Etykiety

czwartek, 16 maja 2024

Piotr Brencz "Pożycie"


W kontakcie z innym człowiekiem możemy zatracić siebie. Dopiero samotność, nieobecność bliskich sprawiają, że zaczynamy dostrzegać jak bardzo jesteśmy uzależnieni od innych, jak niesamowicie wielką mamy potrzebę bycia z kimś i przy kimś. Zatapianie się we własnych myślach przynosi zaskakujące wnioski. O problemie zderzania się ze sobą, swoimi potrzebami i braku umiejętności wyznaczenia sobie celów oraz nieumiejętności zdyscyplinowania się są książki Piotra Brencza. W „Pętliczku” przyglądaliśmy się dążeniom bohatera do wyrwania się z rutyny. Chwila samotności pozwoliła mu na dostrzeżenie zabójczej rutyny, uświadomienia sobie jak bardzo poukładane i nastawione na konsumpcjonizm jest jego życie. Próba wyrwania się ze schematu przy użyciu alkoholu niestety nie przynosi dobrych rezultatów. Podobnie jest w „Pożyciu”, w którym opuszczony przez partnerkę mężczyzna próbuje zmierzyć się z samotnością i codziennymi wyzwaniami. Sięgnięcie po alkohol okazuje się drogą w przepaść. Zamiast pracować, spotykać się z ludźmi, z którymi może stworzyć pozytywne relacje oddaje się upijaniu, zapijaniu smutku, daje się porwać wirowi imprez z podobnymi frustratami. Na końcu drogi jest samotne siedzenie z piwkiem na murku, bycie lokalnym żulem. Czy tą drogą będzie podążał?
„… Był przywiązany do błahych rzeczy, do tego osadu życia, tak jak był przywiązany do Honoraty…”
„Pożycie” to historia samotności, wypalenia uczuć, rozpadu związku, nieumiejętności znalezienia się w świecie. Czytając tę książkę traktowałam ją troszkę jak kontynuację „Pętliczka”, więc obraz rozstania rozszerzyłam właśnie o epizody upijania się i rozstania właśnie z powodu alkoholizmu. Jednak jest to całkowicie autonomiczna powieść podsuwająca nieco inny temat niż próby ucieczki od rutyny i wpadanie w kolejne. Tu akcja toczy się wokół wspominania, próby radzenia sobie z bycia samotnym, poczuciem opuszczenia, przekonaniem o porażce. Te emocje sprawiają, że wykreowany przez Piotra Brencza bohater ucieka od przygniatającej go rzeczywistości. Z jego punktu widzenia obserwujemy jak trudne jest życie w pojedynkę. Dwupokojowe mieszkanie okazuje się nie tyle na wyrost, co za drogie. Trzeba zmienić miejsce zamieszkania. Tanie lokale to obskurne i ciasne kawalerki, w których remont był robiony jeszcze przed narodzinami bohatera. Zamieszkanie w ciasnym, śmierdzącym i brzydkim mieszkaniu staje się pewnego rodzaju metaforom tego, co dzieje się z życiem pierwszoosobowego narratora. Nagle szerokie grono znajomych kurczy się, a ci, którzy chcą utrzymywać kontakt boją się opowiadać o jego byłej partnerce. Zafiksowanie na próbie śledzenia ukochanej, która w ciągu kilku miesięcy zdążyła ułożyć sobie życie.
Piotr Brencz podsuwa nam obraz męskiej postaci, która nie potrafi odnaleźć się w życiu. Mężczyźni pokazani są jako osoby słabe, ulegające emocjom, zagubione w świecie, w którym kobiety wiedzą, czego chcą i nie boją się do tego dążyć i przestają ciągnąć za sobą balast w postaci słabo zorganizowanego partnera. To poczucie porażki, żal są emocjami dominującymi w „Pożyciu”. Nie brakuje tu sentymentalnych wspomnień, zastanawiania się, gdzie byłby obecnie, gdyby nie doszło do rozstania. Bohater jest tu postacią, która nie może się pogodzić, że rzeczywistość, do której się przyzwyczaił przestała istnieć. Można by oczekiwać, że będzie tęsknił za ukochaną, wzdychał za nią. Zamiast tego mamy skupienie na sobie, swoim stosunku do pustego mieszkania i pozostawionych w nim śladów po wspólnej przeszłości. „Pożycie” jest tu czymś w rodzaju kroniki z doświadczania osobistej katastrofy. Śledzimy kolejne stopnie upadku głównego bohatera mającego poczucie uwięzienia w pętli. Każda próba kończy się źle, za każdym razem sięga po złe narzędzia. Wszystko, co robi, aby zacząć żyć inaczej i na nowo okazuje się błędną drogą, w której życie mieści się w kilku niebieskich workach zawierających dorobek całego życia. Nowe miejsce z rzeczami pamiętającymi PRL to przestrzeń, w której może na nowo wszystko poukładać i zaplanować, przyzwyczaić się do życia w pojedynkę, wyznaczyć cele. To jednak mu nie wychodzi. Łaknie towarzystwa, a jedyne, na jakie może liczyć to takie z zapitą twarzą dawnych kumpli lub nowo poznanych osób. Zamiast iść do przodu „jest na jakiejś dziwnej pauzie”, a  w tle pojawia się wizja przyszłości bliskiej codzienności pijaka wysiadującego na murkach. Czy w świecie, w którym każdy żyje własnymi problemami jest szansa na pomoc?
Piotr Brencz w ciekawy sposób pokazuje kolejne etapy żałoby po związku, wychodzenia z poczucia zagubienia, łapania się codzienności. Jego bohater jest kwintesencją antybohatera. Mimo nieudolności, nieporadności widzimy obraz człowieka podnoszącego się, poszukującego sens i znajdującego go w relacji z drugim człowiekiem. Autor podsuwa nam tu obraz człowieka społecznego, który wyrwany na chwilę z relacji traci grunt pod nogami. Uświadamia też jak bardzo pętle znajomości zależą od powiązań, tego jak wyglądają mikrorelacje, czyli jak kształtują się związki.
Zapraszam na stronę wydawcy



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz