poniedziałek, 5 maja 2014

Michał Krupa


W czasach moich studiów pani profesor od literatury współczesnej promująca powieści i opowiadania pewnego wrocławskiego pisarza, który pisania się nie uczył na studiach (skończył politechnikę) powiedziała, że pisarzy dzielimy na: zawodowych i amatorów. Po czym stwierdziła, że amatorzy wkładają w książki więcej serca, dlatego czyta się je lepiej. „Zawodowcy udziwniają, a to szkodzi książkom”. Po dziesięciu latach, setkach przeczytanych książek ciągle zgadzam się z nią. Do pisarzy amatorów mogę śmiało zaliczyć Michała Krupę, o którego książce "Cześć, mam na imię Michał" pisałam i polecałam ją w miesięcznym podsumowaniu.
Dziś zapraszam Was na naszą rozmowę wokół życia i książki.
AS: Skąd pomysł na książkę o właśnie takiej tematyce? Uzależnienie od gier raczej nie jest poruszane w literaturze, a na pewno nie tak opisowo, jak u ciebie. Skąd czerpałeś inspiracje?
Michał Krupa: Pomysł na książkę wziął się właściwie z mojego życia i tego, przez co przeszedłem. W pewnym sensie dojrzałem do tego, by spojrzeć na to w sposób najbardziej obiektywny. Hazardzista ma tendencję do mataczenia, by całość wyglądała mniej tragicznie. Może akurat moja historia nie była jakaś bardzo nietypowa, ale również stresująca w dość znacznym stopniu. Aby zwiększyć dramaturgie wprowadziłem do książki historie zasłyszane od innych uzależnionych. Ta książka jest dla mnie czymś więcej niż tylko książką. To w pewnym sensie nowy etap w moim życiu. Generalnie jestem wesołym człowiekiem ze specyficznym poczuciem humoru. Po co babrać się w historii jeżeli można odkreślić ją grubą kreską i być po prostu sobą? Ja właśnie tak zrobiłem i napisałem już następną książkę bliższą mojej naturze: „ Łosoś norwesko – chiński”. Jeśli chcesz to mogę ci ją przesłać.
AS: Bardzo chętnie przeczytam. Przez pierwszą książkę stałeś się jakby moim ulubieńcem. Zaczynanie fabuły od końca jest bardzo trudne i tobie się to udało. Jeśli chodzi o treść książki i reakcje ludzi na nią, czy nie bałeś się, że ludzie spojrzą na książkę jak na uzewnętrznianie? A co ze wstydem? Tym, co ludzie mogą powiedzieć?
Michał Krupa: Wstyd oczywiście pojawia się i daje o sobie znać bardzo często. Zdrowienie jednak nie polega jedynie na zaprzestaniu robieniu czegoś np. grania. To jest proces złożony z wielu czynników. Egoizm. W uzależnieniach bardzo ważny jest egoizm, czyli myślenie o sobie i swoim zdrowiu. Polska jest niestety krajem bardzo nietolerancyjnym. Wszystko, co odbiega od normy jest piętnowane. Począwszy od samotnej matki z dzieckiem, poprzez inny kolor skóry i wyznania do także osób chorych. I nie mam tutaj na myśli uzależnionych. Powiedz tak szczerze czy nie zaobserwowałaś np. jak ludzie się gapią na łysych po chemioterapii? Albo wózkowiczów? Co oni za to mogą, że są chorzy?! W naszym społeczeństwie ludzie często stają się wyrzutkami TYLKO, dlatego że są inni i to nie z własnego wyboru. Uzależnienie to też choroba. I dochodzę tym krótkim wstępem do konsensusu. To, co ludzie o tym powiedzą mam najzwyczajniej w czterech literach. Kiedyś bardzo się przejmowałem, ale teraz mogę z każdym o tym rozmawiać otwarcie patrząc mu w oczy. Wyrazem tego jest właśnie ta książka. Czy się w niej uzewnętrzniam? Możliwe. Nigdy sie nad tym nie zastanawiałem i nigdy nie traktowałem tego tekstu jak pewnego rodzaju spowiedzi. Dla mnie osobiście stanowi ona pewien rachunek sumienia: na ile jestem wstanie powiedzieć prawdę o sobie przed sobą. Myślę, że wyszło nieźle i potrafiłem udźwignąć ten ciężar. Teraz, po jej wydaniu czuję sie o wiele lepiej. Zero tajemnic, pełna otwartość. Mam nadzieję, że trochę pomogłem nią innym.
AS: Z czym było najtrudniej? Co w terapii sprawiało największe problemy? W jaki sposób na nowo odbudowałeś życie? Udało ci się poukładać to, co "rozwaliłeś"?
Michał Krupa:  Najtrudniej było ze spojrzeniem osobom skrzywdzonym przeze mnie w oczy. Ta pierwsza rozmowa, przyznanie się. Potem chyba problemem była pustka. Nie pieniądze stały na pierwszym miejscu. Gdy zaprzestałem grania to właśnie ta pustka i zaburzone emocje. Często popadałem w złość, obrażałem się, ale także w euforię i samozadowolenie, pychę. To wszystko trzeba było ustawić na nowo. Musiałem na nowo nauczyć się panować nad własnymi emocjami. Byłem jak dwulatek w dorosłym ciele. Bardzo ważne było dla mnie znalezienie stabilnej regularnej pracy. Bez niepotrzebnego stresu. Starałem się – i robię to nadal – planować dzień i tydzień w miarę dokładnie tak by zawsze znalazło się miejsce na pracę, obowiązki i odpoczynek. Każdy czynnik jest ważny i nie może go zabraknąć. Pustkę po hazardzie powoli zapełniałem czymś innym. Teraz jest to w dużej mierze sport. Biegam regularnie i startuję w maratonach. Ostatnio także pisanie, ale jest to raczej odskocznia od kanapy i telewizora. Mam również inne pasje, którymi się zajmuję i właściwie to nie myślę już o graniu, ale wiem też, że nigdy nie uwolnię się od bycia uzależnionym i trzeba, jak to się mówi, „czuć klimat”. Rozumiem to w ten sposób, że gdy pojawiają się objawy nawrotu to znaczy, że gdzieś po drodze nawaliłem, lub zbyt byłem pewny siebie i przegiąłem.
Jeśli chodzi o naprawianie „rozwalonego to wiele rzeczy, utraconych ludzi już nie da się naprawić i odzyskać. Z różnych powodów. Choćby, dlatego że nie mam pojęcia, gdzie obecnie się znajdują. Myślę jednak, że wiele udało mi się ocalić i odzyskać. Ten temat jednak nadal jest otwarty i chyba nigdy go nie zamknę. Szczególnie teraz po napisaniu książki.
Czasami żałuję, że ją napisałem, mówiąc tak między nami. Rozgrzebałem stare rany wielu ludziom, ale wierzę, że te świeże szybciej i lepiej się zabliźnią. Jednak poczucie krzywdy pozostaje, nawet tłumacząc sobie, że to nie byłem ja, tylko ten chory Michał. Czasami jednak – tak jak już mówiłem – żałuję, że ją napisałem i nie zacząłem mojego pisania właśnie od „Łososia norwesko-chińskiego”.
AS: Patrzyłeś na książkę, jako swego rodzaju spowiedź, by uzyskać rozgrzeszenie?
Michał Krupa: Nie o żadnej spowiedzi nie ma mowy. Odbyłem parę rozmów w cztery oczy i to mógłbym uznać za pewnego rodzaju spowiedź. A z rozgrzeszeniem to różnie bywało. Byli tacy, którzy go nie dali, ale tak to już jest w życiu. Wydaje mi się, że w stosunku do tych osób zrobiłem wszystko co mogłem, by mi przebaczyli. Z tej strony czuję się dobrze, choć z małą nutką niedosytu. Jeszcze raz powtórzę. Ta książka jest czymś w rodzaju zamknięcia dla mnie pewnego etapu w życiu. Coś w tym stylu, ponieważ hazardzistą będę do końca życia, mam nadzieję, że niegrającym. Pod koniec pisania książki uzmysłowiłem sobie, że jest to świetna lektura, dla rodzin uzależnionych, jak i dla tych, których problem dotyczy. Czyli książka stała się dla mnie mniej osobista, mniej prywatna, ponieważ chciałem uzmysłowić jak największej ilości osób, jakie spustoszenie niesie szeroko rozumiane uzależnienie.
AS: Jak teraz wygląda twoje życie?
Michał Krupa: Może to nie jest modne wśród Polaków, ale powiem, że jestem zadowolony ze swojego życia. Jestem bardzo aktywnym człowiekiem i to nie tylko fizycznie.
Pragnę jednak nadmienić, że stan ten, cała moja przemiana oraz nowa energia do pozytywnego myślenia, nie byłaby możliwa gdyby nie bardzo bliska mi osoba. Był ona ze mną od początku. Zmagała się ze mną grającym, potem niegrającym i tak wytrwała przy mnie aż do dzisiaj. Mówię tutaj o mojej żonie. Sam nie wiem jakby to wszystko skończyło się bez niej. Raczej nie na pisaniu książek. Mam nadzieję, że choć w minimalnym stopniu zrekompensowałem jej to co przeze mnie przeszła. Mam także nadzieję, że jest obecnie ze mną szczęśliwa.
Pracuję, rozwijam się i stawiam sobie cały czas nowe wyzwania. Ot nowy maraton albo książki, których nigdy nie miałem czasu przeczytać. Robię rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. Oczywiście wszystko z umiarem, bo najważniejsze dla mnie jest by zachować abstynencję. By tego dokonać bezwzględnie muszę zachować umiar we wszystkim, co robię. Ale da się z tym żyć. Nie za dużo pracy i nie za dużo wolnego czasu. Oczywiście nie sprawdzam mojej odporności na hazard. Omijam wszelkie gralnie i kasyna. Totolotek, bukmacherka to są tematy zakazane dla mnie, ale tak jak kiedyś traktowałem to wszystko jak zakazane jabłko, no wiesz masz ochotę, ale nie możesz, to nie dla ciebie, tak teraz sam w głębi siebie tego – czyli hazardu – nie chcę. Dobrze mi z tym, a pustkę po graniu już dawno zapełniłem czymś o wiele bardziej przyjemnym i nie chcę tego stracić.
AS: Wydajesz kolejną książkę. Czym tym razem nas zaskoczysz?
Michał Krupa: Tak, czekam na wydanie mojej nowej książki. Podobno jest już w drukarni a następna czeka w kolejce. „Łosoś norwesko-chiński” jest komedią. Od początku do końca ma ona śmieszyć i bawić. Nie ma w niej jakiś ukrytych przesłań. Po prostu lekka lektura na mroźna letnie dni. Nowa książka jest prawdziwym odzwierciedleniem mnie i mojego nastawienia do życia. Czyli trochę wyluzować, nie brać wszystkiego na serio i przede wszystkim potrafić się uśmiechnąć w zwykły dzień a nie tylko przy specjalnych okazjach.
AS: W takim razie z niecierpliwością czekam na nią.
Twórczość Michała Krupy:
„Łosoś norwesko-chiński” (przybliżona data premiery 2014)

1 komentarz: