Przestępstwa młodocianych to wynik zaniedbań dorosłych.
Dzieci są jak czysta karta i z natury dobre było długo funkcjonującym mitem podrzuconym przez J. J. Rousseau. Później przyszło otrzeźwienie, przyglądania się dzieciom, zwierzętom, badania nad naczelnymi i okazało się, że rodzimy się źli, egocentryczni, skupieni na sobie i dopiero proces socjalizacji pozwala na wpojenie zachowań prospołecznych. Jeśli tego nie ma człowiek wyrasta na jednostkę egoistyczną i agresywną. I tak właśnie jest w serialu.
Kolejny problem: wielu dzieciaków nie ma kto zsocjalizować. Widzą ojca uciekającego do innej lub pracy (w serialu uciekał w pracę), odwracającego głowę od porażek dziecka zamiast powiedzieć: następnym razem dasz radę, bo razem poćwiczymy. Dziecko jest samo z całą masą oczekiwań rodziców, którzy z jednej strony są nadopiekuńczy, nadmiernie meblują dziecku życie, a z drugiej nie mają czasu na wychowanie, zainteresowanie się, co się z dzieckiem dzieje, jakie ma relacje z rówieśnikami. I to nie tylko problem rodziców głównego bohatera, ale też całej masy pokazanych tam nastolatków. To też problem wielu młodych ludzi, którzy mierzą się z przemocą rówieśników. Ta przemoc nie pojawiła się z technologią. Ona była zawsze. Zmieniły się tylko narzędzie, zasięg informacji, świadomość szkodliwości przemocy. Ta przemoc nie jest bardziej okrutna od tej, która była, kiedy ja chodziłam do szkoły. Jest tylko serwowana w innej formie. Jej temat wypływa dopiero, kiedy dochodzi do prawdziwej tragedii, której można było zapobiec.
Świetnie ukazano tu nieobecnego ojca, który poza oczekiwaniami i rozczarowaniem nie daje synowi nic. Pojawia się też temat samczyków-kogucików-ojców dziobiących słabszego pisklaka. Przemoc jest tu nie tylko problemem młodzieży. Życie całej społeczności toczy się wokół zadawania sobie razów wścibstwem, ocenianiem, komentowaniem, plotkami, złośliwościami, szturchańcami, krzykami. W takim otoczeniu osoby niepotrafiące zastosować się do agresywnych zasad gry są prześladowane. I tak jest też w naszym życiu. I to nie od dziś dzieciaki są pozostawiane same sobie. Kiedyś był to nawet problem większy, bo nadzór dorosłych był mniejszy. Ale czy większy nadzór przedkłada się na skuteczność?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz