czwartek, 18 września 2014

Kurt Weber "Dokumenty podróży"

http://zaczytani.pl/ksiazka/dokumenty_podrozy,druk
Kurt Weber, Dokumenty podróży, Gdynia „novae res” 2014
Kurt Weber – reżyser dwóch filmów: Pod jednym niebem (1955) i Racjonalizator (1950), do którego napisał też scenariusz (większą ilością scenariuszy nie zgrzeszył). Bardziej powinien być znany jako człowiek od zdjęć i to dobrych zdjęć filmowych (lista filmów jest dość długa). Z racji wieku wiódł dość skomplikowane życie. Należy do pokolenia dzieci, którym lata szkolne przerwała wojna, a kiedy już wchodził w dorosłość Polska znalazła się pod radzieckim zaborem. Nigdy nie byłam przekonana do niego jako reżysera ani aktora (zdarzało mu się grać samego siebie). Po autobiografię „Dokumenty podróży” sięgnęłam z czystej ciekawości jego sposobu opisania tamtych trudnych dni. Ostatnio takich książek miałam całe stosy i były to albo relacje ścisłowców (np. „Z partią i mimo partii”) czy przeciętnych humanistów (np. „Ene”), które doskonale oddawały klimat dzieciństwa usłanego walką o przetrwanie. Byłam ciekawa spojrzenia na czasy wojny osoby, której rodzina miała zdecydowanie lepszą pozycję finansową niż bohaterowie innych (ojciec fabrykant). Operator filmowy obnaża przed swymi czytelnikami sposób kreowania wizerunku i faktyczną trudną sytuację rodzinną oraz walkę o życie podczas wojny i po wojnie, a później zdobywanie nowych umiejętności. Wszystko to jest wplecione w liczne podróże, jakby hasłem przewodnim jego życia było: „życie to podróż”.
Autobiografia została napisana bardzo przystępnie i z poczuciem humoru, a jednocześnie ze swoistą dziecięcą/młodzieńczą/dorosłą naiwnością, której najlepszym przykładem będą wspomnienia dotyczące bar micwy kuzyna:
„Jeść mi się odechciało, bawić mi się odechciało – a wszystko to na myśl, że będę musiał modlić się publicznie na oczach pięciuset krytycznych gości. Nawet na myśl mi nie przyszło zapytać, jak to było u ojca, skoro zauważyłem, że on sam modli się raz do roku, w Jom Kippur, i to z niemieckiego, a nie z hebrajskiego modlitewnika.
Byłem kompletnie sparaliżowany myślą, że czeka mnie odprawienie bar micwy w synagodze. W tym srachu i bezsilności prosiłem przed zaśnięciem Pana Boga, aby „coś zrobił” i mnie jakoś wyratował z tej opresji.
I Pan Bóg wysłuchał mojej modlitwy i zrobił „coś”. Wybuchła II wojna światowa i rozwiało nas na cztery strony świata. I mowy nie było ani o synagodze, ani nawet o bar micwie. Ja wiem, że straszna okazała się cena, jaką narody zapłaciły za to, że nie musiałem odprawiać bar micwy. Ale ja doprawdy – nie chciałem tak radykalnie. Ja chylę się w respekcie i pokorze przed wszystkimi, którzy tę moją myśl uważają za bezczelność i świętokradztwo. Ja nie tak chciałem. Z naszej dwudziestokilkuosobowej rodziny Weberów pozostało po wojnie osiem osób”.
„Dokumenty podróży” polecam wszystkim, którzy lubią ciekawe książki autobiograficzne znanych osób oraz miłośnikom kina, a także historii. Autobiografię Kurta Webera czyta się jak dobrą powieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz