Ostatnio w moje ręce trafia wiele książek, dzięki którym mogę przenieść się w regiony i czasy znane mi ze szkoły podstawowej, czyli odbywam pewnego rodzaju podróż sentymentalną, w której nie ma wzdychania do cudownej przeszłości i rozczulania się jak to kiedyś było wspaniale i sielsko, a teraz źle. Wręcz przeciwnie: autorzy uświadamiają, że zawsze, w każdych czasach znajdziemy ludzi skłonnych do przemocy, prześladujących innych, przekraczających granice tego, co można robić w ramach dobrych relacji społecznych. Pisarze dosadnie pokazują też, że przemoc kulturowa zawsze przeradza się w fizyczną. Zło zaczyna się od słów, a kończy na śmierci ofiary. Dopiero wówczas pojawiają się pytania o to, jak doszło do określonych wydarzeń oraz usprawiedliwianie się tych, którzy nie chcieli widzieć zła. Do tego autorzy uświadamiają nas jak niesamowicie wielkie znaczenie w szerzeniu przemocy ma religijna narracja wykluczająca. Pewnie powiedzie, że to przesada, ale ja w XX wieku byłam członkinią takiej wspólnoty, regularnie brałam udział w różnorodnych obrządkach, chodziłam na lekcje wpajania określonego spojrzenia i obserwuję jak w małej społeczności, z której pochodzę i w tej, w której obecnie mieszkam każda inność jest piętnowana. Tworzona jest narracja: jeśli nie jesteś z nami to jesteś przeciwko nam, a to prędzej czy później rodzi przemoc. I tak jest też w fantastycznej książce Piotra Kościelnego „Szymek”.
Od pierwszych stron powieść zapierała mi dech w piersiach, a wszystko przez to,
że to, co podsuwa pisarz jest mi znane i tkwi we wspomnieniach. Do tego akcja
dzieje się we Wrocławiu, mieście, które znam i jest mi bardzo bliskie. Jakby
tego było mało pisarz świetnie odtworzył klimat sprzed lat: galopujący
kapitalizm początku lat 90-tych, wiele problemów z tym związanych, tworzenie się
subkultur wzajemnie zwalczających się, łysi skini terroryzujący ludzi i
głoszący hasła faszystowskie. W takim otoczeniu dochodzi do tragedii:
nastoletni Szymon popełnia samobójstwo. Cała opowieść pozornie jest tylko o śledztwie
prowadzonym wokół sprawy, ale to tylko złudzenie, ponieważ Piotr Kościelny
podsuwa nam też obraz funkcjonowania policji, układów, zacierania śladów. Zło
może czaić się wszędzie, a zaczyna się od zaniedbania i lekceważenia oraz
tworzenia układów. Robak zła toczy społeczeństwo w każdej grupie społecznej.
Kryje się w rodzinach, grupach młodzieżowych, w szkole, a nawet policji. Są
szykany, prześladowanie, bicie, gwałty i brutalne morderstwa. Nie jest to świat
przyjazny dla idealistów, którzy chcą, aby w kraju żyło się lepiej i bezpieczniej.
Poszukiwanie dróg do naprawianie kraju może sprowadzić na manowce. Zwłaszcza,
kiedy w grę wchodzi przynależność do określonej społeczności.
Historia zaczyna się od samobójstwa nastolatka. Tuż nad ranem chłopaka spotyka
sąsiad, który wyszedł na spacer z psem. Widzi dziwne zachowanie chłopaka, ale
ignoruje je, a później staje się świadkiem jego śmierci na torach. Pojawia się
policja, przyglądamy się jej działaniom i zasadom panującym w tej grupie
społecznej, a równolegle poznajemy wydarzenia, które doprowadziły do
samobójstwa Szymona. Wrażliwy nastolatek uczący się w technikum mechanicznym wiedzie
dość beztroskie życie do czasu, kiedy na jego drodze w czasie jednej z imprez
staje chłopak, któremu wpadł w oko. Później szybko następuje lawina przemocy,
której zwieńczeniem staje się wydarzenia, których świadkiem jest jego brat,
Tomek. Zachowanie jego znajomych wywołuje szok i doprowadza do rewizji
światopoglądu. Pojawia się też coś jeszcze: chęć zemsty za śmierć brata. W jaki
sposób tego dokona? Co takiego wydarzyło się w życiu braci, że popełniają
samobójstwa? Jakie grzechy mają na swoim koncie policjanci? Jak wygląda życie
przeciętnej rodziny?
Dla mnie ta powieść to taka pewnego rodzaju podróż w czasie. Mamy tu
wszechobecną biedę, brud, bylejakość, wielkie bezrobocie, likwidowanie
kolejnych miejsc pracy, sprzedaż państwowego majątku, propagandę polityczną i
transformację, boazerię utożsamianą z dobrobytem, wszechobecne palenie papierosów,
powszechne nadużywanie alkoholu, jazda kiepskimi samochodami z jeszcze gorszymi
oponami oraz olbrzymie nominały na banknotach. Do tego społeczny strach przed
subkulturami, przemoc wśród rówieśników oraz wyraźny podział na biednych i
bogatych, uprzywilejowanych i tych, którzy coraz mocniej spychani są poza
margines społeczny. Przeciętność była na wagę życia. Od niej zależało to, czy
ktoś będzie traktowany jako swój czy obcy, którego trzeba zwalczać. Widzimy jak
wiele zależy od tego, czy ktoś ma siłę obronić się fizycznie i zagrozić
agresorom. Stajemy się świadkami różnorodnych patologii, które nie wynikają z
tego, że ktoś jest zły, ale jej korzenie tkwią w strukturalnej przemocy,
tworzenia kultury wykluczenia, oceniania, piętnowania i przyzwolenia na
prześladowanie. A wszystko z biernym udziałem dorosłych, którzy obserwowali i
milczeli, chociaż mogli zareagować. I tak dzieje się z pokolenia na pokolenie.
W każdym znajdziemy osoby, które spotkały się z przemocą i muszą sobie z nią
radzić. I ta przemoc jest tu opowiedziana w czasie kolejnych śledztw,
pojawiania się ofiar.
Piotr Kościelny bardzo umiejętnie tworzy akcję. Mimo, że wiemy jaki będzie
finał wydarzeń, bo już na początku go poznajemy to i tak trudno oderwać się od
lektury. Odmalowany przez pisarza świat jest szaro-bury. Akcja umieszczona zimą
potęguje ten nastrój bylejakości otoczenia. „Szymek” to świetna powieść o tym
jak bardzo wiele zależy od naszych reakcji na zło. Zdecydowanie polecam.
Książka na stronie wydawcy
Książka na stronie wydawcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz