Etykiety

niedziela, 1 listopada 2020

Wszystkich Świętych z książką Elżbiety Sidorowicz "Okruchy gorzkiej czekolady"

 


Dziś książkowo zabieram Was na cmentarz, a w najbliższym czasie przez pryzmat opisów Elżbiety Sidorowicz będziemy przyglądać się jesieni.

Piszcie, dlaczego ten dzień jest dla Was ważny, jak radzicie sobie z utratą bliskich, jakie macie wspomnienia związane z dzisiejszym świętem.
FRAGMENT KSIĄŻKI
Okruchy gorzkiej czekolady
"Pod cmentarzem morze kwiatów, zniczy, harcerze. Zatrzymuję się, przeglądam forsę. Wystarczy mi na gałązki świerkowe, pięć chryzantem i dziesięć małych zniczy. Rodzice zawsze kładli na piersi anioła wiązankę ze świerkowych gałązek i chryzantem, te wiązanki mama robiła w przeddzień w warszawskiej kuchni i wieźliśmy je samochodem do Łodzi, nie dlatego, że tak wychodziło taniej, tylko taka była tradycja. W tym roku muszę wszystko kupić przy cmentarzu i wiązankę zrobić na miejscu, trudno, poradzę sobie.
Widzę faceta, ma pęczki zmartwianu i świerkowe wianki, a obok babka sprzedaje takie gałązki z drobnymi, czerwonymi kuleczkami, nie wiem, jak się nazywają, ale bardzo ładne. Biorę te kuleczki i zmartwian, po namyśle jednak luźne świerkowe gałązki i chryzantemy. Te bladozłote, wielkie kule. Teraz to już brakuje mi ręki albo dwóch. Co i raz coś mi wypada. Bramą główną, w lewo, do muru i w prawo. Będę musiała uprzątnąć cały grób, te wszystkie powiędłe wiązanki z pogrzebu. Umyć anioła. Umyć ten drugi grób, z różą, moich drugich dziadków. Rzeczywiście głupio to trochę będzie wyglądało, jak będę się miotać ze szczotką wśród tych wszystkich odświętnych ludzi…
Widzę już wysoką brzozę, która rośnie obok anioła, i zatrzymuję się raptownie. Grób jest uporządkowany i umyty. Ani śladu powiędłych wieńców. Smutny anioł patrzy na tablicę, wyryte są tam imiona moich rodziców. Dziadków i rodziców. Widocznie Jagoda to zleciła, a teraz widzę, że jest wykonane. Nie pamiętam, czy były za to rachunki w tych przedstawionych przez ciotkę Iwonę. Ktoś jednak to zrobił. Ktoś też uporządkował grób, zapalił znicze, położył wiązankę kwiatów. Kto? Nie Iwona, bo leży chora w Warszawie. Nie ja, bo nie mam jeszcze kompletnej amnezji. Nie rodzina, bo żadnej już nie ma. Jakiś znajomy? Przyjaciel? Daleki krewny? Pan Wojtek? Kto? Odstawiam niepotrzebne wiadro, rozkładam swoje półprodukty i zaczynam układać wiązankę. Zielone gałązki, srebrny zmartwian, kremowe chryzantemy, wszystko oprószone czerwonymi koralikami, kuleczkami nieznanej mi roślinki, wszystko to ładne, strojne, wcale nie widać, że musiałam się bardzo ściskać z pieniędzmi. Kładę wiązankę na piersiach anioła, tak jak zawsze to robiła mama, teraz to ja jestem od kopiowania jej gestów, ja niosę dalej nasz zwyczaj, naszą pamięć. (...)
Gałązki świerkowe są tańsze od wianka, faceta ze zmartwianem już nie ma. Trudno. Rozglądam się gorączkowo. Kobieta sprzedaje taką drobną, białą kaszkę do przybrania i ma też kilka bukiecików fioletowej, takiej w odcieniu fiołkowym. Gałązki, kaszka, wystarczy mi na jedną chryzantemę. Biorę fioletową kulę. OK, to się będzie trzymało kupy. Widzę, że u tej baby, u której kupowałam znicze, są też fioletowe. Wymieniam żółty na fioletowy. No to mi się zgrała kompozycja.
Rzeczywiście, na grobie wygląda to bardzo ładnie. Dłuższe gałązki świerkowe łamię na krótsze i układam z nich taki niby-wianek, przetykany fioletową mgiełką kaszki, a w środku fiołkowa kula chryzantemy. Obok fioletowy znicz i jeszcze dwa białe. No. Jak z wystawy florystycznej. Babcia pewnie uśmiecha się z góry, zawsze miała dużo dobrego smaku. Mam nadzieję, że docenia, że z kilku najtańszych śmieci, właściwie służących do przybrania właściwego bukietu, udało mi się złożyć spójną dekorację. Uśmiecham się w myślach porozumiewawczo. Mamy naszą małą tajemnicę. Tak się czuję, jakbyśmy się na sekundę spotkały. Jedno mgnienie, ponad światami. (...)
w miejscu gdzie jesteście czas przechodzi w inny wymiar a przestrzeń jest poza przestrzenią na zakrzywionym łuku dotykającym naszej przestrzeni jednym punktem
nadajecie w pasmach których nie potrafimy nastroić w zgubioną częstotliwość w sen
czasem tylko w ułamku snu kątem oka widzimy domykającą się szczelinę skąd mówicie do nas – jesteśmy jesteśmy tutaj
skrawek snu ułamek chwili nagłe przeczucie
wszystko tak aby pozbawić nas pewności tak abyśmy mogli powiedzieć wydawało nam się przyśniło ulegliśmy złudzeniu
tak naprawdę stoicie tuż koło nas przechodzimy przez wasze wyciągnięte ręce jak przez smugę innego powietrza słyszymy wasze głosy jak myśli w naszej głowie mówimy do was a wy odpowiadacie bądźcie szczęśliwi bądźcie spokojni nie zapomnijcie nas
w kołysaniu kwiatów w kręgach na wodzie w płatkach śniegu przychodzi wasz komunikat wasz kod którego nie potrafimy rozpisać na ciąg czytelnych znaków mówimy odeszli na zawsze gdy tymczasem wchodzicie właśnie do pokoju nieuchwytni niewidzialni nieprzeczuci z innego wymiaru tego który jest dla nas niewiadomą
jesteście tuż obok dotykacie naszych myśli niezmienni pamiętający niezachwiani
postanowiono że nie możemy przeniknąć za tę zasłonę wam nie wolno za nią wrócić ale jesteśmy tuż koło siebie jak za papierowym parawanem na którym namalowane są ptaki smoki kwiaty obłoki góry i wody słońce i gwiazdy nasz żal i wasz uśmiech który mówi nic się nie stało po prostu musimy na siebie poczekać nie rozpaczać nie płakać bo wszystko skończy się dobrze bo wszyscy dotrzemy do źródła bo wszyscy miniemy róg krawędź fałdę załamanie czego – przestrzeni czasu płaszczyzny pamięci chwili".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz