Dla wielu młodych ludzi wyjazd do wielkiego miasta jest szansą na lepsze życie, bezpieczniejszy start, jakąkolwiek pracę. Codzienna gonitwa, szarpanie się z codziennością sprawia, że wizja łatwego zarobku może kusić. Młodzi ludzie bardzo szybko mogą wpaść w sidła mafii, dla której będą pracować swoim ciałem jako osoby świadczące usługi seksualne, handlarze narkotyków lub ochraniarze ściągający haracze, czyściciele kamienic. Uwikłanie się w interesy grup przestępczych to wystawienie się na odstrzał. Pierwsze powodzenia i zachłyśnięcie się lepszą sytuacją finansową to złudzenie działające bardzo krótko. Z takim problemem mierzą się bohaterzy książki Wojciecha Wójcika „Jęk zamykanych bram”.
Historię otwiera pokazanie trzech głównych bohaterów: kelnerki w modnym klubie „Trzynastka”,
były policjant pracujący do właściciela znanego warszawskiego lokalu i lekarka
czująca wyrzuty sumienia związane z zaniedbaniem obowiązków. Już na pierwszych
stronach zderzamy się z pierwszą tragedią: Arek Maj pracujący jako ochroniarz zostaje
pobity i trafia do szpitala. Tam pilnowany przez pracowników jego szefa zostaje
zabity. Zgon staje się pretekstem do prowadzenia śledztwa. Każdy ma swój powód,
aby dowiedzieć się kim tak naprawdę był Arek Maj, czego boi się Mecenas, w
którego klubie pracował, kim są jego bliscy. Edyta, młodziutka kelnerka, rusza
z misją oddania jego bliskim pieniędzy, które przekazał jej tuż przed śmiercią,
Mateusz Krysiak rusza śladem ofiary na zlecenie pracodawcy, a lekarka z powodu
wyrzutów sumienia i rozstroju nerwowego wywołanego zabójstwem chce osobiści
przekazać bliskim jej pacjenta informację o śmierci. Każdy odkryty trop wydaje
się ślepą uliczką. Arek Maj okazuje się człowiekiem-widmem zostawiającym za
sobą zgliszcza: szkoły, do których chodził spłonęły, miejsce, w którym pracował
zlikwidowano. Tylko warszawski Orlik jeszcze funkcjonuje. Co kryje się za
tajemnicami? Kim był tajemniczy ochroniarz? Jakie tajemnice kryją w sobie
mieszkania znajdujące się w kamienicy, w której mieści się „Trzynastka”? Dlaczego
ochroniarz musiał umrzeć? Co grozi jego bliskim?
Wojciech Wójcik w „Jęku zamykanych bram” stosuje retrospekcje pozwalające
lepiej zrozumieć aktualne wydarzenia. Do tego tradycyjnie porusza wiele ważnych
problemów społecznych takich jak prostytucja, sponsoring, praca ponad siły,
poświęcenie się, depresja, niepełnosprawność, samobójstwo, zabójstwa. Powieść
naszpikowana jest niedomówieniami, które pod koniec lektury pięknie się
uzupełniają i pozwalają zrozumieć wydarzenia, w których brali udział bohaterzy.
Pisarz z wprawą stosuje grę masek. Wykreowane przez niego postaci są
tajemnicze, nieuchwytne, a śledztwo prowadzone przez lekarkę, kelnerkę i byłego
policjanta wyprzedza para osiłków, którzy z jakiegoś powodu chcą wytropić
bliskich Arka Maja. Sam Mecenas, u którego pracuje sporo osób, ponieważ ma
knajpę w Warszawie, kamienicę oraz kurort jest postacią, która wydaje się
czuwać nad wydarzeniami i niczego nie zastawia ślepemu trafowi. Do tego zjawia
się tam, gdzie dzieją się dziwne i niebezpieczne rzeczy. Wydaje się być tarczą
przyciągającą nieszczęścia. Z powodu strachu każe zbadać, kot zabił ochroniarza
jej córki i pracownika „Trzynastki”.
Wydarzenia śledzimy przyglądając się
życiu bohaterów, prowadzonemu przez nich śledztwu, pojawiającym się dziwnym
postaciom, podążaniu za różnymi tropami. Raz przez wydarzenia prowadzi nas Edyta,
która do Warszawy przyjechała, aby pomóc bliskim, raz lekarka Andżelika mierząca się z molestowaniem, mobbingiem i
seksizmem, a raz Mateusz Krysiak,
który z powodu nadużyć został wydalony z policji. Bohaterzy pokazywani są przez wszechwiedzącego narratora. Jest to ciekawy zabieg, który z jednej strony
pozwala na stworzenie wrażenia bliskości, a innym razem na dystansowanie się
wobec sprawy i bohaterów. Przy okazji takiego zabiegu możemy zobaczyć
emocje, z jakimi się mierzą, wyzwania, którym stawiają czoło, doświadczenia i
traumy, jakie mają na koncie. Nie
zabraknie tu też wielu chorób psychicznych: od depresji, traumy po zachowania
maniakalno-obsesyjne. Do tego mamy miłość do morderców, prostytucję, fascynację badboy-ami i różnego rodzaju
przemoc: od tej w grupie rówieśniczej młodych ludzi po mafie. Nie zabraknie tu też problemu układów i
układzików. Do tego życie w małych
społecznościach napędzają plotki.
Wojciech Wójcik z niesamowitą wprawą
kreuje realia, podsuwa prawdopodobne scenariusze i utrzymuje napięcie,
wprowadza nowe wątki i postaci oraz łączy to w całość z główną akcją. Świat
jego bohaterów jest bardzo mały: każdy w pewien sposób jest powiązany z innymi,
ale trzeba czasu, aby odkryć, w jaki sposób i co z tego wynika. Dzikus z
lasu może się okazać tu osobą związaną z prowincjonalnym biznesmenem i powiązanym
z szychami ze stolicy. Niepozorna brzydka kobieta poddająca się przemocy
swojego partnera okaże się dawną pięknością. Los tu nikogo nie oszczędza.
Książka obfituje w zwroty akcji, niespodzianki.
Fabułę mamy tu ciekawie rozbudowaną i
wymagającą koncentracji, ale jednocześnie bardzo wciągającą. Historia
zaczynająca się od śmierci Arka Maja okazuje się początkiem pościgu za tajemniczymi sprawcami i znikającymi
bliskimi. Na pierwszym planie mamy
pozornie zwykłych ludzi prowadzących śledztwa z różnych powodów. W czasie próby
rozwiązania zagadki przyjrzymy się biedzie, dawnym pegieerom, zobaczymy
seksizm, zajrzymy do ośrodka dla osób z niepełnosprawnością intelektualną. Mamy tu biedę, mobbing oraz lokalnych mafiosów
i różnego rodzaju gwiazdki. Korzenie zabójstwa w stolicy okazują się
sięgać aż do mazurskiej prowincji, na której można ukryć zbrodnie. Po raz
kolejny z książki Wojciecha Wójcika przebija przesłanie, że każdy na pewnym etapie zżycia popełnia wiele
błędów. Najważniejsze to umieć je naprawić i dbać o relacje z bliskimi.
Pokazywanie społecznych bolączek jest tu naprawdę bardzo subtelne, a z drugiej
strony ważne wydarzenia mają miejsce, kiedy jest ciemno, pochmurno, zimno,
okoliczna przyroda nie sprzyja spotkaniom. Bohaterzy wydają się też
pamiętać o niedawnych obostrzeniach pandemicznych. Pisarz świetnie oddaje ten
klimat poczucia zagrożenia, irracjonalnych zachowań oraz wynikającej z nich
agresji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz