Agata Suchocka, Woła
mnie ciemność. Daję ci wieczność – Akt I, Kraków „Initium” 2018
Miłość i wieczność – to dwie idee, które pociągają nie
tylko twórców dzieł sztuki, ale i każdego człowieka pragnącego widzieć sens w
ulotności obecnego życia i ponoszonych w nim trudach. Ich wielkie powodzenie leży
u podstaw każdej religii. Nawet starożytni bogowie byli uwikłani w miłosne
gierki, szukali kogoś z kim mogliby spędzić wieczność, z kim mogliby „przeżyć”
swoją nieśmiertelność. W religii monoteistycznej miłość także jest obecna. Jest
to relacja Boga z człowiekiem. Wyidealizowana, pozbawiona namiętności relacja doprowadziła
do odarcia miłości z namiętności i pożądania, a została wzbogacona w motyw
poświęcenia, cierpienia, ofiarę z krwi. Z połączeniem tych dwóch spojrzeń na
wieczność i miłość mamy do czynienia w książce Agaty Suchockiej „Woła mnie
ciemność. Daję ci wieczność – Akt I”, w której motywy religijne są bardzo
wyraziste: począwszy od relacji człowiek – Bóg, platonicznej miłości,
niemożności cielesnej realizacji pragnień, przez relację nadawania wiecznego
życiawie przez pojenie własną krwią (bardzo przypominające ostatnią wieczerzę),
związanego z tym cierpienia (ukrzyżowanie), przemianę (zmartwychwstanie) i
wspólna wieczność (niebiańskie życie). Jednak raj w stworzonym przez Agatę
Suchocką świecie daleki jest od ideału, a bliski naszemu ziemskiemu trudowi, a
wszystko przez to, że akcja dzieje się na wśród ludzi.
Agata Suchocka zabiera nas do znanego nam z historii świata
i wzbogaca go o nieco inne – wieczne – istoty wyparte przez monoteistyczną
religię. Pozbawieni swojego miejsca w społeczeństwa bohaterowie muszą wtopić
się w tłum i stworzyć sobie wygodne życie. Początkowo mamy wrażenie, że nie
jest to trudne, bo wszystko, do czego mają dostęp przychodzi im z łatwością. W
miarę poznawania zawiłej historii odkrywamy, że pomnażanie dóbr, życie w
luksusie, a nawet przetrwanie nie jest wcale takie łatwe i oczywiste dla istot
obdarzonych wiecznością. Agata Suchocka z wprawą w fikcję literacką wplata
prawdziwe wydarzenia nadając całej historii dużego prawdopodobieństwa, ustawiając
ją w konkretnych realiach, czyli nieco mrocznym XIX wieku obfitującym w
gwałtowne zmiany, wojny, rewolucje, powstania determinujące los wielu ludzi,
przewracające życie bogatych.
Główny bohater, Armagnac Jardineux, pochodzący z zamożnego domu
amerykańskich plantatorów doświadczył na własnej skórze owych przemian. Z
bogatego dziecka stał się biedną sierotą, która szczęśliwie trafiła do Londynu
zamiast zginąć w bagiennej Luizjanie. Zapobiegawczość rodziców pragnących jak
najlepiej przygotować syna do spełnienia przewidzianej dla niego roli skłoniła
ich do wysłania chłopaka do dziadka do Europy na naukę, która pozwala uratować
mu życie, ponieważ w czasie jego edukacji w Stanach Zjednoczonych rozpętała się
wojna między Północą a Południem, będącą przyczyną utraty rodzinnego majątku.
Próba ratowania posiadłości za oceanem pochłonęła również francuskie winnice
dziadka, dlatego po jego śmierci młodzieniec zostaje biedakiem. Ratuje go
posiadanie odległej, samotnej i bardzo starej ciotki, która – mniej lub
bardziej świadomie - przyjęła go pod swój dach w Londynie. Do jedynych „dóbr” Armagnaca
Jardineuxa należą jego zdolności: umiejętność władania czterema językami, gry
na fortepianie oraz bogatej wiedzy ekonomicznej. Mogłoby się wydawać, że to
wiele, ale nie w Londynie w XIX wieku, kiedy to liczył się przede wszystkim
posiadany majątek. Skazany na niedostatki Armagnac Jardineux próbuje przetrwać zarabiając
jako grajek w barze. Jego życie pewnie toczyłoby się od występu do występu, od
szukania pracy do kolejnego szukania pracy, gdyby nie to, że pewnego dnia
poznał intrygującego młodzieńca Lothara Mintze, przedstawiającego się, jako
samotny skrzypek szukający kogoś, kto grałby z nim w duecie na salonach. "I
oto perspektywa odbicia się od dna siedziała przede mną w osobie eterycznego,
bezczelnego chłopaka o białych włosach i czarnych oczach. Oferował mi nowy
początek - życie, które utraciłem, zanim zdążyło się na dobre zacząć".
Szybko okazuje się, że owo poznanie nie było przypadkowe. Stoi za nimi tajemniczy
mecenas młodych artystów lord Edgar Francis Huntington, otwierający przed
młodymi, zdolnymi artystami drzwi do londyńskich salonów i nie tylko. "Musiałem
tylko zacząć grać. Wszystko inne ułoży się samo". Szybko okazuje się, że
nowy świat to nie tylko niezwykłe bogactwo oraz sława, ale też wielka moc nad
ludźmi. Mecenas oferuje swoim podopiecznym "rząd dusz". Czyż to nie
piękna metafora mówiąca o władzy, jaką posiadają nad ludźmi artyści? Jaka
będzie tego cena musicie przekonać się sami.
W powieści znajdziemy to, co znamy z obrazów
stworzonych przez Honoré de Balzaca czy Victora Hugo: przepych, dwulicowość
ludzi bogatych, nietrwałość majątków, religijność połączona z wyuzdaniem, a
wszystko to połączone z "Kronikami wampirów" Anne Rice oraz motywami
zagrożenia ze strony szeroko pojętego, ale też niezidentyfikowanego zła kuszącego
przyjemnością i bogactwem i tworzonego wokół nich napięcia znanego z „Pamiętnika
znalezionego w Saragossie” Jana Potockiego. Młodzi, piękni, tajemniczy i mający
niezwykłą władzę nad innymi bohaterzy intrygujący i niepokojący od pierwszych
stron zostają porwani w wir erotycznego dostatniego życia, z którego nie ma
ucieczki, ponieważ każdy ich krok jest przewidziany przez czuwającego nad nimi
mecenasa. Kim naprawdę jest ich tajemniczy opiekun?
„Woła mnie ciemność” to przede wszystkim opowieść o
miłości dwóch mężczyzn, ich oddaniu, zdradach, zawodach, marzeniach, dążeniach,
skrajnych emocjach, pożądaniu, namiętności, czyli bardzo życiowych sprawach.
Agata Suchocka niepewność kochanków podsyca zagrożeniem z zewnątrz, przez co
ich emocje są jeszcze bardziej wyraziste i wzbogacone strachem przed nieuniknionym
wchłonięciem przez ciemność.
Książkę polecam miłośnikom fantastyki, a zwłaszcza
osobom lubiącym opowieści o wampirach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz