Każdy z nas kiedyś zaczynał się czegoś uczyć. Szło nam powoli, opornie, ale było warto, bo nabieraliśmy wprawy w tym, co robimy. W końcu konsekwencje i ćwiczenia czynią mistrza. Trzeba jednak mieć kogoś, kto wprowadzi nas w podstawy wiedzy, nauczy tego, co najważniejsze i najprostsze, abyśmy mogli dalej rozwijać się sami. Niestety Mięta nie miała tego szczęścia. Chcącej uczyć się ziołolecznictwa i magii smerfce przywódczyni nie daje szansy.
Zapracowana Wierzba nie ma czasu na poświęcanie czasu uczennicy i udowadnia jej,
że się nie nadaje. Mięta jednak jest ciekawska, zainteresowana i ze względu na zbyt
małą wiedzę często sięga nie po te rośliny, co trzeba. Nie zdaje sobie sprawy,
że niektóre potrafią być naprawdę bardzo niebezpieczne. Można by rzecz, że wręcz
drapieżne. W kontakcie z nimi nie trudno o kłopoty. I tak właśnie się dzieje.
W czasie jednej z wypraw po zioła Mięta trafia na dziwną roślinę, której nigdy
wcześniej nie widziała. Liście nęcą i z tego powodu smerfka sięga po nie.
Niestety okazuje się, że są one po to, aby przywabić ofiarę i ją uśmiercić.
Inteligentna roślina atakuje Miętę. Z pomocą przychodzi jej Wierzba, która w
czasie obrony łamie swój magiczny kij oraz zostaje ranna. Obrażenia sprawiają,
że traci przytomność i jest w fatalnym stanie. Uleczyć może ją jedynie jej
sprawny magiczny kij. Ten niestety jest złamany. Aby zrobić kolejny trzeba udać
się na długą i niebezpieczną wyprawę. Razem z przyjaciółkami Mięta rusza na wyprawę
w nieznane. Bohaterkom przyjdzie stawić czoła wielu niebezpieczeństwom. Odkryją
też jak bardzo pozory mogą mylić i to, co piękne okaże się niebezpieczne, a to
co wyglądające groźnie przyjazne i pomocne. Dziewczyny będą miały okazję poznać
wiele ciekawych rzeczy, doświadczyć zaskakujących przygód.
W tym tomie podobało mi się to, że mamy sporo nawiązań do mitologii greckiej. Pojawia się lekko przerobiona opowieść o labiryncie Minotaura. Jest też kraina z kryształami, wyjące góry z dziwnymi podmuchami i straszne nietoperze kojarzące się z opowieściami o wampirach. Od czytelnika zależy, ile tych ciekawostek wychwyci. I to sprawia, że komiks staje się ciekawy dla czytelników w każdym wieku. Niedoświadczeni po prostu wejdą w ciekawą opowieść, akcję pełną niebezpieczeństw, a mający większą wiedzę o różnorodnych bohaterach i zjawiskach będą odnajdywać ich ślady na każdej stronie.
Seria „Smerfy i wioska Smerfów” to oddzielny cykl zabierający czytelników do
świata znanego z komiksów Peyo. Tu kontynuatorzy nieco rozbudowują świat i dodają
kolejne ciekawe wątki, pokazują ważne problemy oraz dają cenną lekcję. Podobnie
jak oryginalne Smerfy w tych także jest dydaktyzm. Nie jest nachalny. To
czytelnik ma wyciągnąć wnioski z akcji.
O ile w tradycyjnej serii bohaterka jest stereotypową przedstawicielką płci pięknej
tu nie ma tego Genderowego kostiumu. Każda bohaterka robi to, w czym jest dobra
i co lubi. Mają w sobie coś z Amazonek: wojownicze, dbające o piękno i bardzo
subtelne oraz samodzielne. W serii „Smerfy i wioska dziewczyn” mamy już tomy:
„Zakazany las”, „Zdrada Jaskierki”, „Kruk”, „Nowy początek” i „Kij Wierzby”.
Wszystkie nawiązują do filmu animowanego o bohaterach z Zaczarowanego Lasu.
Serię tę charakteryzują opowieści o przyjaźni, rozwiązywaniu problemów bez
krzywdzenia nawet złośliwych i groźnych zwierząt, które nie zawahałyby się, aby
skrzywdzić innych, sile tkwiącej w tłumie i uprzedzeniach. Dowiemy się, że
wioska dziewczyn działa równie sprawnie jak ta chłopaków i posiada podobne
struktury. Mnie interesuje jedna ważna rzecz, której w tym albumie nie
pokazano: czy w dziewczęcej społeczności też są dwa męskie Smerfy? Tego się nie
dowiemy. Za to zobaczymy, że wioski chłopaków i dziewczyn potrafią pięknie ze
sobą współpracować. I nawiązanie do tych relacji jest każdym albumie.
Po raz kolejny kontynuatorzy Smerfów wykazali się pomysłowością dostarczając
swoim czytelnikom interesującą i pouczającą historię. Duet Thierry’ego
Culliforda i Luca Parthoensa doskonale wyczuwa sposób prowadzenia fabuły przez
poprzednika i również z wprawą serwuje parę zwrotów akcji, w których Smerfy
mimo różnych przeciwności losu zawsze wychodzą obronną ręką.
Znane kilku pokoleniom komiksowe postaci stworzył belgijski rysownik Pierre
Culliford znany jako Peyo. Smerfy szybko stały się bohaterami filmów oraz
serialu animowanego, a popularność postaci sprawiła, że po śmierci artysty jego
syn (Thierry) oraz córka (Nine) przy współpracy z Lucem Parthoensem, Alainem
Maurym i Paolem Maddalenim, Alainem Jostem, Pascalem Garreym, tworzy kolejne
historie. To właśnie wielkie zainteresowanie sprawia, że co jakiś czas do
miłośników małych niebieskich istot trafiają nie tylko gadżety, ale i nowe
odsłony przygód oraz świetne wznowienia. Szybka i trzymająca w napięciu akcja,
poruszenie ważnych tematów. Całość dopełniają klasyczne, cartoonowe rysunki.
Całość prezentuje się interesująco i dostarcza znakomitą rozrywkę dzieciom oraz
miłośnikom Smerfów. Polecam także albumy stworzone przez kontynuatorów, którzy
doskonale radzą sobie ze stylem, jaki stworzył belgijski rysownik, a do tego
skutecznie rozwijają i tworzą nowe wątki, wprowadzają troszkę odświeżenia,
poruszają ważne, aktualne tematy. Dlatego wśród nowych albumów nie zabraknie
wątków z hazardem, technologiami, skąpstwem, czy płciowości obarczonej sporymi
uprzedzeniami kulturowymi, samodzielnością kobiet i wieloma innymi tematami,
przez co tworzą zupełnie inne Smerfy, ale zachowują sposób pisania poprzednika
raz jego kreskę i kolorystykę, dzięki czemu nowe albumy doskonale wpisują się w
to, co znamy. Dzięki identyczności rysunków miłośnicy pierwotnych Smerfów będą
czuli satysfakcję z czytania. Wizyta w wiosce, w której każdy Smerf ma dostęp
do wiedzy bez posiadania narzędzi weryfikacji ważności informacji na pewno
będzie pouczającym doświadczeniem młodych czytelników. Każdy tom niesie z sobą
jakieś ważne przesłanie.
Smerfy polecam każdemu dziecku. Dzięki tym niebieskim stworkom młodzi
czytelnicy pokochają czytanie. Wizyta w wiosce dziewczyn na pewno będzie
pouczającym doświadczeniem młodych czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz