Etykiety

sobota, 29 lipca 2023

Żaneta Pawlik "Światło po zmierzchu"


Każdy z nas inaczej przeżywa różne sytuacje. Wszystko zależy od tego, kiedy one nas spotykają. Jeśli mamy do czynienia z określoną rzeczą w czasie, kiedy codzienność wypełniona jest stresem, a zwyczajne relacje zmieniają się w krzywdzące możemy przeżyć traumę. Niepozorne wydarzenia mogą ciągnąć się za nami latami. Wiek i doświadczenie nie mają wpływu na nasze odczucia. Bardziej długość napięcia, tego jak bliscy potraktują nasze emocje, czy będziemy mogli liczyć na wsparcie. Jeśli tego nie otrzymamy i nie udamy się na terapię trauma może skończyć się nieumiejętnością budowania relacji z innymi ludźmi. O takim braku umiejętności budowania poczucia bliskości jest powieść Żanety Pawlik „Światło po zmierzchu”.
Każdy bohater jest tu poraniony, przeżył swoje złe chwile. W przypadku każdej postaci wyglądają różnie. Jedni przeżyli napastowanie, inni musieli zmierzyć się z odrzuceniem rodziny, jeszcze inni chorobą czy stratą realną lub symboliczną bliskiej osoby albo dania sobie szansy na miłość. Wykreowane przez pisarkę postacie są poszarpane przez to, co je spotkało. Każdy znajduje swój sposób na ucieczkę od wspomnień, pragnień i doświadczeń. Jedni są niemiłymi gwiazdami, inni opiekują się bliskimi lub zaszywają się na prowincji. Łączy ich ucieczka w liczne zajęcia. Dopiero spojrzenie z boku, pozwolenie sobie na dostrzeżenie jak przeżyte wydarzenia wpłynęły na to, w jaki sposób żyją sprawiają, że mogą przepracować złe chwile. Żaneta Pawlik nie oszczędza tu żadnego bohatera. Ich historie są bardzo życiowe. Zobaczymy jak zderzenia różnych doświadczeń potrafią wpłynąć na relacje. Do tego z jednej strony wchodzimy do świata show biznesu, a z drugiej pozornie sielskiego życia na odludziu. Zobaczymy, że każde miejsce, każda historia życia to ciąg prób, ale też szans, które można wykorzystać lub zaprzepaścić.
Opowieść otwierają zabiegi Izabeli Krynickiej, która gotowa jest na wszystko, aby jej pracodawczyni dostała kolejne zlecenie. Bycie menedżerką Julii Andrzejewskiej nie jest łatwe. Słynąca z kaprysów gwiazda dostaje coraz mniej zleceń. Do tego bardzo wiele odrzuca. Pilnuje, aby grać główne role. Postacie drugoplanowe jej nie interesują, gra w serialach także, a stawanie na deskach teatru traktuje jak zajęcie w doskoku. Jest świetna, ale w świecie układów i układzików to nie wystarczy. Jej życie zmienia spontaniczny wypad do Sopotu na klasowe spotkanie, gdzie spotka swoją dawną przyjaciółkę. Równolegle poznajemy losy jej siostry, zobaczymy dylematy związane z umieszczeniem starszej osoby w specjalistycznym ośrodku, przyjrzymy się życiu fotografa przyrody żyjącego na odludziu i chłopaka, który jest wschodzącą gwiazdą hip hopu.
Bardzo życiowo losy bohaterów splatają się. Przypadkowe spotkanie w pociągu, zaskakujące decyzje związane ze złośliwością producenta filmowego, konieczność ucieczki przed fanami i skryciem się przed światem oraz własnymi emocjami zaprowadzają słynną aktorkę na prowincję, gdzie dozna szoku, będzie musiała wyjść ze strefy swojego komfortu, ale jednocześnie będzie mogła z nieco innej perspektywy popatrzeć na swoje życie. Kosma fotografujący przyrodę dzięki osobie odwiedzającej go i wkraczającej w jego prywatność odkryje, że potrzebuje bliskości i nawiązania więzi z bliskimi. Teresa uświadomi sobie, że jest w związku, w którym nie może na wiele liczyć. Dostrzeże jak bardzo codzienne obowiązki ją niszczą. Renia z dystansem spojrzy na wydarzenia z przed lat i pozwoli sobie na wybaczenie. Zresztą każdy z bohaterów będzie musiał zmierzyć się właśnie z wybaczeniem, aby móc ruszyć dalej i zacząć w życiu nowy etap. Czy z mniejszą ilością traum? Pewnie nie, ale za to z mniejszym bagażem, bo bez obciążanie się doświadczeniami z przeszłości.
„Światło po zmierzchu” Żanety Pawlik to świetna, wielowątkowa historia uświadamiająca nas, że w życiu nigdy nie jest za późno na zmiany. Musimy chcieć się uwolnić od traum, podzielić się nimi z innymi i ruszyć dalej. Do tego pisarka pokazuje jak ważne jest dbanie o relacje z innymi, różne odcienie miłości.
„Miłość to chemia, ale kiedy masz dwadzieścia lat, jeszcze tego nie wiesz. Relację z drugim człowiekiem buduje się latami. Udaje się dojrzałym emocjonalnie, potrafiącym wyjść poza pragnienie bycia kochanym. Trudno jest dawać bezinteresownie. Każdy oczekuje czegoś w zamian. To nie muszą być wielkie rzeczy, wystarczy zainteresowanie twoimi sprawami, próba kompromisu, gdy stoicie na przeciwstawnych krańcach, życzliwość. Zauroczenie mija zwykle po dwóch latach. Dostrzegasz człowieka takim, jaki był od początku, choć ty pokolorowałaś jego lepsze cechy, skupiając się wyłącznie na nich. Z czasem kolory blakną, rodzi się gorycz, pretensja, wzajemne obwinianie”.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz