesamowicie ważne. W świecie, w którym rządzą prawa dżungli siła ma znaczenie, bo gwarantuje wygraną i pozwala na sprawowanie kontroli nad słabszymi. Jednak taki stan wymusza ciągłą walkę, rywalizację, zaznaczanie granic, przemoc mające umocnić pozycję. Cieszy mnie to, że temat poruszany jest w publikacjach skierowanych do młodych czytelników, bo dzięki temu można w prosty sposób pokazać jak wielkim problemem jest programowanie społeczne na przemoc. Taka tematyka pojawia się w komiksie „UnOrdinary” uru-chan.

Pierwszy tom pozwala na zapoznanie się z bohaterami, obserwowanie szkolnej drabiny społecznej, w której główny bohater musi mierzyć się z dotykającą go przemocą. Pierwsze, co rzuca nam się w oczy to świetna kreska, dynamiczne postaci ujęte w ruchu. Poza tym mamy tu nakreśloną sytuację społeczną, w której nastoletni bohaterzy z mocami wzajemnie się terroryzują demonstrując własną siłę. Do tego świata trafia całkiem zwyczajny John. Nieposiadający żadnych talentów chłopak szybko zyskuje przyjaźń Seraphine, czyli najpotężniejszej osoby w szkole. I tu zaczynają dziać się ciekawe rzeczy, bo w tle pojawia się zakazana lektura, temat cenzury, donosicielstwa, kontroli, równości, pracy grupowej, doceniania innych, dostrzegania ich talentów, a jednocześnie mamy świat brutalny, w którym każdy czyn determinuje udowadnianie władzy i pozycji. Pojawia się tu też problem dziedziczenia pozycji. No i ze względu na super moce mamy tu także sporą dawkę magii wykorzystywanej do sytuacji, które mogłyby pojawić się w realnym świecie, czyli pojedynków między grupami nastolatków, prześladowań w szkole.
Drugi tom przynosi wielką zmianę. Wszystko przez podstęp Arlo, szkolnego „króla” zastawiającego pułapkę na Johna. Zagrożenie życia zmusza chłopaka do ujawnienia swoich prawdziwych mocy. A to doprowadza do wywrócenia zastanego świata do góry nogami, czyli obalenia władzy najsilniejszego ucznia. Tylko czy oboje chcą tej zmiany? Ujawnienie mocy wiąże się z rosnącym problemem ukrywania jej. Równolegle śledzimy losy uwięzionej w domu Seraphine, która postanawia się zbuntować i tak jak siostra opuścić rodzinne więzienie. W tle pojawi się zagrożenie, porwania, tajemnicze substancje odbierające bohaterom ich moce.
Akcja w powieści komiksowej toczy się głównie wokół Johna. Jest on nowym uczniem. Do tego został obrany za cel prześladowań. Przekonanie o jego braku siły sprawia, że więcej osób go nęka, bo w ten sposób mogą pokazać swoją siłę. Chłopak ma jednak charyzmę i sporo przebiegłości. Potrafi sytuacje zagrożenia obrócić na własną korzyć. Oczywiście i tak dość często obrywa i z tego powodu trafia na kozetkę pielęgniarza, ale i tak radzi sobie nieźle. Okazuje się, że jego bezradność to maska mająca uchronić go przed własnymi skłonnościami do przemocy. John jest bohaterem świadomym swojej siły oraz słabości. Okazuje się jednak, że unikanie przemocy i demonstrowania siły nie chroni bohatera.
Mamy tu dwutorową akcję: na tle aktualnych wydarzeń pojawiają się retrospekcje pozwalające poznanie przeszłości. Są one podsuwane w dialogach lub za pomocą komiksowej akcjo wplecionej w główną akcję. Oczywiście są zrobione na tyle wyraziście, że bez problemu można się rozeznać w tym, do jakich czasów odnoszą się poszczególne kadry. Akcję napędza wyścig robienia nowemu uczniowi na złość i dążenie do wyprowadzenia go z równowagi. John jednak jest bardzo opanowany i zadziwiająco pewny siebie. Właśnie z tego powodu przeciwnicy zaczynają się interesować jego przeszłością.
„UnOrdinary” uru-chan bardzo ciekawie wypada na tle historii o superbohaterach. Bliżej mu do „Wielkiego porwania superbohaterów” Michała Biardy niż do tradycyjnych opowieści o postaciach z niezwykłymi mocami. Mamy tu prestiżową szkołę dla utalentowanych i bycie „super” jest normą. Za to brak talentu jawi się jako coś niezwykłego i niepokojącego. Do tego każdy na inny talent, pojawia się problem dyktatury superbohaterów zamiast buntu mas, w ramach którego niezwykłe jednostki są prześladowane. Tu przeciętność staje się pretekstem do nękania. Wydany w ramach imprintu HarperYa „unOrdinary” komiks to historia pełna ciekawych problemów ze szkolnego życia oraz polityki. Zobaczymy jak jedno i drugie wzajemnie się przeplata i uzupełnia. Edukacja młodego pokolenia nie dzieje się w próżni. Zachowania dorosłych wpływają na postawy młodych bohaterów. To właśnie z tego powodu John tworzący złudzenie braku jakiejkolwiek mocy traktowany jest jak śmieć lub przedstawiciel podgatunku mający służyć silniejszym. Drugą ważna postacią jest tu Seraphine. Jej przyjaźń z nowym uczniem nie pojawia się dopiero po pierwszych starciach. Historia bohaterki pozwala na poruszenie takich problemów jak presja otoczenia oraz przelewanie na dziecko ambicji rodziców, a w drugim tomie bunt przeciwko ich oczekiwaniom, wyzwalanie się. W tle szkolnej akcji pojawia się wzmianka o grupie zabijającej obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami strażników stojących na straży równości. Pierwszy tom pozwala na poznanie bohaterów i nakreślenie problemu, z jakim będą się mierzyć bohaterzy. W drugim mamy wprowadzenie realnego zagrożenia, atmosferę napięcia. Autorka świetnie wprowadza nas do wykreowanego przez siebie świata. „unOrdinary” wypada bardzo dobrze i zdecydowanie zachęca do śledzenia losów bohaterów.
Zapraszam na stronę wydawcy












Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska "Kalendarz adwentowy"


Każdy z nas potrzebuje miłości i uwagi. Bycie ważnym daje poczucie bezpieczeństwa, pomaga w budowaniu pewności siebie oraz tworzeniu dobrych relacji. Niestety nie każdemu jest to dane. Wokół porzuconych i samotnych osób tworzy się emocjonalna próżnia otoczona różnorodnymi uprzedzeniami wypływającymi z przekonania, że kochani są tylko ci, którzy zasłużyli. Im wcześniej człowiek zderza się z brakiem bliskiej osoby tym mu trudniej. Czasami ta nieobecność miłości to nie tylko brak rodziców tylko ich patologiczne zachowania. Ich uwieńczeniem jest pobyt dzieci w domu dziecka. Mające niejasną sytuację prawną mieszkańcy placówek nie mają szans na adopcję i miłość. Poczucie klęski, odrzucenia wywołuje bunt. To przyczynia się do trudnych zachowań, które w przypadku różnych osób mogą wyglądać inaczej. Czasami jest to ciągła walka i udowadnianie bycia lepszym i dogryzanie mniej zdolnym lub słabszym, innym razem brak wiary w siebie i swoje umiejętności, przyjęcie postawy bezradności i bywają ucieczki w nałogi, szukanie uwagi rówieśników przez demonstrowanie swojej niezależności oraz buntu. Takich bohaterów spotykamy w książce „Kalendarz adwentowy” Jolanty Kosowskiej i Marty Jednachowskiej.

Pisarki zabierają nas do domu dziecka. Z jednej strony zderzamy się z ogromem emocji młodych mieszkańców, obserwujemy różnorodne zachowania, problemy wychowawcze oraz kierowane w ich kierunku uprzedzenia. Jedyne osoby, na które mogą liczyć to ciągle zakazujące różnych rzeczy opiekunki. Połączenie tego z brakiem prywatnej przestrzeni rodzi frustracje i sprawia, że nie wierzą, że mogą być dla kogoś ważni, że ktoś może o nich pamiętać. Pracownice domu dziecka robią, co mogą, aby wprowadzić choć troszkę domowej atmosfery. Niestety mają niewielkie możliwości. Ciągły brak pieniędzy nie pozwala nawet na wystarczające wspieranie talentów, a nie mówiąc już o przyjemnościach. Kalendarze adwentowe z czekoladkami mają nieco osłodzić gorzką codzienność. I tak właśnie się dzieje. Szybko okazuje się, że pudełka kryją w sobie coś jeszcze poza czekoladkami. Nagle każdy zaczyna czuć się ważny, kochany, obserwowany, wysłuchany i rozumiany. Kto może znać najskrytsze pragnienia mieszkańców domu dziecka? Kto stoi za drogimi prezentami? Czy święty Mikołaj istnieje naprawdę?
Każdy dzień to pretekst do poznania kolejnej osoby. Wchodzimy do świata jej pragnień, marzeń oraz dowiadujemy się, co sprawia jej trudność, wywołuje frustracje, w jaki sposób budują one relacje z różnymi osobami, jak są traktowane w szkole, jaki wpływ mieszkanie w domu dziecka ma na ich relacje z rówieśnikami. Nie zabraknie tu też nakreślenia historii każdego mieszkańca placówki opiekuńczej. Wszystko w krótkiej formie, ale bardzo obrazowo, z całym pokładem emocji kryjącymi się za trudnymi doświadczeniami młodych bohaterów. I mimo tego nie są to historie przytłaczające, a książka smutna. Wręcz przeciwnie. Mimo, że dzieci z domu dziecka przy ulicy Zimowej mierzą się z samotnością i demonami przeszłości to magia świąt pozwala im na zaczarowanie każdego dnia. Doświadczenia zaserwowane przez bliskich odbijają się na ich stosunku do innych osób. Przygotowania do świąt oraz otoczka tajemnicy i poczucia ważności pozwalają na wydobycie z nich tego, co najlepsze, pokazanie, że nawet wtedy, kiedy jest trudno może być obok nas ktoś, komu na nas zależy tylko nie zdajemy sobie z tego sprawy.
„Kalendarz adwentowy” to opowieść o wyjątkowości każdego, potrzebie miłości, talentach, którym brakuje wsparcie oraz pozorach. Każdy nosi tu różnorodne maski: przemądrzałych dzieciaków, zbuntowanych nastolatków, nieporadnej młodej kobiety, chłodnych profesjonalistek. Za nimi kryją się doświadczenia i potrzeba dawania siebie innym, sprawiania radości, uczestniczenia w życiu społecznym i bycia docenianym. Bohaterzy są bardzo różnorodni, obierają inne strategie radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, ale wszyscy potrzebują poczucia bycia ważnym dla innych. Bardzo osobiste prezenty sprawiają, że czują się jakby dostali skrzydeł i wiatru w żagle. Szara codzienność nabiera barw. To sprawia, że opowiedziana przez Jolantę Kosowską i Martę Jednachowską historia jest bardzo pozytywna. Z każdego rozdziału bije świąteczne ciepło. Możemy przekonać się, że nawet za najbardziej chłodnymi murami może kryć się ciepło i rodzinna atmosfera. Wszystko zależy od mieszkających tam osób.
„Kalendarz adwentowy” to bardzo pozytywna opowieść o świętach. Każdy rozdział otula radością z powodu spełnionych marzeń. Autorki zachęcają też do refleksji nad tym jak możemy wspierać młodych ludzi w rozwijaniu ich umiejętności, w jaki sposób dawać wsparcie.
Zapraszam na stronę wydawcy


poniedziałek, 4 listopada 2024

Teresa Monika Rudzka "Czekoladowa dynastia. Czas Jana"


Wielkie marki powstawały z małych firm, rozrastających się rodzinnych przedsiębiorstw, których właściciele stawali czoła różnym przeciwnościom losu. Czasami ich działania są kontrowersyjne ze względu na brak poszanowania cudzej pracy i zrozumienia sytuacji pracowników, a innym razem sami padali ofiarami odgórnych przepisów, zmian wynikających z pojawianie się nowych technologii. Powstałe w XIX wieku wielkie fortuny ocierały się o bankructwa. Jedno jest pewne: ich pojawienie się całkowicie zmieniło rozlokowanie dóbr. Upadał stary świat, podział na arystokrację i chłopstwo. Na czoło życia społecznego wysuwali się mieszczanie ze swoim zaangażowaniem, przedsiębiorczością i pomysłowością. Pracowitość i szczęśliwy zbieg okoliczności przeplatały porażki i frustracje. I tak było także w przypadku powstawania firmy Wedlów i licznych zmian, które przez ponad sto lat w niej zaszły. Teresa Monika Rudzka w „Czekoladowej Dynastii” wprowadza nas do prawdopodobnego życia codziennego bohaterów, pokazuje jak niesamowicie ważne było zwracanie uwagi na każdy szczegół i ciągła walka o pozycję na rynku, poszukiwanie nowych możliwości, umiejętność słuchania osób, które mogą na interes spojrzeć z boku. W każdym tomie kobiety odgrywają ważną rolę. Można pokusić się o stwierdzenie, że to głownie wokół nich toczy się akcja. Mężczyźni – w zależności od tomu – są mniej lub bardziej wyraźnym tłem.
„Czas Karola” to przede wszystkim opowieść o pomyśle na biznes, próbach, tworzeniu marki, powstawaniu konkurencji, ciągłym dokształcaniu się. W tle dzieje się zwyczajne życie toczące się wokół rozwijania firmy. Z pozytywistycznych powieści w głowie często pozostał obraz zaradnego Stanisława Wokulskiego, który dokonując dobrych wyborów i ciągle inwestując dorobił się małej fortuny. Mamy tu czas rozmachu, pracowitości, zmiany podejścia do wielu kwestii, przełamywania schematów, pokazywaniu, że ciężką pracą można zdziałać wiele, a pozycja społeczna wcale nie musi zależeć od urodzenia tylko od tego, ile my wypracujemy. Idea zaangażowania w to, co się robi, solidności dobrze wpisywała się w protestanckie podejście „Pracuj i módl się”, którym rodzina Wedlów kierowała się i właśnie w zaangażowaniu w uczciwe bogacenie się, bycie solidną firmą przyjazną klientom i pracownikom oraz ciągle rozwijającą się.
Pierwszy tom pozwala nam śledzić zmiany następujące w Warszawie. Z brzydkiej prowincji staje się coraz ładniejszym i wygodniejszym miejscem do życia. Czytając „Czas Emila” uświadomimy sobie, że jednak jeszcze bardzo wiele zostało do zrobienia. Może i jest już w niektórych miejscach woda w domach, ale nadal sposób odprowadzania nieczystości pozostawiał wiele do życzenia. Do tego wodę trzeba było grzać w garach.
Czas Emila otwiera opowieść o wykreowanej przez Renatę Helenie Dąbrowskiej, poczytnej pisarce, która ze względów rodzinnych oraz osobiste doświadczenia miała okazję bliżej poznać Karola Wedla. Z romansu nic nie wyszło. Za to pozostała napędzająca ją do działania uraza i samotność, którą wypełnił Andrzej Dąbrowski. To właśnie za jego radą daje upust swoim emocjom spisując przeżyte historie. Okazuje się, że ma talent. Do tego ma też dar słuchania. Szczególnie, gdy w grę wchodzi rodzina Wedlów. I w ten sposób płynnie przechodzimy do losów Emila, który zrewolucjonizował produkcję czekolady. Nim to jednak nastąpiło miał dobrze zagospodarowane nauką i pracą dzieciństwo. Nauka w szkole i z prywatnym nauczycielem, praca u boku ojca, obserwowanie funkcjonowania poszczególnych działów w fabryce i niewielka ilość wolnego czasu. Obserwujemy stosunki między członkami rodziny oraz służbą. Monika Teresa Rudzka uwypukla niektóre wady, aranżuje sytuacje, aby pokazać jakimi ludźmi byli historyczni bohaterzy.
Rodzina, służba i pracownicy skupieni są wokół fabryki, tego, co się w niej dzieje, ale nie ma tu miejsca na monotonię i opisy pracy. Pisarka skupia się na relacjach i emocjach, snuje intrygi, podsuwa zaskakujące wydarzenia. Sama akcja prowadzona jest kilkutorowo: śledzimy losy narratorów, przyglądamy się dziejom Emila od najmłodszych lat po kres, ale też w tę opowieść wpleciono rozmowy z ukochaną żoną i osobami czytającymi książkę. Pojawia się problem solidnej kwerendy, rozeznania jak bardzo miasto przez półtora wieku się zmieniło. Rozmowy tytułowego bohatera z małżonką dają złudzenie opowiadania przez niego własnego życia. Zwłaszcza, że trzecioosobowy narrator jest wszechwiedzący, podsuwa jego myśli. Czytając książkę Teresy Moniki Rudzkiej zaglądamy do każdego zakamarka otoczenia Wedlów, wchodzimy do świata emocji. Jest tu miejsce na zniechęcenie, frustrację, bo sprostanie oczekiwań surowego ojca, który potrafi jedynie karcić nie jest łatwe. Widzimy jaką przeciwwagą jest tu matka: osoba praktyczna, ale też niesamowicie ciepła, a kiedy trzeba to urodzona dyplomatka.
Emil Wedel jest bohaterem poszukującym sensu swojego życia, wrażliwym, potrafiącym docenić starania innych, ale też kiedy trzeba umie twardo stąpać po ziemi. Jego życie także nie oszczędza. Znajdziemy tu bogatą historię różnorodnych wyzwań. Do tego wisienką na torcie będą tu pojawiający się bohaterzy znani z historii lub powieści z tamtego czasu. Pojawią się też popularne miejsca, w których bywali Warszawiacy.
„Czas Jana” to czasy bardzo burzliwe. Mamy okazję prześledzić wydarzenia historyczne w latach 1874-1960, czyli pojawia się tu problem zaborów, wojny, odzyskania niepodległości, strajków robotniczych, rozbudowy fabryki, unowocześniania jej, ale tez nieformalnego związku ze słynną tancerką, Skamandrytów, wojny, życia w PRL-u. Zastosowano tu podobny chwyt narracyjny jak w przypadku „Czasu Emila”, czyli pisarka Renata Radzka żyjąca w XXI wieku opowiada o Wandzie Maliszewskiej-Chmiel, historyczce zajmującej się losem rodu oraz samych Wedlów, Oldze Radzkiej dumnej z pokrewieństwa z Wedlami. Życiorysy wszystkich są w różny sposób powiązane.
Jan Wedel pokazany jest tu jako cukiernik z zamiłowania. Dba, aby odziedziczony po dziadku i ojcu interes rozwijał się. Śledzimy powstawanie nowej fabryki i sklepów. Duży nacisk położono tu na tradycyjne wybory. Powodzenie w biznesie nie uwalnia go od ocen życia prywatnego. Śledzimy skomplikowaną relację między jego wybranką Michaliną Czernecką ( Misią, Mitą) nieakceptowaną przez jego matkę i siostry. Partnerka Jana ukazana jest tu jako wielka miłośniczka sztuki, która od zła świata ucieka w balet, operę, kino, koncerty i książki. Mająca wyrobiony gust kobieta potrafi ocenić twórczość i zachowania modnych artystów oraz pokierować talentem przyjaciółki. Zażyłość z Wandą wiele jej przynosi. Nie brakuje tu tematów trudnych jak wykorzystanie majątków kobiet, przemoc, okradanie. Zawsze wtedy wielkie znaczenie ma to, na ile mogą w tych krytycznych sytuacjach liczyć na bliskich.
Dostajemy tu nie tylko losy Wedlów, ale po raz kolejny pisarka nakreśla ważne sylwetki, pokazuje jakimi mogli być osobami, w jaki sposób reagowali na krytyczne sytuacje, jak układało się ich życie. Jan zdecydowanie nie jest tu postacią idealizowaną. To twardo stąpający przedsiębiorca – perfekcjonista, który od swoich pracowników wymaga równie dużego zaangażowania, ale niekoniecznie z takim wynagrodzeniem jak jego. Pokazano jego gwałtowność i działanie pod wpływem emocji, a jednocześnie chłodno kalkulujący i potrafiący bezgranicznie kochać wybrankę swojego serca, dzięki której udamy się do popularnych wówczas miejsc. Odwiedzimy „Małą Ziemiańską”, kawiarnię w której spotkać można było Marię Dąbrowską, Juliana Tuwima, Antoniego Słonimskiego i wielu sławnych i popularnych artystów, którzy czasami byli za bardzo zapatrzeni w siebie. Nie zabraknie tu pokazania wpływu wojen na losy rodziny i biznesu. Szczególnie duże piętno na rodzinnym biznesie odcisnęła hitlerowska okupacja, a później komunizm. Obserwujemy heroiczne postawy, ratowanie wielu ludzi, konspiracja – to napędza akcję w najtrudniejszych czasach. We wszystkie te opowieści wpleciono zachwyt czekoladowymi wyrobami. Pojawiają się opisy czekolad, cukierków, ptasiego mleczka. Jest słodko nawet w gorzkich czasach.
W „Czekoladowej Dynastii” Teresa Monika Rudzka zabiera nas do Warszawy i uzmysławia jak wiele zmian w niej zachodziło, jak bardzo ludzie angażowali się w sprawy społeczne. Widzimy bogactwo, ale i skromność z pracowitością, stajemy się świadkami zadzierania nosa klasy, która coraz mniej się liczyła i przez swój kult lenistwa popadała w coraz większą biedę oraz zaradność osób, które chcą godnie żyć. Miasto należy do takich przedsiębiorczych ludzi jak Wedlowie, Mincle i Gerlachowie. Kolejne lata przynoszą nowych przedsiębiorców, artystów, projektantów. To tu pojawiają się inżynierzy z nowymi pomysłami poprawy warunków życia w mieście, a później architekci kreślący nowe plany domu i fabryki. Nie zabraknie starć postępowców z przeciwnikami wszelkich nowinek. Każda epoka ma tu swoich „Łęckich” z ich kultem przeszłości, ale staje się  echem przeszłości, która odchodzi i jest coraz mniej mile widziane, bo są synonimem tego, co doprowadziło kraj do upadku: leni, którzy mają się za lepszych i ciągle „żyli urojeniami, wyimaginowaną wizją własnej wyższości”. Każdy tom podsuwa nam też trudny los kobiet zależnych od pozycji mężów, którzy potrafią zgotować im piekło. Staropanieństwo jest niemile widziane, a małżeństwo nie koniecznie gwarantuje szczęście. Wdowy też nie mają lekkiego życia. Niby kobiety pracują, jako służące, ale nie są mile widziane w cukierniach i fabryce, niby robotnicy chcą wyższych pensji, ale nie chcą takich samych dla kobiet. Zmiany jednak powoli zachodzą. Dzięki działaniom przedsiębiorców powstają ochronki dla dzieci.
Opowieść o rodzinie Wedlów to bardzo prawdopodobne losy, niesamowicie realistyczna i nostalgiczna historia pouczająca, że systematycznością można wiele zdziałać. Dzięki bohaterom widzimy skrawek historii drugiej połowy XIX wieku i znaczną część XX. Pisarka z wprawą przypomina konwenanse, zależności społeczne i uświadamia, że normy normami, ale czasami trzeba je naginać tak jak to robili Wedlowie, bo szczęście jest bardzo ważne. Śledząc losy twórcy pijalni czekolady uświadomimy sobie, że rodzinne interesy nie powstały z dnia na dzień. Wielkie fortuny budowane były latami i przez kolejne pokolenia dążące do udoskonalania, wprowadzające liczne zmiany. Wszystko w myśl: „Świat się zmienia, czy nam się podoba czy nie. Zatem musimy dotrzymać mu kroku”.
Poza losami bohaterów, sytuacją społeczną poznajemy też sposób myślenia osób mających wizję rozwijania własnej działalności. Obserwujemy ich wzloty i upadki, widzimy zaangażowanie, ostrożność, niepewność, ale też z drugiej strony wielkie inwestycje, przeznaczanie dochodów na rozwój, a nie życie ponad stan.
Cykl „Czekoladowa Dynastia” to wciągająca powieść pozwalająca nam na podróż w czasie. Zdecydowanie polecam.
Zapraszam na stronę wydawcy





Zofia Stanecka "Basia i kino" il. Marianna Oklejak


Opowieści o zwyczajnych dziecięcych problemach i dylematach jest niesamowicie ważne. Pozwala to młodym osobom przygotować się na trudne sytuacje oraz zobaczyć te, w których uczestniczyli z boku. Ważne, aby codzienności towarzyszyła otoczka rodzinnej miłości, akceptacji, zrozumienia, bo samo uczenie się nowych rzeczy jest wystarczająco trudne. My lubimy sięgać po książki podsuwające takie spojrzenie. Czasami są to książki o zwierzęcych bohaterach, a czasami dzieciach. Sama postać bohatera jest tu ważna ze względu na pokazanie podobieństw z dzieckiem. Warto zobaczyć, co w przypadku Waszych pociech się sprawdzi. Nawet jeśli jest się sceptycznie nastawionym, bo dziecko ma określone zainteresowania warto próbować i podsuwać lektury spoza tego obszaru. Ja tak zrobiłam i córka przepadła w serii „Basia”. Wcześniej bohaterami musiały być zwierzęta. Koniecznie leśne, bo moja córka jest wielką miłośniczką spacerów po lesie. Im większymi wertepami wędrujemy tym lepiej. Do tego im więcej zwierząt możemy podejrzeć tym cudowniej. Poza tym kocha się w tym lesie brudzić, dotykać wszystkiego, wspinać, poznawać nowe zakamarki. Wykreowana przez Zofię Stanecką bohaterka pozwala na odbycie małych i dużych podróży. Razem z nią możemy przyjrzeć się przyrodzie, zadać małe i duże pytania, poruszyć ważne i mniej ważne sprawy. Na ilustracjach Marianny Oklejak jest to zwyczajna dziewczynka z prostymi włosami, pyzatą buzią, czasami niesforna i brudna. Ot tak normalnie przeżywająca dzieciństwo. I pewnie to sprawiło, że moja córka tak bardzo pokochała serię, w której może zobaczyć bohaterkę doświadczającą różnych emocji, muszącą zmierzyć się z różnymi wyzwaniami oraz kochającą zwierzęta.
Sama seria przez ponad piętnaście lat istnienia pięknie się rozrosła i dzięki temu znajdziemy w niej publikacje dla najmłodszych, przedszkolaków, a nawet uczniów. Są tam zarówno przygody rezolutnej dziewczynki w wieku przedszkolnym, jak i jej młodszego brata Franka, przyjaciół, a nawet powieści dla uczniów, a także wielkie księgi wprowadzające do świata przyrody. Każda podsuwa młodym czytelnikom inną problematykę. W historiach o Franku zobaczymy, w jaki sposób Basia uczy swojego młodszego brata różnych rzeczy. Będziemy razem z nim uczyć się kolorów, liczenia, zwierząt, kształtów, samodzielności. Z kolei w opowieściach z bohaterką serii znajdziemy problem zakazów i nakazów. Pojawi się też przygotowanie do świąt, wyprawimy się do lasu czy na piknik, a nawet do szpitala, muzeum i w wiele innych miejsc. Z kolei podseria o przyjaciołach będzie pretekstem do opowiedzenia o różnorodności, tolerancji, miłości, tęsknocie, stracie i wielu innych ważnych problemach. Wielkie księgi z kolei są pretekstem do przyglądania się różnym zjawiskom wokół nas, poznawania przyrody, rozumienia zachowań zwierząt. Jeśli nie znacie tej serii i macie dzieci sięgające po kartonowe czytanki lub w wieku przedszkolnym to sięgnijcie. Czeka Was wspaniała i pouczająca przygoda. Dziś z Basią zabieramy Was do kina.
Historię otwierają zwyczajne odwiedziny krewnych. Zobaczymy tu dbałość o relacje z bliskimi, podsłuchamy wspomnień rodziców i wujostwa, zobaczymy zachowanie brata i kuzyna, a sama Basia przekona się, że czasami dobrze jest podsłuchać dorosłych niż uczestniczyć w zabawie, w której nas nikt nie chce. Mamy tu całe mnóstwo mierzenia się z emocjami, ich zmienność. Od radości, przez smutek, frustrację, poczucie wykluczenia po radość i ekscytację. Do tego nie brakuje tematu przemocy rówieśniczej polegającej na przechwalaniu się i manipulowaniu faktami.
Basia jest dzieckiem szczęśliwym, otoczonym ciepłem, a także uczestniczącym w różnych nowych rzeczach. Wyprawa do kina będzie tu fascynującym wydarzeniem. Pojawi się temat strachu przed ciemnością i fascynacji filmem, a także odkrycie, że koleżanka wyśmiewająca ją z powodu wyprawy na film dla dzieci sama przepadnie w baśniowym świecie bohaterów.
Zofia Stanecka jest zdecydowana mistrzynią snucia opowieści pełnej ważnych dla dzieci spraw. Przygoda z kinem to pretekst do pokazania relacji rodzinnych, zainteresowań, zachowań ludzi, reakcji rówieśników, przemocy słownej i wsparcia bliskich zapewniających odpowiednią atmosferę, aby dziecko mogło cieszyć się ważnymi wydarzeniami. Pojawia się tu też temat odmiennych potrzeb młodych widzów w różnym wieku. Starsi chłopcy nie są zmuszani do oglądania filmu animowanego dla maluchów, a sama Basia wie, że na niektóre rzeczy warto poczekać i się nie spieszyć z oglądaniem strasznych filmów dla starszych widzów, nawet kiedy rówieśnicy to robią.
Dzięki książkom o Basi łatwiej Wam będzie wyjaśnić dzieciom wiele spraw i rozbudzić ciekawość świata, przygotować na trudne doświadczenia. Opowieści Zofii Staneckiej zawsze poruszają ważne dla młodych czytelników tematy. Jest w nich coś swojskiego, sprawiającego, że mamy wrażenie, że bohaterzy powołani przez nią do istnienia są realni i namacalni. A wszystko przez to, że możemy popatrzeć na świat z ich punktu widzenia chociaż sami nie są narratorami. Seria książek „Basia” zabiera młodych czytelników w świat bliskich im tematów, codziennych sytuacji. Wykreowana przez pisarkę bohaterka staje się pretekstem do snucia wielu historii. Każda z nich jest wartościowa, pouczająca i można z powodzeniem wykorzystać w terapii, rozmów o odczuciach, mogą zachęcić do dzielenia się doświadczeniami dzieci. Świat małej bohaterki nie jest idealny, wymuskany i wspaniały. Jednak mali bohaterzy są kochani przez swoich rodziców, którzy pomagają im się zmierzyć z brutalnością otoczenia, a czasami z męczącą codziennością. Wokół kilkuletniej Basi znajdziemy całe mnóstwo przyjaciół, bliskich. Świat jest w tych opowieściach pięknie różnorodny i przez to interesujący. Mali bohaterzy są wrażliwi na sztukę, historię, otoczenie, napotykanych ludzi oraz zwierzęta, a także mikroby. Każdy element otoczenia to pretekst do pokazania wyzwań oraz świata dziecięcych emocji. Bohaterzy bywają nowymi sytuacjami początkowo są zszokowani, później przerażeni, zaciekawieni, aż w końcu zaczynają rozumieć zjawiska, z którymi się zderzają. Zofia Stanecka w swoich książkach pokazuje zwyczajny świat dzieci. Każdy wycinek codzienności to ciekawa i pouczająca historia wprowadzająca w świat pozytywnych wzorców, Nie ma tu obojętności. Za to czasami wręcz nadmierna ciekawość i opiekuńczość, której w świecie dorosłych już nie spotkamy. Do tego pokazanie świata z dziecięcej perspektywy sprawia, że mamy do czynienia z lekturami bardzo życiowymi, poruszającymi sprawy bliskie dzieciom, wyzwania, którym muszą stawić czoła. Kolejną wspaniałą rzeczą jest pokazanie, że cała rodzina uczestniczy w wychowaniu dzieci, a nie tylko rodzice. Nie ma tu egoistycznej postawy „zrobili se dzieciaki to niech teraz se je chowają”. Dzieci są tu częścią społeczności. Mniej wiedzą, wymagają opieki i uczenia, ale trzeba ich potrzeby szanować i do ich wątpliwości podchodzić z powagą.
Solidna oprawa, estetyczna szata graficzna, prosty żywy język – wszystko to sprawia, że młodzi czytelnicy bardzo chętnie sięgają po kolejne książki Zofii Staneckiej. Wielkim plusem prozy pisarki jest zachęcanie dzieci do przemyśleń oraz dyskusji. Każda przygoda kryje przesłanie. Bardzo podobają nam się też proste, ale jednocześnie fantastyczne ilustracje Marianny Oklejak. To właśnie one skutecznie przyciągnęły uwagę córki, kiedy osiem lat temu po raz pierwszy sięgnęła po książki z serii. Od tamtego czasu nadal zachwycamy się i tekstem i dopełniającymi go scenami z życia bohaterów. Na prostych rysunkach widzimy żywiołową akcję i całą masę emocji towarzyszących bohaterom. Zdecydowanie polecam.








Anna Claybourne "Atlas smoków. Jaszczurcze plemię z różnych stron świata" il. Pham Quang Phuc


Atlasy istot magicznych i fantastycznych mają w moim domu spore powodzenie i mnie to bardzo cieszy, ponieważ przy okazji poznawania różnorodnych kultur odkrywamy jak wiele wspólnego mają ze sobą oraz mamy okazję do wędrowania palcem po mapie, czyli przy okazji uczymy się geografii. Wszystkie są autorstwa Anny Claybourne, która jest niesamowicie twórczą pisarką książek dla młodych czytelników, podsuwającą im publikacje wprowadzające do świata nauki, eksperymentów naukowych, przyrody, sztuki, rzemiosła, a także mitologii.
Na polskim rynku wydawniczym pojawił się niewielki ułamek jej publikacji i są to  opowieści o malarstwie, Szekspirze, odkryciach geograficznych, wynalazkach im istotach z legend oraz mitów. Pojawiają się smoki, wróżki i syreny. Na przetłumaczenie czekają publikacje wprowadzające młodych czytelników w obszar ciała, gwiazdozbiorów, baletu, matematyki, pandemii, dinozaurów, odczuwania różnorodnych bodźców, emocji i rzeczy, mitycznych i legendarnych stworach, przetwarzaniu danych, skałach, zwierzętach, zdrowiu, narkotykach, odżywianiu, zdrowiu psychicznemu, fizyce, chemii i co tam sobie jeszcze pomyślicie. Dotychczasowy dorobek pisarki to ponad sto książek!
Do tej pory polecałam Wam „Dlaczego ryby nie toną?”, „Atlas syren” i „Atlas wróżek”. W pierwszej Anna Claybourne z naukowym dystansem podchodzi do opisywania naszego gatunku i porównywania go z innymi. Sporą zaletą publikacji jest sposób, w jaki autorka odpowiada na postawione przez siebie pytania. Zamiast nudnej teorii dostajemy ciekawe opowieści, które pozwolą nam zrozumieć dlaczego ryby nie toną i nie mają powiek, a węże pępka, co stało się z dinozaurami, czy dziś też wymierają gatunki, dlaczego rekiny nie mają próchnicy i całe życie mają ostre zęby, jaki w dotyku jest wąż, jak zwierzęta rozmawiają ze sobą i wiele innych ważnych zagadnień. „Atlas syren. Wodny lud z różnych stron świata” to fascynująca lektura zabierająca nas w różne zakątki świata, przybliżająca zadziwiające wierzenia, ich przetwarzanie i przemycanie do kultury masowej. Autorka uświadamia nas, że syreny to nie tylko łagodne istoty i opowieść o popularnej małej syrence. Poznajemy tu postacie o różnych charakterach i mające różnorodne cele. Anna Claybourne uświadamia nas, że syreny to nie tylko piękne istoty o niesamowicie przyciągającym głosie, dla którego śmiertelnicy mogą stracić głowę, nie tylko pół kobiety, pół ryby potrafiące poświęcić się dla ludzi, ale też bywają okropne i okrutne oraz zwodnicze. Każdy kraj ma swoje wyobrażenia na ich temat. Do tego każda społeczność nazywa je nieco inaczej. Łączy je jedno: tam gdzie jest woda są też wyobrażenia, baśnie, legendy i mity na temat wodnego ludu. Pisarka doskonale zbiera w całość opowieści z całego świata. Mamy tu piękny podział ze względu na kontynenty i regiony. Na mapach możemy zobaczyć poszczególne postaci, ale też są na nich zaznaczone najważniejsze zwierzęta, państwa, do których się udajemy. O każdej bohaterce lub bohaterze znajdziemy niewielką ilość tekstu, ale moim zdaniem wystarczającą, aby móc sobie je wyobrazić, poznać cechy, niezwykłe umiejętności. Znajdziemy tu nie tylko syreny, ale są też selki, duchy wody i a nawet bóstwa. Wodny lud to kobiety, które zmieniły się w ryby, władcy mórz i oceanów, obrońcy istot żyjących w wodzie. Ich pałace są niezwykłe. Ich wygląd także zależy od miejsca akcji, wierzeń ludów. Do tego dowiadujemy się, że niektóre syreny pojawiały się między ludźmi, potrafiły zmieniać postać, wchodziły w związki z ludźmi. Traka przejrzystość sprawiła, że sięgnęłyśmy po najnowszy tom o wróżkach.
„Atlas wróżek. Magiczny lud z różnych stron świata” pozwala na uświadomienie sobie jak niesamowicie różnorodny i bliski ludzkiemu jest świat wróżek. Są tu postacie dobre i pomocne, ale bywają też i złe. Do tego każda specjalizuje się w określonej rzeczy, zamieszkuje dany teren i można je zobaczyć, kiedy spełni się określone warunki. Właśnie w ten sposób przedostały się do nas informacje o ich istnieniu. Dzięki tej książce wchodzimy do świata opowieści popularnych w określonym regionie. Przyglądamy się skrzatom i duszkom leśnym oraz domowym, opiekunkom zwierząt, ale i też takim, które mogą wywołać choroby. Niewielka publikacja po raz kolejny okazuje się wspaniałym przeglądem różnych kultur, dostrzeganiem w nich podobieństw. Różnice pokazane są w ciekawy sposób, dzięki czemu wzbudzają zaciekawienie młodych czytelników.
Niesamowite bogactwo znajdziemy też w najnowszym atlasie. Tym razem autorka zabiera nas na spotkanie ze smokami. Przygoda z tymi mitycznymi istotami tradycyjnie zacznie się od mapy świata. Mamy okazję przyjrzeć się jak wygląda rozmieszczenie tych istot, zobaczyć różnorodny wygląd, zastanowić się, jak wielki wpływ na ich wykreowanie miały żyjące w danym obszarze zwierzęta. Dalej zaczynamy wędrówkę po poszczególnych kontynentach i konkretnych krainach. Uświadomimy sobie, że każdy kraj ma swojego smoka, a nawet ich gromady. Bogactwo gatunków, kolorów przypomina świat zwierząt. Do tego są niesamowicie różnorodne pod względem charakterów. Jedne bywają pomocne i opiekuńcze, a inne śmiertelnie niebezpieczne. Anna Claybourne podsuwa nam też legendy o poszczególnych magicznych gadach. Poznajemy metody zachowania się w ich towarzystwie. Nie brakuje tu też tematu świąt i zabaw związanych ze smokami.
Tekst dopełniają piękne ilustracje, które z jednej strony pozwalają na wyobrażenie sobie smoków, a z drugiej budują klimat niezwykłości i magii. Będzie to zdecydowanie fantastyczna lektura dla młodych czytelników uwielbiających opowieści o magicznych istotach.
Cudowne opowieści wzbogacono wspaniałymi ilustracjami Phama Quanga Phuca zbliżonymi stylistycznie do ilustracji Mireny Asiainy Lory, które były w dwóch poprzednich tomach. Nadały one publikacji wyjątkowy klimat, który z jednej strony jest ciepły, a z drugiej bywa mroczny, nawiązujący do dawnych ilustracji w księgach. Solidna oprawa, bardzo dobrze zszyte strony sprawiają, że książka jest estetyczna i trwała. „Atlasy legend” to zdecydowanie ciekawa propozycja czytelnicza dla miłośników fantastyki, legend i mitów.










niedziela, 3 listopada 2024

"Akiko. Szukaj i znajdź"


Czy może istnieć kociorożec? Pewnie tak samo jak jednorożec. W naszym domu bardzo długo ulubiona zabawką był króliczegaz (króliczek ze skrzydłami), więc kot z rogiem pięknie wpisał się w naszą potrzebę poznawania i wymyślania fantazyjnych bohaterów i ich światów. „Akiko” skradł nasze serca formatem i zawartością.
Po otwarciu kartonowej książki przenosimy się do cudownego świata niezwykłego koziorożca. Mamy tu miasto, w którym żyje zwierzęcy bohater. Oczywiście nie jest jedynym niezwykłym zwierzakiem w tym cudownym świecie. Wśród baśniowych domków, bujnej zieleni, ścieżek biegnących po tęczy zobaczymy wiele kociorożców. Jedne odpoczywają w tęczowych hamakach, inne jeżdżą na deskorolce lub rolkach, zjeżdżają ze zjeżdżalni, cieszą się zapachem świeżego jedzenia, bawią na placu zabaw, odwiedzają się, śpią, wygrzewają leżąc na dachach, latają na gwiazdkach. Rozkładówka tętni życiem, a jednocześnie daje poczucie odpoczynku, sielanki.
Kolejne strony przeniosą nas w różne pory roku i święta. Mamy tu urodziny urządzane w parku, jesienny ogród i las, bibliotekę z przytulnym kominkiem, plażę latem, zimę na stokach górskich. Odwiedzimy też ogród, żeby dokładnie przyjrzeć się, co tam jest uprawiane, udamy się w podróż do świata, w którym ważne zabytki znajdują się tuż obok siebie. Brak tekstu daje młodym czytelnikom duże pole do popisu, opowiadania własnych historii, skupiania się na określonym szczególe. Pod każdą rozkładówką znajdziemy mnóstwo szczegółów do wyszukania.
Takie zadania są jednym ze sposobów umilania czasu naszych pociech, rozwijania ich spostrzegawczości i koncentracji, zachęcania do liczenia oraz pozwalającego na stawianie nowych wyzwań. Wszystkie te zdolności przeplatają się i uzupełniają. Spostrzegawczość jest ściśle związana z koncentracją, umiejętnością dopasowania, znalezienie wspólnych cech. Im więcej ćwiczymy tym jesteśmy w tym lepsi. Ważna jest tu też szybkość rozwiązywania zadania, a także umiejętność analizy. Można ją ćwiczyć przez wskazywanie określonych elementów na ilustracjach lub przy pomocy specjalnych publikacji zawierających wiele szczegółów. „Akiko” jest publikacją, która zapewni taką aktywność. Oglądanie szczegółów, przyglądanie się aktywności bohaterów zdecydowanie pobudzi wyobraźnię.
Kartonowa książka zawiera duże ilustracje z wieloma szczegółami zachęcającymi do wodzenia palcem po odwiedzanych miejscach. Prosta kreska, miłe dla oka kolory i podsuwanie szczegółów kojarzących się z różnymi porami roku będą świetnym punktem wyjścia do opowieści o zmianach w przyrodzie.
Zapraszam na stronę wydawcy






Seria "Ruchome bajki": "Kot w butach", "Pinokio" i "Trzy małe świnki"


Klasyczne baśnie zawierają motywy powracające do czytelników w różnych formach. Dokładna znajomość tych tekstów, zauważenie schematów pozwala na poszukanie nawiązań. Oswajanie z ważnymi w naszej kulturze opowieściami może być ciekawą formą zabawy, którą zapewnią wszelkiego rodzaju ruchome elementy skutecznie przyciągające dziecięcą uwagę. Połączenie ich z pięknymi ilustracjami i ciekawymi dla określonego poziomu rozwoju treściami sprawia, że młody czytelnik chętnie po nie sięga. Szczególnie dobrze sprawdzają się one na początkowym etapie nauki, czyli wtedy, kiedy dziecko wchodzi w świat mowy, podejmuje pierwsze próby wypowiadania słów, uczy się ich znaczenia. Takie publikacje będą bardzo pomocnym materiałem rozwijającym ciekawość oraz zachęcającym do wykonywania ćwiczeń. Oczywiście nie ma uniwersalnego wieku, w którym ten proces przebiega. Jedno jest pewne: to świetny materiał do pracy z dzieckiem.
Rozwijanie mowy, zainteresowania książkami, zachęcanie do obserwowania otoczenia, poszerzania osobistego słownika i ćwiczenie koncentracji to bardzo ważne elementy wpływające na potencjał naszego dziecka. Jako materiał do pracy z dzieckiem świetnie sprawdzają się tu książeczki z wielokrotnie polecanej przeze mnie serii „Akademia Mądrego Dziecka” wydawanej przez HarperKids. Każda z publikacji pozwala na efektywną pracę z pociechą, przygotowanie do przedszkola oraz szkoły, a także jest świetnym materiałem terapeutycznym. Każdy z „cykli” książek pozwala pracować nad wieloma obszarami umiejętności młodych czytelników. Zwłaszcza, że w każdej zawsze jest przewodnia zdolność oraz tematyka. I tak właśnie jest w książeczkach „Pierwsze słowa”. Znajdziemy wśród nich publikacje poświęcone, domowi, lasowi, kolorom, dzikim zwierzętom, strażakom, muzyce, młodym zwierzętom, nocy, ciału, zwierzętom domowym, grom zespołowym, urodzinom, jedzeniu, porom roku, placom budowy, zabawkom, zmysłom rodzinie, ubraniom i warzywom. Innym cyklem jest „Kolorowy świat”. Znajdziemy wśród nich publikacje poświęcone małym zwierzętom, gospodarstwu, pojazdom i przedszkolu. Ruchome elementy znajdziemy też w serii „Mój świat” zabierający młodego czytelnika w obszar relacji, uczenia samodzielności oraz emocji. „Pokochaj naturę” pomoże w bliższym poznaniu pająków, pszczół, motyli i biedronek. Seria „Poznajmy dinozaury” stworzona jest dla małych miłośników prehistorycznych gadów. Poza Akademią Mądrego dziecka mamy serię „Ruchome bajki” zabierającą nas do świata klasycznych baśni.
Jak widzicie tematyka książeczek z ruchomymi elementami jest naprawdę różnorodna i bogata i tych pierwszych słów będzie naprawdę bardzo dużo. Wszystkie zawierają różnego rodzaju okienka lub elementy to przesuwania, poruszania skutecznie przyciągające uwagę i pomagające w odkrywaniu, że to, co niewidoczne (zakryte) też istnieje, mamy tu pozór ruchu, przez poruszanie różnych elementów. Wszystkie te lektury poza oswajaniem ze światem, poszerzaniem wiedzy o nim mają ważną funkcję wspomagania rozwoju mowy. Dziś opowiem Wam o „Ruchomych bajkach”. Z tej serii mamy trzy publikacje: „Kot w butach”, „Pinokio” i „Trzy małe świnki”. Każda zawiera uproszczoną wersję historii. Uważam, że są bardzo dobrze dostosowane językowo do potrzeb i możliwości małego czytelnika. Zdania mamy tu proste i niedługie, a na każdej stronie znajdziemy piękne ilustracje i ciekawe sposoby na zmienianie ich.
Kartonowe książeczki z serii „Ruchome bajki” wprowadzają nasze dzieci w proste słownictwo, pozwalające na poznanie popularnych tekstów kultury. Do tego zawierają elementy ruchome, czyli materiał świetnie przyciągający dziecięcą uwagę, bo cóż może być ciekawszego niż możliwość odkrycia tajemnicy, czy zobaczenia alternatywnego wyglądu ilustracji lub odpowiedzi na pojawiające się w publikacji pytanie. Możliwość lekkiej zmiany ilustracji, podglądania co jest w środku pozwala na rozwój wielu umiejętności. Bazuje ona na takich prostych zabawach jak wyrzucanie zabawek poza łóżeczko i sprawdzanie, czy one są i czy są takie same jak przed wyrzuceniem czy turlania różnych przedmiotów. Tu mamy tę samą próbę odkrywania świata, rozwijania myślenia ontologicznego, dostrzegania, że to, co poza naszym wzrokiem ciągle istnieje. Takie lektury także doskonale rozwijają motorykę małą i koordynację. Przewracanie stron, wyszukiwanie elementów wprawiających inne w ruch, dostrzeganie podobieństw i różnic pozwala ćwiczyć koncentrację oraz spostrzegawczość. Takie lektury zachęcają maluchy do opowiadania o tym, co się zmieniło na ilustracji. W książkach znajdziemy podstawowe słownictwo związane z określonym tematem. Publikacje zawierają zabawy w skojarzenia, logiczne i globalne myślenie. Całość bardzo prosta, kolorowa, przejrzysta i zapewniająca zdobycie sporej wiedzy w czasie przyjemniej zabawy, którą można rozwinąć przez wykorzystanie publikacji do poszukiwania przedmiotów z ilustracji we własnym domu. Ciekawym pomysłem będzie także wykonanie papierowych rzeczy lub karty z ilustracjami przedmiotów zbliżonych to tych z książek. W czasie czytania zadaniem dziecka będzie znalezienie przedmiotu na ilustracji i w kartach (w sumie to czekam na publikację, która w swoim zestawie będzie miała takie pomoce), a następnie w domu (dziecko może ruszyć na poszukiwania z kartą). To wpłynie pozytywnie na rozwój koncentracji, pomoże utrwalić słownictwo, dostarczy odpowiedniej ilości aktywności fizycznej, która pomoże zachęcić bardziej ruchliwe dzieci do pracy z książką.
Całość przemyślana, dobrze opracowana, wzbogacona pięknymi, estetycznymi, prostymi ilustracjami. Solidna oprawa, grube, kartonowe strony pozwalają na sięganie po lekturę kilkumiesięcznymi pociechami. Przyciągające wzrok proste ilustracje w ciepłych kolorach sprawiają, że książka jest atrakcyjna dla dzieci. Książki idealnie sprawdzą się też w przypadku dzieci z zaburzeniami mowy. Proponowane przeze mnie ćwiczenia pozwolą na rozwijanie reakcji dziecka na komunikaty dorosłego, pomogą w kształtowaniu spostrzegawczości, pomogą w nauce wymawiania wyrazów oraz mogą stać się dodatkową pomocą w czasie wprowadzania komunikacji alternatywnej. Cała seria rewelacyjna!
Zapraszam na stronę wydawcy