Etykiety

wtorek, 29 października 2024

Thierry Coppée "Żarciki Toto"


Każdy aspekt życia obrósł w wiele humorystycznych opowieści. Wspólne doświadczenia, podobne problemy sprawiają, że wiele dowcipów jest nam bliskich. Z tego powodu szkolny humor ma spore powodzenie i każdy z nas pamięta różne opowieści o szkolnych realiach i zachowaniach dzieci, rodziców i nauczycieli. Często słuchając ich lub anegdot z życia znajomych i bliskich myślałam, że dobrze byłoby zobaczyć te historie w formie komiksu. I spełniło się to moje pragnienie. Thierry Copp
ée w cyklu „Żarciki Toto” podsuwa młodym czytelnikom bogatą kolekcją gagów przywodzących na myśl twórczość Jeana Roby z jego słynnym duetem „Ptyś i Bill”.
Każdy tom otwiera początek roku szkolnego, a kończą wakacje. Te wydarzenia wyznaczają kolejne rozdziały w życiu małego bohatera, który w szkole uwielbia przerwy, dni wolne od nauki, choroby, święta, ferie i wakacje. Każdy tom podsuwający wydarzenia z całego roku pozwalają na podsunięcie zwyczajów związanych z Bożym Narodzeniem, Wielkanocą oraz pokazanie rodzinnych wycieczek.
Mająca 20 lat seria może stać się nicią łączącą między pokoleniami, bo to realia nie tylko młodszych roczników, ale i też starszych. Toto jest kilkuletnim uczniem, więc problem korzystania z własnego telefonu tu odpada. Z odpowiednim dystansem patrzy na bliskich, sąsiadów, kolegów i koleżanki. Świat w oczach dziecka jest uproszczony i przez to zabawny. Całą opowieść bazuje na jednostronnicowych scenkach z humorystyczną pointą podsuwającą różne problemy naszego otoczenia. Główny bohater jest psotny i inteligentny. Widzimy chłopca zadającego całe mnóstwo pytań, na które dorośli często nie znają odpowiedzi. Jego ciekawość świata jednak nie idzie w parze z dobrymi ocenami. Jest typem ucznia męczącego się w szkolnym systemie. Autor wykorzystuje też w opowieściach zabawy słowami oraz związkami frazeologicznymi wprowadzającymi do dziecięcego świata sporo zamieszania.
Każdy z tomów ma temat przewodni, ale nie determinuje on całkowicie akcji. Są raczej luźno z nim związane. Całość cechuje też brak powiązań pomiędzy poszczególnymi scenkami. Dzięki temu nie trzeba pamiętać, w którym miejscu się skończyło. Po lekturę można sięgać wyrywkowo. Wszystkie scenki jednak dają ciekawy obraz świata, w którym funkcjonuje bohater. Mamy tu obrazy bliskie dzieciom: poranne wstawania, nielubiane śniadania, wędrówkę do szkoły, uczestnictwo w lekcjach, nieprecyzyjne pytania nauczycielki, zadania domowe, obowiązki, sprzątanie, zabawy, pierwsze przyjaźnie, uczenie do sprawdzianów, rodzinne posiłki, stosunek dorosłych do dzieci. W komiksie nie ma ludzi idealnych. Dorośli dają się łatwo wykorzystywać i naciągać, czasami straszą przemocą, żyją uprzedzeniami, na które młode umysły patrzą ze zdziwieniem. Mamy tu świat ludzi, którzy wychowani w poprzednich pokoleniach mają problem z przystosowaniem się do nowych realiów. Wpojone łatwe rozwiązania okazują się nie sprawdzać w kontakcie z dziećmi, ale dorośli nie są tu w stanie wyjść poza te schematy zachowania. Każda strona podsuwa różnego rodzaje starcie między kameralnym gronem bohaterów. Toto jest tu postacią barwną i ukazaną jako stłamszona szkolnymi obowiązkami. Jednak jest na tyle młody i tak mało wie o świecie, uczeniu się, że samodzielnie nie jest poszerzać wiedzę. Stąd ciągłe jego pytania kierowane do rodziców. Jeśli chodzi o relacje między dorosłymi widzimy tu różnice w podejściu do dzieci w poszczególnych pokoleniach. Dziadkowie zdecydowanie mieli Genderowy podział obowiązków. Ten nie pojawia się już w przypadku rodziców chłopca. Tata jest częstym opiekunem Tota. Służbowe wyjazdy, praca nie przeszkadzają mu w zajmowaniu się dziećmi. Zamiast wyłącznie ciągle zmęczonej matki tkwiącej  kuchni mamy tu rodziców naprzemiennie wykonujących domowe i rodzinne obowiązki.
Historie ubrano w proste, cartonowe ilustracje. Autor stosuje tu chwyty pojawiającego się i znikającego tła. Dzięki temu z jednej strony dowiadujemy się, w jakim miejscu osadzona jest akcja, a z drugiej mamy duży nacisk na relacje i emocje towarzyszące bohaterom. W każdym albumie zachowano proporcje pozwalające na urozmaicenie akcji, pokazać różnorodne otoczenia: szkołę, dom, najbliższe sąsiedztwo i odwiedzane z rodzicami miejsca. Jeśli lubicie szkolny humor to ta seria Wam się spodoba.
Zapraszam na stronę wydawcy

































poniedziałek, 28 października 2024

Mike Barfield "Fizyka ma moc! Śledztwo w sprawie sił rządzących światem" il. Lauren Humphrey


Mam słabość do fizyki. Fascynowała mnie ona od czasu, kiedy ją odkryłam i zobaczyłam, w jaki sposób pozwala na zrozumienie świata, mierzenie go, obserwowanie. Fizyka była też u mnie pierwszym krokiem ku filozofii, bo to ona podsunęła temat ruchu, względności, odmiennych doświadczeń. Fascynowała mnie tak bardzo, że przez jakiś czas zasiliłam szeregi studentów tego kierunku. Tych studiów nie skończyłam, ale słabość pozostała i dlatego regularnie powracam z publikacjami wprowadzającymi mniejszych i większych czytelników w ten obszar wiedzy. Tym razem mam lekturę, po którą mogą sięgnąć zarówno przedszkolaki jak i uczniowie szkół podstawowych. Pierwsi będą potrzebowali pomocy rodziców, a drudzy będą mogli samodzielnie rozwijać swoją fascynację możliwościami, jakie daje poznanie i zrozumienie fizyki. „Fizyka ma moc! Śledztwo w sprawie sił rządzących światem” to kolejne proponowane przez Mike’a Barfielda spotkanie z nauką. Do tej pory polecałam Wam „Jest chemia!”, „Przyroda jest wszędzie”, „Dzień z życia astronauty” i „Dzień z życia skunksa”. Każda publikacja jest pretekstem do zabrania młodych czytelników w obszar nauki. Dwie pierwsze podobnie jak „Fizyka ma moc” należy do serii „Śledztwo w sprawie”, w której po różnych tematach oprowadza nas Sherlock Holm, detektyw poszukujący śladów określonej dziedziny w otoczeniu oraz Hattie i Ratley asystujący i demonstrujący różne zjawiska i eksperymenty.
Spotkanie z fizyką zaczynamy od jej poszukiwań. Zobaczymy, że w każdym aspekcie naszego świata możemy ją znaleźć. Występuje pod postacią przedmiotów, zjawisk. Bohater pochyla się nad początkami istnienia wszechświata, teoriami jego powstania oraz wyzwaniami związanymi z wielkością. Poznamy narzędzia fizyków, pytania jakie sobie stawiają, istniejące teorie. Nie zabraknie tu tematu podziału na różne gałęzie nauki, uświadomienie, w jaki sposób w ich obrębie obserwowane jest otoczenie, w jaki sposób tłumaczą zjawiska występujące w przyrodzie. Każdy temat pięknie zilustrowano, pokazano, że poznawanie wiedzy może być ciekawą zabawą. Nie zabraknie tu prostych eksperymentów, dzięki którym łatwiej będzie oswoić zdobyte informacje.
Sporą dawkę wiedzy dopełniają pełne humoru ilustracje, dzięki którym młodzi czytelnicy chętnie sięgają po lekturę. Proste opisy wpleciono w barwne strony, na których każda informacja jest w pewien sposób wyróżniona. Pomiędzy zwartymi informacjami znajdziemy komiksy pomagające w przyswojeniu sobie wiedzy oraz urozmaicające czytanie. Na końcu książki tradycyjnie znajduje się słowniczek ważnych pojęć, dzięki czemu dzieci będą mogły zapoznać się ze specjalistycznym słownictwem, lepiej zrozumieć treści.
„Fizyka ma moc!”, „Jest chemia!” i „Przyroda jest wszędzie” to publikacje, które oswoją Wasze dzieci z podstawowymi informacjami ze świata przyrody, wprowadzą do bardzo ważnych zagadnień i pokaże, że uczenie się może być przyjemne. Każdego dnia można przyswajać sobie kolejne zagadnienia. Dzięki takiemu podejściu śmiało będziecie mogli sięgnąć po tę publikację z przedszkolakami, ale też zrealizować podstawę programową dla szkoły podstawowej. Są to świetne książki zastępujące podręczniki (pamiętajcie, że te nie są obowiązkowe) i szczególnie pomocne będą w nauczaniu domowym. Zdecydowanie polecam!
Zapraszam na stronę wydawcy










Kai Lüftner "Zawieruszek" il. Emilia Dziubak


Swoja przygodę z baśniami skandynawskimi zaczęłam od opasłych tomów „Baśni norweskich” Dariusza Muszera. Klimat magii, połączenia zwyczajnych wydarzeń z nieprawdopodobnymi, sąsiedztwa różnych światów, koegzystowania widoczny jest też w literaturze czerpiącej z tych ludowych motywów. Bardzo chętnie sięgam po kolejne baśni, podsuwane przez autorów tematy. „Zawieruszek” Kai L
üftner to kolejne spotkanie z jednej strony surowym otoczeniem, a z drugiej światem pełnym magii.
Historię otwiera przyglądanie się domowi znajdującemu się na końcu Szumidrogi. W stojącym na klifie budynku mieszka dwoje staruszków i chłopiec. Kilkulatek trafił do Per i Tove pewnego listopadowego dnia. Znaleźli do na drodze prowadzącej do ich domu. Od tamtej pory mieszkają razem i są szczęśliwi. Vilmar jest ciepłym, ciekawskim dzieckiem uczącym się szybko. Jedyna umiejętność, której nie był w stanie opanować to mowa. I z tego powodu jest wykluczony przez rówieśników. Podobne doświadczenia miał też sąsiad staruszków. I to on wyjawia im prawdę o Vilmarze.
Dla mnie „Zawieruszek” to poruszająca opowieść o pojawieniu się dziecka, odkrywaniu, że jest ono inne niż rówieśnicy, godzenie się z tym, akceptowanie go, dawanie szczęścia i pozwalanie na wyruszanie w świat. Vilmar bardzo przypomina mi dziecko z autyzmem: nie potrafi nawiązać relacji z rówieśnikami, uczy się w swoim tempie, bardzo lubi kontakt z przyrodą, ucieka do własnego świata, oddaje się pasji. Tu jest nią takie samo zainteresowanie jak u mojej córki: czytanie książek.
Prosta skandynawska baśń podsuwa wiele ważnych tematów pozwalających na spojrzenie na siebie i swoich bliskich z nieco innej perspektywy, zobaczenie otoczenia z boku. Taki dystans jest oczyszczający i przynosi zrozumienie wielu mechanizmów. Do tego pojawia się tu całe mnóstwo magii, która jest tuż obok, dlatego nie rzuca się w oczy. Świat innych „ludzi” jest tuż obok.
Tę poruszającą opowieść o miłości, dylematach, akceptacji i rozstaniu oraz przyjaźni wzbogacają bajeczne ilustracje Emilii Dziubak. Ilustratorka słynie z rysunków zaczarowujących świat. Jest w nich z jednej strony niesamowita szczegółowość, prześwitujące światło nadające klimat, a z drugiej strony prostota. Jej prace znajdujące się na każdej stronie zdecydowanie przyciągają dziecięcą uwagę, oczarowują dorosłych czytelników. Swoimi ilustracjami przenosi nas w zimowy klimat. Po otwarciu książki trafiamy do zimowego lasu. Na bezlistnych gałęziach pokrytych śniegiem siedzi samotny ptak. Dalej natykamy na gila, który zatrzymał się na ośnieżonym kamieniu znajdującym się wśród krzaków. To już powoli buduje klimat zimy i czekającej na nas tajemnicy. Dalej możemy przyjrzeć się wkomponowanej w otoczenie chatce, aby na kolejnej stronie przeskoczyć do idyllicznego wakacyjnego otoczenia. Siedząca przed domem rodzina i mnogość kwiatów, roślin tworzą klimat szczęścia i sielskości. Z tego obrazka ponownie przeskakujemy w zimowe otoczenie: oto dwoje staruszków w ośnieżonym lesie znajduje dziecko. Na ich twarzach widnieje zdziwienie. A dalej mamy ciepły pokój dający poczucie bezpieczeństwa i szczęścia. Chłopiec spędza czas na czytaniu. Są też sceny przy kominku, którego ciepło połączone z bliskością i miłością dorosłych daje chłopcu poczucie szczęścia. A to wszystko w chatce znajdującej się na skraju klifu, u podnóży którego zobaczymy spienione morze. Pojawiają się tu ilustracje ze świetlistymi lub mglistymi postaciami, zwyczajne domowe otoczenie i odradzająca się do życia przyroda. Wszystko przywodzące na myśl szczęście i bezwarunkową miłość.
„Zawieruszek. Baśń skandynawska” to pobudzająca wyobraźnię lektura podsuwająca trudne tematy. Każdy w pewien sposób znajdzie tu siebie i swoją historię. Dla każdego inne elementy będą ważne i wzruszające. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć.
Zapraszam na stronę wydawcy










Pierdomenico Baccalario, Federico Taddia i Massimo Temporelli "Czy wszyscy będziemy robotami? Wszystko, co warto wiedzieć o technologii"


Coraz częściej w dyskusjach pojawia się temat sztucznej inteligencji, wykorzystania robotów, tworzenia androidów, granic wykorzystania maszyn i algorytmów. To dobry moment, aby sięgnąć z dzieckiem lub nastolatkiem po książki pozwalające zastanowić się nad tematem, pokazujących go z innych stron, przybliżających historię, czyli początki zjawisk oraz literaturę piękną i filmy podsuwające różne wizje świata pełnego robotów. Dyskusja pozwala różne rzeczy oswoić oraz zmusi do zastanowienia się, gdzie przebiega granica pokładania ufności AI, w jaki sposób może być rozwijana, jakie czekają na nas ułatwienia i niebezpieczeństwa. Jedną z lektur wprowadzających w tematykę jest publikacja Pierdomenica Baccalaria, Federica Taddii i Massima Temporelli „Czy wszyscy będziemy robotami? Wszystko, co warto wiedzieć o technologii”.
Autorzy pokazują czytelnikom jak wyglądały początki powstawania maszyn liczących, w jaki sposób zmieniały się one w bardziej skomplikowane komputery, które stopniowo przetwarzano w coraz mniejsze i podręczniejsze, aby zagościć w naszych domach i połączyć nas z siecią. Mamy temat różnorodnych urządzeń używanych przez nas każdego dnia, wprowadzenie technologii do przemysłu, tworzenie robotów, wykorzystywanie AI. Nie brakuje też tematu wizji przyszłości. Technika łączy się tu z filozofią i pomysłowością ludzi. Czytelnicy mają okazję poznać ważnych myślicieli, znaczących odkrywców, zrozumieć jak wiele zmian zaszło w ostatnim stuleciu, jak niesamowicie ważne jest łączenie humanistyki i technologii.
W tej książce dużo miejsca poświęcono prekursorom zmian, pokazaniu jak niesamowicie ważna jest pomysłowość, poszukiwanie możliwości wprowadzania idei w życie, ale też opatentowanie, które zapewni możliwość utrzymania się z twórczej pracy. Całość lekka, przystępna i przyjemna w czytaniu. Dzięki podziałowi na pytania nie ma tu długiego tekstu tylko mniejsze rozdziały wprowadzające w różne obszary technologii, pozwalające uzmysłowić sobie ich obecność w każdym obszarze naszego życia.
„Czy wszyscy będziemy robotami?” to kolejna publikacja Pierdomenica Baccialaria i Federica Taddii napisana przy współpracy ze specjalistą. Do tej pory na polskim rynku pojawiła się publikacja „Do czego służą pieniądze?”. Obie publikacje są piękne, estetyczne, z prostą grafiką, przystępnym tłumaczeniem  tematów. Każda książka powstała przy współpracy ze specjalistą z określonej dziedziny, popularyzatorem wiedzy. Do tego autorzy podsuwają zdrowy stosunek do omawianych tematów. Nie ma tu nadmiernej fascynacji czy wrogiego nastawienia. Pokazują, co daje nam możliwość korzystania z technologii, przestrzegają przed niebezpieczeństwami i pułapkami. Szczególnie czyhającymi na młodych użytkowników. Uczą w jaki sposób nawiązywać pozytywne relacje z wykorzystaniem technologii oraz dlaczego nie warto całkowicie uzależniać od niej życia. Do tego pojawią się tu pomysły łączenia zdolności przyrody z technologią, obserwowania zachowania zwierząt i właściwości roślin, aby uczynić świat bardziej nam przyjaznym. Ich książki zdecydowanie zachęcają do wszechstronnego poszerzania wiedzy. Polecam.
Zapraszam na stronę wydawcy