Szymon Nowak to urodzony w 1973
roku w Skierniewicach historyk. Jest absolwentem wydziału historii Wyższej Szkoły
Humanistyczno-Pedagogicznej w Łowiczu. Współpracuje ze Stowarzyszeniem Pamięci
Powstania Warszawskiego 1944 oraz z portalem historia.org.pl. Publikuje w
czasopismach historyczno-wojskowych, np. „Militaria XX wieku”, „Aero” i
„Biuletyn IPN. Pamięć.pl”. Jest autorem książek: „Przyczółek Czerniakowski 1944” (2011), „Puszcza
Kampinoska–Jaktorów 1944”
(2011), „Ostatni szturm. Ze Starówki do Śródmieścia 1944” (2012) oraz „Oddziały
Wyklętych” (2014).
O ostatniej książce Szymona Nowaka napisałam "Zwycięzcy i bandyci" oraz "Oddziały wyklętych"
AS: Jest pan historykiem, który – jak przystało na każdego
wchodzącego w dzieje ludzkości – otarł się o wiele kontrowersyjnych tematów.
Wybrał pan Żołnierzy Wyklętych. Od czego zaczęło się pańskie zainteresowanie
tym tematem? Skąd pomysł na tego typu książkę?
Szymon
Nowak: Od dawna
interesuje mnie historia, a szczególnie dzieje Powstania Warszawskiego. Śledząc
dalszą historię Polski (po Powstaniu), zauważamy, że koniec II wojny światowej
wcale nie oznaczał wolności naszego kraju. Prześledźmy te wydarzenia:
kapitulacja Powstania, "wyzwolenie" Polski, rozkaz rozwiązania AK,
aresztowanie gen. Okulickiego i przywódców państwa podziemnego, wreszcie
kapitulacja Niemiec i koniec wojny. Te wydarzenia w ogóle nie oznaczały, że
Polska (choć teoretycznie w grupie państw zwycięskich) wygrała te zmagania.
Kraj został zalany wojskami sowieckimi (Armia Czerwona i NKWD) oraz polskimi
komunistami często przywiezionymi na ciężarówkach ze wschodu. Polscy patrioci i
żołnierze armii podziemnej byli aresztowani często za samą działalność w
ANTYNIEMIECKIM podziemiu. Muszę podkreślić, że książka "Oddziały
Wyklętych" to wielka zasługa Wydawnictwa Fronda i Pana Michała
Jeżewskiego.
AS: Czyli żołnierze nie byli aresztowani za działalność
antyrosyjską czy antykomunistyczną, ale za sam fakt walki z jakimkolwiek
najeźdźcą?
Szymon Nowak: Polscy konspiratorzy początkowo
zatrzymywani byli przez NKWD za samą przynależność do jakiejkolwiek organizacji
konspiracyjnej, ale antyniemieckiej, działającej w czasie niemieckiej okupacji
naszego kraju. Należy to twardo podkreślać. Na samym początku tzw.
„wyzwolenia”, oni nawet nie zdążyli zacząć konspirować antysowiecko, a już
zjawiali się uzbrojeni funkcjonariusze z imiennymi listami i zatrzymywali. Za
przynależność do AK, do NOW, do NSZ, ale też do BCh. Dopiero potem tworzyły się
partyzanckie grupy samoobrony, do których dołączali kolejni polscy patrioci
zagrożeni aresztowaniem i więzieniem. Ucieczka do lasu z bronią w ręku, to
ratowanie swej wolności, a niekiedy życia.
AS: Co to dokładnie znaczy, że owi żołnierze zostali
wyklęci? Jak do ich służby podeszły powojenne władze?
Szymon
Nowak: Żołnierze
Wyklęci to dla nas Polaków żołnierze niezłomni, którzy w najkrytyczniejszej
godzinie próby nie złożyli broni, trwając w walce o Polskę, nawet wtedy, kiedy
zamieniono Polakom jedną okupację niemiecką na drugą sowieckiej Rosji.
Określenie "wyklęci", oznacza, że żołnierze ci już za życia zostali
przez Sowietów i polskich komunistów przeklęci, wyklęci. A pamięć o nich miała
istnieć jedynie jako o "reakcyjnych bandytach". Dlatego komunistyczna
propaganda tak szeroko serwowała określenia o "bandach",
"rabunkach", o "bratobójczych walkach" i "wojnie
domowej".
AS: Rozkazy złożenia broni jednak zostały
wydane i z perspektywy posłuszeństwa władzy byli kimś na wzór hiszpańskiej
Falangi walczącej z komunizmem z tą różnicą, że konserwatyści w Hiszpanii
wygrali, a u nas przegrali z ideologią przemyconą ze wschodu. Kiedy te rozkazy
wydano? Po ustanowieniu władzy komunistycznej?
Szymon
Nowak: To częściowo
prawda. Ostatni Komendant AK gen. Okulicki ps. „Niedźwiadek” wydał rozkaz
rozwiązania podziemnej armii. Ale również
- co należy podkreślić – napisał w nim, że „Polska według rosyjskiej
recepty, nie jest tą Polską, o którą bijemy się szósty rok z Niemcami”.
Dodawał, że zajęcie Polski przez Armię Czerwoną to zamiana jednej okupacji na
drugą, a zwycięstwo sowieckie nie kończy wojny. Innymi słowy rozkaz
zaprzestania walki padł, ale w jego treści (również tak „między wierszami”) można
było odczytać nawoływanie do dalszej walki o Polskę, może już nie z bronią w
ręku, ale np. do politycznego zmagania się z komunistami. Z interpretacją tego
rozkazu było też różnie, niektórzy od razu się jemu podporządkowali (np.
początkowo Antoni Heda „Szary”), ale niektórzy odczytali to jako przesłanie do
kontynuacji boju (np. Stanisław Sojczyński „Warszyc”, czy Władysław Liniarski
„Mścisław”). Te rozkazy o zaprzestaniu walki z bronią w ręku były potem
ponawiane np. znana deklaracja wydana z komunistycznego więzienia przez Jana
Mazurkiewicza „Radosława”. Zresztą kolejne komunistyczne amnestie z 1945 r. i
1947 r. miały na celu „rozładowanie lasów” i zachęcały do ujawnienia się,
obiecując brak konsekwencji. Jak to było w rzeczywistości wiemy dobrze. Nawet
jeśli niektórzy wierzyli w pokojowe zwycięstwo z komunistami, to sfałszowane
referendum ludowe z 1946 r. i wybory z 1947 r. pozbawiły złudzeń. Nawet mój
dziadek opowiadał jak zwolenników Mikołajczyka zamykano na czas wyborów 19
stycznia 1947 roku.
AS: Dlaczego w frankistowskiej Hiszpanii
taki bunt wojska był uważany za obronę wartości, a u nas za zdradę?
Szymon
Nowak: Na początku
należy zadać sobie pytanie: czy PRL 1944-1989 to wolny i niepodległy kraj, czy
też całkowicie zależny od Moskwy i rządzony przez polskich komunistów
wypełniających dokładnie dyrektywy Kremla. Jeśli ktoś uważa tą Polskę za wolne
państwo, to ma prawo nawet teraz pisać o żołnierzach wyklętych jako o
bandytach, a ich walkę potępiać, gdyż teoretycznie prowadzona była przeciw
„legalnej” władzy. Ja jednak twierdzę, że komunistyczna PRL nie była TĄ Polską
i dlatego uważam żołnierzy niezłomnych za bohaterów, a nie bandytów. Myślę, że
gdyby nie potężny ZSRR i jego armia stacjonująca w naszym kraju po II wojnie
światowej, polscy komuniści nie utrzymali by się przy władzy. Zostaliby
wyrzuceni w niebyt historii przez niezadowolone z ich rządów polskie społeczeństwo,
a ich zbrojne ramię albo przyłączyłoby się do „bandytów” z AK i NSZ, albo
zostałoby rozbite przez żołnierzy wyklętych.
AS: Często spotykam się ze stwierdzeniami dotyczącymi
działalności żołnierzy wyklętych "mordercy ludności cywilnej są mordercami,
a nie żadnymi żołnierzami wyklętymi". Pasuje też zbrodniarze itp.
Szymon
Nowak: Dziesięciolecia
propagandy PRL (ale i współcześnie) namieszały wiele w polskiej świadomości
narodowej. Namąciły w ten sposób, że i współcześnie słychać głosy o "bandytach
z WiN czy NSZ". Często to nawet dla propagandzistów było zupełnie obojętne
z jakiego ugrupowania była dana grupa. Batalionowi Żubryda przyprawiano
"łatkę" WiN-u, choć naprawdę oddział ten był związany z NSZ.
Należy pamiętać, że faktycznie
istniały komunistyczne grupy "przebierańców", tzw. grupy
prowokacyjne, podszywające się pod oddziały antykomunistyczne. Lata powojenne
sprzyjały również powstawaniu i działalności zwyczajnych band rabunkowych, a
ich przestępstwa zapisywano na konto miejscowych oddziałów antykomunistycznych,
by jeszcze bardziej je skompromitować i obrzydzić w oczach ludności cywilnej.
Istnieją również przypadki, kiedy pojedynczy konspiratorzy np. z AK,
przekreślali swą chlubną przeszłość w podziemiu antyniemieckim i
antykomunistycznym, i tworzyli zwykłe szajki rabunkowe.
Przytoczone przykłady pacyfikacji we
wsiach Wierzchowiny i Puchaczów, to "czarna legenda" podziemia
antykomunistycznego. Należy pamiętać, że mieszkańcy tych wsi sprzyjali
komunistom, czyli w ocenie żołnierzy drugiej konspiracji - pomagali zdrajcom
Polski. Część mieszkańców należała do PPR, MO i UB. Byli tam donosiciele UB i
Ukraińcy, co jeszcze bardziej podgrzało antagonizm po rzeziach UPA na Wołyniu.
Nie jestem w stanie zweryfikować informacji, że w Wierzchowinach część zbrodni
to działalność wspomnianych wcześniej komunistycznych grup prowokacyjnych. Być
może tak było. Liczba ofiar tych pacyfikacji pozwala wyciągnąć wniosek, że w
tych przypadkach być może akcje wymknęły się spod kontroli dowodzących. Nie
należy usprawiedliwiać takich działań, ale pamiętajmy, że żołnierze podziemia
widzieli zachowania komunistów po wkroczeniu Sowietów. Widzieli zbrodnie NKWD i
UB często na bezbronnych osobach z własnych rodzin, widzieli zbrodnie Ukraińców
na bezbronnych Polakach.
AS: Istniała ideologia walki?
Szymon
Nowak: Ideologię
prowadzenia dalszej walki określał ostatni Komendant AK, gen. Okulicki, który w
rozkazie rozwiązania AK napisał m. in.:, że "obecne zwycięstwo sowieckie
nie kończy wojny". Kolejne organizacje: Nie-DSZ-WiN, były kontynuacją AK i
ciągłością organizacji konspiracyjnych po wejściu Rosjan. Oddziały leśne
podległe tym organizacjom (ale nie tylko, gdyż były jeszcze NSZ, NOW-NZW, KWP,
WSGO "Warta") trwały w walce, początkowo oczekując na rozwój wypadków
na politycznej scenie międzynarodowej i wybuch III wojny światowej. Po
sfałszowanych wyborach i amnestii (1947 r.), w lasach pozostało już niewielu
bojowników. Wówczas, oprócz wzniosłej walki o wolną Ojczyznę, ich działalność
cechowała niejednokrotnie zwykła próba ratowania życia, zagrożonego przez nowy socjalistyczny
ład.