Etykiety

piątek, 13 września 2019

Paweł Tański "Okolicznik północnych pól"


Paweł Tański, Okolicznik północnych pól, Szczecin, Bezrzecze „Forma” 2019
Granica między przeszłością i teraźniejszością nie jest jasna. Każde „teraz” szybko zmienia się w przeszłość, która nie wiadomo, gdzie się zaczyna, gdzie przebiega jaj granica między chwila obecną, a minioną. Owo rozdzielenie naznacza przemijające i trafiające na strychy, do piwnic, na śmietniki, na cele charytatywne rzeczy oraz odchodzenie ludzi. Przedmioty i ludzie trafiający do pamięci jako przechowalni po tym, co minęło  zostają zrównane. Krzesła, marynarka, guziki, czasopisma, sterty kaset magnetofonowych, płyty winylowe, zeszyty z nutami, pęki kluczy, schody i wiele innych przedmiotów zapamiętanych z powodu sentymentu kształtującego  wspomnienia, zmuszającego do wypowiadania uogólnień. To wszystko spięte w pamięci, powracające w formie obrazów przepełnionych dźwiękami i zapachami sprawia, że możemy odbyć sentymentalną wędrówkę do tego, co minione i na nowo przyjrzeć się scenom zabierającym nas do czasów dzieciństwa, dorastania i dojrzałości nasączonej przeszłością, znakami minionych dni, kształtujących teraźniejszość. „Okolicznik północnych pól” przepełniają opisy doznawania codzienności, która ze względu - a może dzięki – nadawcy i wyobraźni odbiorcy żyje.
W wierszach poeta szafuje nawiązaniami do innych twórców, wierszy, wydarzeń tworzących płynący strumień przeszłości, w której rozgraniczenia za pomocą dat nie są istotne. Ważny jest całokształt, uogólnienie codziennych zachowań, doznań, których odkrywanie przez strumień świadomości sprawia wrażenie chaotycznego i jednocześnie zaczarowanego czy zaklętego gdzieś na północnych polach. I to zaklinanie właśnie jest bardzo typowe w twórczości Pawła Tańskiego. Czasami magiczny krąg tworzą cyfry jak siódemka w tomie „Spod siódmego żebra”, inny razem kształt jak w tomie „Kreska” lub materia jak w „Glinnie”. Każda sprawia, że świat zostaje uchwycony w pewną formę sprawiającą wrażenie magicznego wyłaniania się ze szczęścia i prostoty. Dekonstruowanie znaczeń sprawia, że te tytułowe symbole, przedmioty i miejsca nabierają nowego znaczenia, przez co czasami trzeba się wyzwalać spod ich mocy. Każdy tom poezji Pawła Tańskiego sprawia wrażenie swoistej autobiografii, w której każdy element jest niezbędnym składnikiem całości kształtującej podmiot liryczny żyjący pomiędzy bliskimi, którzy obdarzają go cząstką siebie jak marynarkami noszonymi z powodu różnych okazji.
Ważnym narzędziem tworzenia czy odtwarzania świata, który ze względu na swoje przemijanie jest nieuchwytny jest tu metafora, co podkreślają nakładające się na siebie obrazy, przeskakujące obrazy składające się na Kosmos wierszy. Każdy przedmiot wart jest tu uwagi, opisania, opowiedzenia. Żywiołowość, młodość, witalność, siła zderzenia, spotkania i doznania – wszystko to obecne jest w każdym utworze wchodzącym w skład tomu „Okolicznik północnych pól” i z tego powodu przyjemnie się je czyta, ale trudniej o nich pisać, bo to, co najważniejsze (czyli obrazy i odczucia) staje się w pewnym sensie nieuchwytne, za szybko mijające. Żadna chwila nie daje człowiekowi wytchnienia, w żadnej nie może poleżeć i rozkoszować się, bo w każdej świat pędzi w nieokreślonym kierunku. Czas mija tu szybko, jest jedną chwilą, „wczoraj, przedwczoraj,/rok temu” – chwile przelatują ludziom przez życie niepostrzeżenie. Upływ czasu mierzymy w ilości przedmiotów, które przestały być zdatne do użytku, „doszlusowała do pozostałych, których już nie mam”. A podmiot liryczny ciągle wydaje się być ten sam, niezmienny, trwający, ale czy na pewno skoro jest bogatszy o bagaż doświadczeń?
Ważne są tu także kolory, wrażenia wzrokowe i dotykowe, emocje powstające w oczekiwaniu lub kontakcie ze światem, ponieważ tomik wierszy pełen wrażeń, opowieść o drażnieniu nimi zmysłów. Miękkość, delikatność, dzwonienie, pobrzękiwanie, dźwięki melodii, oddechu psa, jasne i wyraziste kolory, kontrasty wpisane w doświadczenia podmiotu lirycznego pobudzają wyobraźnię czytelnika. Jak w każdej książce Pawła Tańskiego świat tu jest nie tylko pełen barw i cieni rzucanych przez przeszkody stające na drodze światłu, ale i dźwięków, które wyłaniają się wraz z kolorami przedmiotów oraz zapachów pojawiającego się z barwami.
Kolejna rozpoznawalna cecha utworów poety to wiersze o długiej frazie, noszące cechy opowieści fabularnych, porywają obrazami, zderzeniami znaczeń, których jest tu tak wiele, że łatwiej je czytać niż o ich mówić. Już od pierwszego wersu przebija z nich przekonanie, że najcenniejsze są rzeczy bezcenne, że umiejętność cieszenia się drobiazgami pozwala wyzwolić się z materializmu i konsumpcjonizmu. A później wchodzimy w gąszcz znaczeń, symboli, gier słów, labirynty pełne metafor poruszających sprawy nam bliskie i świetnie oddając poszczątkowanie naszego życia, chaos i rozproszenie symboli, napływających doznań, odbieranych informacji. I ten miły w odbiorze natłok, do którego już przywykliśmy, bo towarzyszy nam na co dzień sprawia, że tak trudno uchwycić te wielotematyczne wiersze i ich zestawienie w tomiku. W poezji Pawła Tańskiego przemieszczamy się między obrazami, pojęciami, kształtami, odczuciami, liniami, barwami, kontrastami i nawarstwiającymi widokami bogatymi w dźwięki i zapachy. Mamy tu radość z chwili, której nie da się kupić, zawołania do elementów przyrody zestawionej z towarami, elementami miasta, ludzkim światem. Jeszcze jedna cecha utrudniająca opowiadanie o nich to ich tomikowa interseksualność: są plątaniną prowadzącą od jednego do drugiego, nawiązującą do wcześniejszych motywów i obrazów, którym towarzyszy bogactwo dźwięków: od śpiewów ptaków, przez miejski gwar, odgłosy tłuczonego szkła, obijających się rur, buchającej pary, tłuczonych garnków. Wszystko to z przesuwającymi się obrazami zmienia się i narasta, przemija. Szybkie przechodzenie od konkretnych znaczeń do ulotnych sprawia, że stajemy się odbiorcami tego wszystkiego, co Paweł Tański uchwycił z naszego szybkiego życia, pędzącej codzienności, ale gdy mamy o niej opowiedzieć czujemy, że jest to zadanie bardzo trudne, bo tego, co znajdziemy w jego książkach nie da się streścić. Można jedynie opowiedzieć o własnych emocjach, odczuciach, które pozostawia nam ta bardzo konkretna i mocno osadzona w naszym życiu poezja przemycająca nam wycinki konkretnych wydarzeń czy widoków, namacalnej rzeczywistości bogatej w kontrasty bardzo szybko następujące po sobie, co sprawia wrażenie, że w życiu czas nie jest tak ważny jak wrażenia i przeżycia, że to za czym często pędzimy jest bardzo nieuchwytne i niewarte naszej uwagi, bo jest wiele rzeczy, które mogą dać nam więcej szczęścia i doznań. Pozostaje tylko podzielenie się fragmentami, które pozwolą odkryć i pokazać urok tej twórczości:
„forty stoją jak stały, oddzielone dawno nieużywanymi
torami, polem, jezdnią, płotem z drutem kolczastym, kawałkiem ziemi,
znowu wysokim płotem. po forcie biegnie sarenka, patrzy, patrzy, zawraca,
znika za wojskowymi budynkami, w lesie wojskowego terenu,

tu niedawno jeszcze stacjonowała jednostka radzieckich junaków;
teraz stacjonuje nieczynny fort”.
„forty”, s.10
W wierszach Pawła Tańskiego przesuwają się obrazy z przeszłości i teraźniejszości. Wędruje swobodnie za skojarzeniami i obrazami, w których trudna przeszłość łączy się z idyllicznością i sprawia, że człowiek do niej tęskni.
„kiedy rodzi się lato,
gdy schną noce, nadpływa miasto i wyskakuje z zarośli”
„kiedy rodzi się pies, gdy schną podłogi”, s. 15
Znakiem rozpoznawalnym poezji Tańskiego jest też jego płynne przechodzenie od tytułu do wiersza. Często wydają się współgrającą całością. Poniżej celowo wydzieliłam tytuł cudzysłowem, aby pokazać, jak pięknie tworzy całość z resztą utworu:
„dziewczyna z pokąsanym prawym udem”
„wchodzi po schodach do zapadniętych policzkach pomieszczeń
policzonych od pierwszego do pierwszego na nadzieję na dziewczyńskie
wypady do hippisowskich komun dawnych palców kołder wietrzonych

na polnych balkonach wierzy z deski powrotne rozgrzane przesmyki
poduszek”. (s. 16)
czy
„korytarze pełne punktów”
„stoisk z różnymi produktami, idziesz i wąchasz świat przedmiotów,
dotykasz nosem jak pies trawę, jak chmura pyłów cenowych obniżek (…)”. (s. 18)
Paweł Tański tworząc obrazy zabiera nas w świat scenek, w których widzimy chłopców strojących gitary, dziewczynkę zgłębiającą tajniki chemii w szopie, wędrującego z wilczycą mężczyzny, wędrującego marynarza, dudniących klatek, pobrzękujących kluczy, wspinających się ludzi, wonnych wiosennych kwiatów, kobiet ćwiczących etiudy, śpiących psów, zapach zbieranych owoców i glinianych domów i wielu, wielu innych przesuwających się przed oczami w czasie lektury.
„w tej osadzie znalazłem swoje miejsce, uciekam tu z portowego miasta,
kiedy tylko mogę. las robi mi zdjęcia, chowa do dziupli, podrzuca
winylowe płyty i podsuwa pomysły na drogi przez los. widzisz,
pojemniki na mąkę są pełne, to dobrze wróży na przyszłość. ptak
stukał i stukał w szybę, chciał się chwilę ogrzać i polecieć dalej,
muzyka w nocy, naprawiłem słuchawki, chodzę sobie po domu,
deski schną, noszę w oku źdźbło”.
„słupski młyn”, s. 31.
W tomiku znajdziemy to, co w innych: swoisty sposób szafowania nawiązaniami do innych twórców, wierszy, wydarzeń tworzących płynący strumień teraźniejszości, w której rozgraniczenia za pomocą dat nie są istotne. Ważny jest całokształt, uogólnienie codziennych zachowań, bogactwo doznań, których odkrywanie przez strumień świadomości sprawia wrażenie chaotycznego i jednocześnie zaczarowanego czy zaklętego sprawiającego, że teraźniejszość staje się tu jeszcze mniej uchwytna. Całość sprawia wrażenie swoistej autobiografii, w której każdy element jest niezbędnym składnikiem całości kształtującej podmiot liryczny żyjący pomiędzy przyrodą, przedmiotami i bliskimi, którzy obdarzają go cząstką siebie jak marynarkami noszonymi z powodu różnych okazji i przemijające jak kolejne telefony komórkowe, lakiery do włosów, ciasteczka, o których pamięć wiedzie do innych wspomnień i odczuć.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz