Etykiety

czwartek, 11 marca 2021

Miasto pełne wyzwań

Miasto to dla jednych przestrzeń fascynująca, pełna miłych miejsc. Dla mnie każda przestrzeń najeżona jest miejscami niebezpiecznymi. Spacer z Olą w takiej przestrzeni jest jak spacer sapera z bombą: nigdy nie wiem, kiedy i dlaczego wybuchnie, nigdy nie wiem, na jakie niebezpieczeństwo się narazi.
Jeszcze przed pandemią Ola lubiła odwiedzać place zabaw. Nasz spacer był wędrówką od placu do placu, bo wszędzie była w stanie spędzić kilka do kilkunastu minut. Z tego powodu każdego dnia odwiedzałyśmy wszystkie istniejące w mieście od tego w okolicach Wrocławskiej po tego na Świętosławy. Tragedią była dla nas likwidacja niektórych placów zabaw. Zwłaszcza dla mnie, bo kiedy Ola wspinała się, ja mogłam chwilę odpocząć od wożenia jej w wózku (czasami tego potrzebowała).
Weszłyśmy na plac zabaw z drewnianymi konstrukcjami. Ola radośnie pobiegła na przeszkody. Nim zdążyłam przysiąść już pędziłam do Oli, bo pakowała się, aby zawisnąć w dziurze, która powstała przez wyłamanie deski. Inne dzieci omijały tę przeszkodę. Ola nie. Ola musiała sprawdzić, zbadać nową przestrzeń. Złapałam ją w locie. A gdybym nie złapała?
To, że dzieci z autyzmem żyją to kwestia wyostrzonej uwagi rodziców, świadomości, że nawet leżący na chodniku kamień może być niebezpieczny. A szczególnie niebezpieczne są szkła i puszki. I właśnie z tego powodu bardzo długo namierzałam każdą butelkę, każdą puszkę, aby dziecko sobie nic nie zrobiło. Butelki wyrzuciłam do kontenera ze szkłem. Puszki zostały pod wózkiem. Wchodzę z masą tych puszek do sklepu. Robię sobie spokojnie zakupy, płacę przy kasie i już mam wychodzić ze sklepu, kiedy zaczepia mnie sprzedawczyni:
-A za piwko to się nie płaci? Zapraszam na zaplecze.
-Jakie piwko?
-To pod wózkiem.
-To puszki. Puste.
-Zapraszam na zaplecze.
-Nie. Tu pani pokażę. Proszę – i pokazuję wszystkie.
A teraz sobie wyobraźcie sytuację, kiedy w kolejkach stoi kilkanaście osób, które Was zna, a Wy idziecie na to zaplecze i udowadniacie swoją niewinność i nawet nikt by tego nie widział. Został by obraz sprzedawczyni oskarżającej o kradzież.
Najzabawniejsze jest to, że tego dnia akurat na parking przyjechała policja. Połączenie faktów było by jednoznaczne: winna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz