Artur Andrus, Bzdurki, czyli bajki dla
dzieci (i) innych, il. Daniel de Latour, Warszawa „Nasza Księgarnia” 2018
Bajki czy baśnie. Chyba raczej bardziej baśnie, ponieważ utwory Artura
Andrusa w niczym nieprzypominaną krótkich utworów wierszowanych. Są długie,
napisane prozą. Jedyne, co łączy je z bajkami to wyrazisty morał, przemycana
przy okazji opowieści prawda życiowa. „Bzdurki, czyli bajki dla dzieci (i)
innych” jak sugeruje tytuł to coś lekkiego, niezobowiązującego, a do tego
niemające sensu i niepoważne. Być może takie właśnie będzie spojrzenie na
niektóre utwory, ale… tak wypadają tylko na tle znanych baśni zaliczanych do
klasyki, która nie zawsze jest dobra dla nas, ponieważ przekonuje, że przemoc
to norma, a my przecież nie chcemy, aby nasze pociechy miały takie przekonania
i stosowały je w praktyce.
Niepoważne utwory Artura Andrusa są niesamowicie poważne i ważne.
Znajdziemy w nich wiele prawd życiowych, karykatur, zaskakujących podsumowań i
ciekawych spojrzeń na ważne sprawy. Autor bardzo umiejętnie korzysta z bogactwa
motywów baśniowych i przystosowuje je do obecnych czasów. Niby bohaterzy są
tacy jak w dawnych baśniach, czyli mamy tu całą plejadę smoków, księżniczek,
zwierząt, legend, gromadek dzieci, ale wszystko uwspółcześnione, odświeżone,
pokazane z dużo bardziej przyjaznej strony. Smoki nie są tu złe i nie pożerają
ani owiec ani księżniczek tylko mieszkają w jednym bloku i każdy ma inne,
interesujące zajęcie. W bajce o księżniczce mamy wyemancypowaną studentkę,
której wcale nie spieszy się do ślubu, a za mąż wychodzi dopiero wtedy, kiedy poznaje
księcia innego niż wszyscy i się w nim zakochuje. Do tego mamy misia, który ani
nie śpi, ani nie łapie dzieci, ani też nie jest groźny. Wręcz przeciwnie: jest
przyjaznym niedźwiedziem szukającym spokojnego miejsca do spania i odkrywającym,
że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Ponad to poznamy Dziadka Niejadka (przezwisko
wzięło się od ciągłego mówienia „Nie jadę”), który z nudów zaczął uczyć
zwierząt innych języków i mówić „Jadę” oraz wprowadził wielkie zamieszanie w przyrodzie,
w której każdy był poliglotom, ale bez umiejętności władania własnym językiem.
Nie zabraknie też dobrej ciotki i wujka zapraszającego całą gromadkę
siostrzeńców i bratanków na wakacje nad morzem. Poznamy także uzdolnioną
literacko kurę i jej męża poszukującego odpowiedniego dla siebie zajęcia. Ponad
to dowiemy się dlaczego to nie przeciwieństwa się przyciągają tylko musi trafić
swój na swego i gdzie można znaleźć prawdziwe szczęście. Nie zabraknie też
dentysty, który boi się małego Franka (choć zwykle bywa odwrotnie).
Baśnie są ciekawe, zabawne i troszkę przewrotne. Dużo w nich rymowanek,
nawiązań do języka potocznego, znanych motywów baśniowych i popkultury. Każdą
historię podsumowano zaskakującym i nie zawsze oczywistym morałem.
Baśnie Artura Andrusa nie tylko poruszają ważne sprawy, pokazują odmienne
charaktery oraz zabierają w świat znanych nam wartości, wśród których miłość i
przyjaźń są bardzo ważne, ale też oswaja młodych i starszych czytelników z
lękami. Czy po przeczytaniu opowieści o przestraszonym dentyście dziecko nadal
będzie bało się wizyt w gabinecie stomatologa? Musicie przekonać się sami.
Książkę wzbogacono prostymi, barwnymi i interesującymi, bardzo
charakterystycznymi ilustracjami Daniela de Latoura. Proste
rysunki z fantazyjnymi bohaterami doskonale wpisują się w zawarte w lekturze
treści. Prostota ilustracji, ograniczona paleta barw na jednej stronie sprawia,
że młody czytelnik nie jest zagubiony w samodzielnej lekturze działającej na
jego wyobraźnię. Przewaga ciepłych barw, kontrastujące zastawienia pozwalają na
skoncentrowanie uwagi na lekturze oraz dobrze przyciągają wzrok młodego
czytelnika.
Piękny język, nietypowy sposób budowania obrazów
sprawił, że moja córka z wielkim przejęciem słuchała kolejnych opowieści o
przygodach baśniowych bohaterów. Niedługie utwory, duża czcionka oraz
wzbogacenie książki ilustracjami Daniela de Latoura są idealnym uzupełnieniem
całości. Solidna okładka, bardzo dobrze zszyte strony i rysunki doskonale
wpisujące się w treści oraz dziecięcą estetykę sprawiają, że lektura przyciąga
dziecięcy wzrok, pobudza wyobraźnię i zachęca do kreślenia własnych,
nieidealnych, ale za to ze sporą dawką temperamentu bohaterów baśni.
Zdecydowanie polecam zarówno przedszkolakom, jak i
uczniom szkoły podstawowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz