Koniec sielanki zmienia śpiew ptaków w krzyk. Rozwrzeszczane siedzą na gałęziach, krążą nad głowami jak bombowce, patrolują trawniki pilnując by żaden robak się nie wychylał.
Place zabaw też pełne są takich ptaków. Wychylasz się? Jesteś zadziobany słowem. Idiota. Głupek. Debil. To stały repertuar przywoływaczy porządku, w którym nie ma miejsca dla wyrośniętych dwulatków. Nie mówisz? Jesteś nikim. Żyjesz sobie szczęśliwie w swoim świecie? Trzeba cię zadziobać, żebyś poczuł, że świat to nie idylla, ale piekło spotkania struży porządku. Trzeba cię zadziobać, byś wiedział, że na żadne szczęście bez zgody tłumu nie możesz sobie pozwolić. Śmiech. Obśmianie. Wyśmianie. Kolejne precyzyjne pchnięcia sztyletami godzącymi w duszę. Sielanka zmienia się w koszmar współistnienia poza stadem dającym wytchnienie tylko tym, którzy mają atrybuty inności. Nie masz wózka, kuli, protezy, chusty zasłaniającej brak włosów? To nie wybaczą ci tej inności. Za dobrze ją ukrywasz. Nie widać jej na pierwszy rzut oka. Na drugi też, bo torba zabawek to za mało by ją naznaczyć.
Tylko dwulatek zaakceptuje innego dwulatka. Nawet, jeśli ma on metr siedemdziesiąt. Wzrost to tylko nieistotna cecha, która nie przeszkadza zabawie. I śpiewowi ptaków w tle.







Brak komentarzy:
Prześlij komentarz