poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Natasza Socha "Dwanaście niedokończonych snów"

Natasza Socha, Dwanaście niedokończonych snów, Bielsko-Biała „Pascal” 2017
Święta to taki czas, w którym magia się dzieje czy tego chcemy czy nie.
„Boże Narodzenie tak naprawdę ma bardzo ułatwione zadanie. Trzeba je kochać, bo wkomponowało się w najbardziej ponury okres roku. Krótkie dni, długie noce. Ciemność zabierająca jasność dnia, dominujące popiel i szarość. Mokre poranki, chłodne popołudnia, zamarzające wieczory. Najpierw preludium wygrywa listopad, potem grudzień przejmuje pałeczkę. I nagle pojawia się Boże Narodzenie. Błyszczące, kolorowe, z powtarzającym się cyklem narodzin, z wiarą, że ten ponury okres niedługo się skończy, że właściwie styczeń to już przebiśniegi, a przebiśnieg zapowiada wiosnę.
Okołoświąteczna wiara w cuda”.
Czas przed świętami to okres pełen magii, spełniających się życzeń, dziwnych wydarzeń, odmieniania swojego życia, przewracania do góry nogami priorytetów, godzenia z własnymi słabościami, wybaczania sobie błędów. Tego właśnie doświadczą kolejni bohaterowie świątecznej książki Nataszy Sochy „Dwanaście niedokończonych snów”. Historia zaczyna się bardzo spokojnie od wejścia w pudełkowy świat eterycznej Momo (Monika Morys), jej matki porzuconej przez partnera i ciotki Rebeki wyrażającej swoje myśli czasami zbyt dosadnie. Podobnie, jak we wcześniejszej świątecznej publikacji, „Biuro przesyłek niedoręczonych”, spotykamy tu dorosłą bohaterkę poszukującą swojego miejsca w życiu. W obu lekturach spotykamy niezwykłą, tajemniczą i ulatniającą się Milę, która pomaga odmienić życie, zachęca do odwagi. Nic poza tym obie te książki nie łączy. Nie trzeba znać jednej książki, by sięgnąć po drugą.
W „Dwudziestu niedokończonych snach” mamy po raz kolejny bohaterkę nieśmiałą, wycofaną, przemykającą się przez życie i nieprzejmującą się rozwodem, który okazał się uwieńczeniem nudnego, pustego emocjonalnie związku, do którego doskonale pasuje opis: „Są ludzie, którzy lubią być zaskakiwani, większość jednak wybiera emocjonalny letarg. Zwłaszcza w relacji z najbliższą osobą”.
Wchodzimy w świat samotnej, wycofanej emocjonalnie kobiety, która przestała doświadczać emocji po odejściu ojca.
„Momo ma dwadzieścia osiem lat.
To za dużo, by śnić o rycerzu, i za mało, by z tego zrezygnować”.
Za to odpowiednio dużo by być samodzielnym, mieć nudne, poukładane życie, wprowadzić niezwykły minimalizm sprawiający, że dom kojarzy się z hotelowym apartamentem, w którym dopiero ktoś na zamieszkać. Temu zaskakującemu trwaniu w próżni z boku przygląda się Pati (matka), która chciałaby wprowadzić jakieś zmiany w życie córki, ale w kontakcie ubranej na czarno i mieszkającej w idealnie białym mieszkaniu czuje się bezradna.
„Nie można za kogoś zjeść obiadu, nie można za niego przeczytać książki i ubrać czerwoną sukienkę. W ogóle nie można za kogoś zrobić więcej, niż ktoś sam chce, a najmniej są z tym pogodzeni właśnie rodzice. Zwłaszcza matki, które muszą być czasem również ojcami i kompletnie nie wiedzą jak”.
Tworzone przez Momo niezwykłe rzeczy pełne chaosu są przeciwieństwem jej życia, w którym każda minuta jest przewidywalna, każda rzecz ma swoje miejsce, każde wydarzenie dokładnie zaplanowane i przewidywalne. Taka też ma być Wigilia. Życie płata jej jednak figla i w jej  codzienność wkradają się zadziwiające sny inspirujące do tworzenia nowych rzeczy, wyjścia do piekarni na kawę. Tak zaczyna się jej znajomość z Milą wcielającą się tym razem w rolę piekarki gotowej o każdej porze dnia i nocy poczęstować gorącym napojem i rogalikiem. Otwarcie się na świat doznań wywraca życie Momo do góry nogami i pozwala rozwikłać zagadkę w odległej przeszłości.
„Dwanaście niedokończonych snów” Nataszy Sochy przepełnione jest magią i przewidywalną fabułą, którą bohaterzy ubarwiają swoimi osobowościami. Po raz kolejny do rąk czytelników trafia opowieść o marzeniach i pragnieniach, które pewnego świątecznego dnia zostaną spełnione i nasze życie nabierze kolorów, wedrą się w nie intensywne zapachy ziół, owoców, wypieków, a wszystko to w towarzystwie najbliższych. Takie święta będą przypominały te z czasów dzieciństwa, kiedy to dostawaliśmy wymarzoną zabawkę i nie będzie to wyśmiana przez ciotkę Rebekę Barbie, a dom pachniał goździkami, cynamonem, miodem, żywą choinką i pomarańczami, które właśnie w tym okresie trafiały do sklepów i tylko wtedy można było rozkoszować się ich smakiem.
Natasza Socha z wielką wprawą kreśli portrety poszczególnych postaci. Każdy jest tu niezwykły, niepowtarzalny, ma swoją gamę zalet i wad, na które trzeba przymknąć oko, by odkryć wartość tych, którzy tworzą z nami niezwykły organizm jakim jest społeczeństwo. Pisarka dzieli się ze swoimi czytelnikami poglądem, że nic, co robimy nie pozostaje bez wpływu na świat. Każdy najmniejszy gest ma znaczenie, dlatego musimy unikać zła i wzajemnie sobie pomagać oraz próbować zrozumieć decyzje innych, akceptować je i wychodzić naprzeciw bliskich z otwartym sercem, które pomoże nam znaleźć przepis na szczęście.
„Poza tym nie ma jednego hygge. Każdy ma własne algorytmy szczęścia i to, co dla jednego jest metafizyczne, innego zabija ckliwością”.
„Podobno nie popełniamy w swoim życiu błędów, a każda decyzja, nawet ta, która po jakimś czasie okazuje się nietrafiona, tak naprawdę jest tylko kolejnym elementem składającym się na nasze doświadczenie. Każdy wybór czemuś służy, podobnie jak każdy brak wyboru”.
„Każdy wybór czemuś służy, podobnie jak każdy brak wyboru”.
„Śnimy, żeby zobaczyć różne warianty własnego życia”.
„Wydawać by się mogło, że dojrzałość docenia czas, a czas doceniony w nagrodę zwalnia, ale to nieprawda. Im głębiej w życie, tym szybszy bieg, nawet jeśli człowiek już nie nadąża”.
 „Zakochanie to nie decyzja. Brak w nim logicznego wyjaśnienia, brak racjonalizmu”.
„Podróżowanie jest wyzwaniem. Zmusza człowieka do zaufania obcym ludziom, obcym sprzętom, obcym miejscom do mieszkania. Nic nie jest takie, jak sobie wyobrażamy, a wewnętrzna równowaga zostaje gwałtownie zachwiana. Zarazem mówi się, że podróżowanie jest magiczne i że wraca się z niego kompletnie odmienionym”.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz