Bycie legendą Dzikiego Zachodu zobowiązuje. Trzeba pielęgnować swoją sławę, dbać o rozgłos i Buffalo Bill wie jak to robić. Po zakończeniu kariery bohatera jest aktorem niosącym ludowi kaganek oświecenia (czy coś w tym stylu). Stworzony przez niego teatr ma edukować ludzi, kreować bohaterów i udaje mu się to całkiem nieźle. Sława, otaczanie się niezwykłymi postaciami, wspaniałe chwyty sceniczne to wszystko sprawia, że pragnie występować w towarzystwie Lucky Luke’a. Nasz kowboj to jednak bardzo prosty człowiek i nie w głowie mu zbieranie aplauzów, dlatego odjeżdżając mówi, że Buffalo Bill powinien zająć się prawdziwymi sławami, czyli braćmi Daltonami.
Kolejna scena przenosi nas do więzienia. Po ostatnim pościgu i uwięzieniu los braci nie jest lekki. Przestali cieszyć się szacunkiem. Nowi więźniowie są silniejsi, okrutniejsi i mądrzejsi, a do tego jednoczą się, a to sprawia, że nasi bohaterzy zaczynają mieć poważne kłopoty. Na szczęście ich los poprawia się, kiedy przybywają nowi więźniowie. Ci są już wychowani na sztukach Buffalo Billa, więc doskonale wiedzą, że bracia Daltonowie to prawdziwi bohaterzy rabujący bogatych i pomagający biednym (sami bracia dopiero się o tym dowiedzą). Miłośnicy czynów zgranej czwórki zawsze staną w ich obronie. Mało tego! Opowiedzą o bohaterstwie osadzonych, przez co sami strażnicy ulegną ich czarowi, a komendant podaruje im wszystko, czego zapragną. Życie w luksusie w więzieniu bardzo im się podoba, ale pojawia się ktoś jeszcze: sprytny naciągacz, który pragnie na sławie braci zarobić. Z tego powodu doprowadza do uwolnienia, a później zachęci ich do walki o bycie gwiazdami. A będzie z kim walczyć, ponieważ mają poważną konkurencję w postaci aktorów wcielających się w nich w czasie występów. Do tego Lucky Luke zapragnie ich ścigać. Jak to wszystko się skończy? Chyba się domyślacie. Jedno jest pewne: po raz kolejny dostajemy sporą dawkę humoru i solidną lekcję, że czasami warto pozwolić innym o zadbanie o naszą legendę niż ją ciągle demaskować.
Sama postać Buffalo Billa jest prawdziwa. Był to William Frederick Cody, który był myśliwym i zwiadowcą armii amerykańskiej, który po zakończeniu kariery wojskowej stał się organizatorem widowisk i aktorem kreującym postaci bohaterów Dzikiego Zachodu. Tu mamy postać nieco przerysowaną (a może faktycznie taki był), bo zapatrzony w siebie pułkownik szuka inspiracji do lepszego zaprezentowania siebie. Pewnie coś w tym jest, bo w XX wieku ze swoimi przedstawieniami zawędrował aż na tereny obecnej Polski. Był w takich miejscowościach jak Przemyśl, Rzeszów, Tarnów, Kraków, Biała Krakowska (obecnie Bielsko-Biała) i Cieszyn. Występowali z nim tak znani ludzie Dzikiego Zachodu, jak karciarz i awanturnik Dziki Bill Hickok, mistrzyni w strzelaniu Annie Oakley, czy słynny pogromca generała Custera nad Little Big Horn, wódz Dakotów Hunkpapa Siedzący Byk. Buffalo Bill grał także w sztukach teatralnych pisanych specjalnie dla niego i w pierwszych westernach, czyli mamy tom o nie lada sławie.
Sama seria o Luckym Luke’u wielu osobom może kojarzyć się z bardzo popularnym w latach 90 XX wieku serialem animowanym. Pierwowzorem tej lekkiej i przyjemnej rozrywki były komiksy belgijskiego rysownika i scenarzysty Morrisa (czyli Maurica de Beverego), który pragnął stworzyć film rysunkowy o Dzikim Zachodzie. Nim doszło do realizacji studio filmowe zbankrutowało, a szkice przerobiono na komiks, który od 1947 roku podbija serca małych i dużych miłośników westernów. Od 1955 roku seria komiksów powstawała przy współpracy z Reném Goscinnym (znanym z opowieści o Asteriksie czy Mikołajku), a później kontynuowali ją miłośnicy opowieści o kowboju, dzięki czemu pomysły Morrisa nadal są realizowane. Nad przygodami kowboja pracowali Achdé, Gerra, Pessis i Jul zabierający nas w świat Dzikiego Zachodu i bardzo dobrze oddający ducha oryginału (także pod względem szaty graficznej). Pisałam również o efekcie pracy Goylouisa, Fuche, Léturgie z ilustracjami Morrisa i Janviera. Każdy z twórców wnosi do tych komiksów coś od siebie, nadaje im specyficzne tempo i humor jednocześnie trzymając się blisko zamysłowi twórcy. Opowieści są bardzo różnorodne, poruszają wiele ważnych tematów i wszystkie godne uwagi. Zwłaszcza, że wykorzystując komiks można poruszyć problem prześladowań, biedy, fanatyzmu, nienawiści i wielu innych ważnych problemów. Każdy tom daje nam spore pole do popisu i staje się świetnym, a do tego lekkim materiałem wyjściowym do dyskusji etycznych. W każdym tomie miłośnicy Lucky Luke’a dostają w nich wszystko to, co znają, czyli Dziki Zachód prażący promieniami słońca i słynący z band rozbójników, galopujących Indian i bohaterskiego Lucky Luke’a – najszybszego rewolwerowca i najgorszy koszmar wszystkich łamiących prawo. Towarzyszą mu inteligentny koń Jolly Jumper. Mimo upływu czasu komiksy z kowbojem ciągle cieszą się powodzeniem. W każdym tomie nie zabraknie wielu ważnych i zawsze aktualnych problemów. Tym razem będzie to spojrzenie na konsekwencje braku stawiania granic dziecku. Zdecydowanie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz