środa, 31 maja 2023

Virginia Feito "Pani March" - cytaty


„Doceniamy sztukę, gdy rozumiemy, co artysta chciał wyrazić. Nie zawsze musimy chcieć powiesić obraz w salonie”.
„Wzięła książkę. Wydała jej się ciężka, jej palce pozostawiały tłuste ślady na lśniącej powierzchni okładki. Dotknięcie wytrąciło ją z równowagi. Okładka była dziwnie gładka, jak skóra węża, którego musiała kiedyś wziąć do ręki w czasie szkolnych zajęć z biologii. Nerwowo otworzyła powieść, szukając dedykacji. Zerknęła na stronę tytułową i początek pierwszego rozdziału, potem znowu na stronę tytułową. Niczego nie znalazła. Było to dziwne, ponieważ George zawsze zaczynał powieści od dedykacji. W jednej z dawnych książek uhonorował również panią March. Po jej opublikowaniu poprosiła, by umieszczał autografy dla przyjaciół właśnie na tej stronie, bo chciała zwrócić na siebie uwagę”.
„Budynek, o niewielkich kwadratowych oknach z małymi kwadratowymi klimatyzatorami, był w ciągu dnia pilnowany przez umundurowanego, służbistego portiera, który pozdrowił panią March, gdy weszła do holu. „Jest uprzejmy, ale mną gardzi” – pomyślała. Zawsze to podejrzewała, choć przypuszczała, że traktuje w ten sam sposób wszystkich pozostałych lokatorów. Jak mógł nimi nie gardzić, skoro musiał im służyć i przystosowywać się do ich zwyczajów? Żyli w luksusie i nie raczyli nawet na niego spojrzeć. A może inni sąsiedzi próbowali czegoś się o nim dowiedzieć? Może traktuje ją ozięble, bo nigdy nie interesowała się jego życiem prywatnym, nigdy nie zauważyła, że nosi obrączkę, nie zwracała uwagi, czy ozdabia recepcję dziecięcymi rysunkami? Musi ją uważać za nieciekawą, godną pogardy, zwłaszcza w porównaniu z innymi mieszkankami budynku – emerytowanymi tancerkami baletowymi, byłymi modelkami i dziedziczkami wielkich fortun (kilkoma)”.
„George March wydał kolejną powieść. Był to duży tom, na okładce znajdowała się reprodukcja starego holenderskiego malowidła przedstawiającego podręczną skromnie dotykającą szyi. Pani March minęła imponującą piramidę egzemplarzy w twardej oprawie na wystawie jednej z księgarń w sąsiedztwie. Książka, wkrótce mająca zostać uznana za opus magnum Georgeʼa Marcha, pojawiała się już na listach bestsellerów i w klubach książki – pani March na razie o tym nie wiedziała – sprzedawała się nawet w rzadziej uczęszczanych księgarniach i entuzjastycznie polecali ją sobie przyjaciele. „Czytali państwo nową książkę Georgeʼa Marcha?” stało się modnym sposobem nawiązania rozmowy na przyjęciach”.
„Nie spała dobrze. Dręczyły ją koszmary, zmieniała się w inne kobiety, pożyczając ich twarze odbite w lustrach. Kradła im domy i życia, rozpaczliwie próbując ratować ich małżeństwa i pozycję społeczną”.
„Poczucie winy jest dla odważnych. Wyparcie dla reszty”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz