Jacek Wojciechowicz, Magdalena Rigamonti, Kulisy warszawskiego ratusza, Warszawa „Od
deski do deski” 2018
Mamy XXI wiek i mam niesamowite wrażenie, że w
sposobie myślenia ludzi niewiele się zmieniło przez ostatnie sto lat, od kiedy
Polska odzyskała niepodległość i w końcu mogła zacząć samodzielnie
gospodarować. Szybko okazało się, że zniszczyło nas wodzostwo, podległość autorytetom,
czystki polityczne, niszczenie dokonań ludzi tylko dlatego, że należeli do
innego układu. A przecież wszyscy chcieli tego samego: wolnej i silnej Polski.
Patrząc na obecną scenę polityczną mam wrażenie, że
mamy lekką powtórkę z ówczesnej sytuacji: wodzowie dwóch ugrupowań się ścierają, zasłaniają wybór innych możliwości, a przeciętni
ludzie na tym tracą. Pewnie wielu z Was z lekkim uśmiechem przeczyta i powie: „Jacy
wodzowie? Dawniej to byli wodzowie”. Siła dawnych wodzów obrosła w legendę,
wzmocnił ją kult i zapominanie błędów oraz dopisywanie zasług. Nas też może to czekać. Ale nie musi.
Aby tego uniknąć trzeba trzeźwo spojrzeć na naszą scenę polityczną,
przeanalizować jej działania, zabiegi, zastanowić się, w jaki sposób politycy
korumpują ludzi w regionie, w jaki sposób uzależniają ich od siebie, a później
zastanowić jak od owych zależności się uwolnić. Wybory dają kolejną możliwość
na takie wyzwolenie. Czy będzie nas na nie stać? Jacek Wojciechowicz o zjawisku
uzależniania się pisze w książce „Kulisy warszawskiego ratusza”:
„Ten stan, w którym teoretycznie wolni ludzie poddają
się woli liderów partyjnych, jest cofnięciem się do czasów chłopów
pańszczyźnianych. To coś niebywałego, że w demokratycznym kraju w XXI wieku
partyjne układy potrafią łamać ludziom kręgosłupy. Oni z własnej woli stają się
współczesnymi niewolnikami, którzy są gotowi zdradzać przyjaciół, robić różne świństwa,
jeśli tylko partia od nich tego wymaga”.
Jacek Wojciechowicz w rozmowie z Magdaleną Rigamonti
oprowadza nas po kulisach światka politycznego. Wprowadza nas w ciemnie
korytarze gierek politycznych, degradowania ludzi, niszczenia nieposłusznych,
budowania zależności, manipulacji, wygrywania wyborów na kłamstwie, niszczeniu
pomówieniami. Od byłego członka PO dostajemy wyrazisty obraz machiny
politycznej, w której giną wszelkie idee. Cała opowieść jest bardzo żywa,
osobista, działania społeczne ocierają się tu o zapewnienia również sobie odpowiednich
warunków. Wojciechowicz pokazuje, że nie ma dobre polityki bez myślenia „a co
by było, gdybym ja potrzebował określonej pomocy”, bo bardzo szybko może się
okazać, że właśnie tej pomocy będzie się potrzebowało tak jak on w przypadku
korzystania ze szpitala, który powstał w czasie jego pracy w ratuszu.
Jacek Wojciechowicz w swojej opowieści zderza wizję
tego, jak obecnie wygląda rządzenie z tym jak powinno wyglądać i podkreśla to,
co wiele inteligentnych osób już dawno zauważyło:
„Polskie życie polityczne jest przesiąknięte
kłamstwem. Co gorsze, publiczność już się przyzwyczaiła, że politycy mijają się
z prawdą, i przestało jej to przeszkadzać. To świetnie widać w kampaniach
wyborczych. Kto więcej nakłamie, ten ma większe szanse. Kampania to święto
manipulacji i oszukiwania. Wręcz fiesta.
Liderami w tym świętowaniu są nasze dwie partie –
Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość. Oczywiście, żeby była jasność
– w rankingach manipulacji wygrywa PiS. Jednak obie partie są wodzowskie i
daleko im do wewnętrznej demokracji. Od wielu lat żyją w pewnej symbiozie,
napędzając się wzajemnie, tocząc nieustanne spory, w większości jałowe z punktu
widzenia interesu Polski i Polaków. Jałowe też z punktu widzenia interesu
Warszawy. Na dodatek dbają o to, by do tego konfliktu nie dopuszczać nikogo innego.
Prawej strony mocno pilnuje PiS, a centrum okupuje Platforma.
Hasło ‘zjednoczona opozycja’ tak naprawdę w praktyce
oznacza podporządkowanie, a potem wykańczanie potencjalnych sojuszników przez
PO. Najlepiej się o tym przekonała Nowoczesna, która już została prawie pożarta
przez Platformę. Co zresztą nie przełożyło się na zdecydowaną poprawę sondaży
obu tych podmiotów.
Ta partyjna gra jest szczególnie szkodliwa dla
samorządów i wyborów samorządowych, bo PiS i PO traktują samorząd jak swój
folwark, a ich kandydaci – jak trampolinę do dalszej kariery. Na szczęście
Polacy coraz lepiej to rozumieją, o czym świadczy fakt, iż osiemdziesiąt procent
prezydentów, burmistrzów i wójtów to osoby bezpartyjne. Bo przecież wybory na
prezydenta miasta to wybory dobrego gospodarza, a nie polityka celebryty, który
często nie ma bladego pojęcia o problemach miasta. To trochę tak, jakbyśmy
lecieli na wakacje samolotem i nagle informacja, że dzisiaj pilotem pędzie pan
Zenek, który jest znanym fryzjerem. Nie potrafi co prawda prowadzić samolotu,
nigdy nie latał, ale spróbuje. Poza tym jest popularny. Jestem pewien, że po
tego typu komunikacie wszyscy przytomni pasażerowie uciekliby z pokładu.
Przecież takim właśnie samolotem jest miasto i trzeba podjąć rozsądną decyzję:
albo oddajemy stery fachowcom, albo politykierom”.
W tych przemyśleniach nie zabraknie pokazania zabiegów
najważniejszych przez skupienie na sobie uwagi przez toczoną od wielu lat wojnę
partii. Sporo tu także opowieści o własnych dokonaniach, przez co publikację
można odbierać jako autoreklamę zamiast pokazanie, jakie miejsce zajmował
współautor, ale trudno tego uniknąć jeśli jest to rozmowa z kimś, kto
uczestniczył aktywnie z życiu politycznym, a nie tylko posiada informacje dzięki
przeprowadzonemu śledztwu, którego tu ze względu ze względu na rozmowę nie
musiało być. Za to mamy podchwytliwe, a czasami usłużne pytania Magdaleny
Rigamonti traktującej rozmówcę z uwagą, wsłuchującej się w to, co rozmówca
mógłby przemilczeć.
Myślę, że to dobra książka dla każdego, kto
zastanawia się jak wygląda polityka na wszystkich szczeblach, jak wygląda praca
w korporacjach, firmach i firemkach, jakie piekło my sobie sami gotujemy
budując takie, a nie inne drabiny zależności, po których chcemy się wspinać.
Jeśli na to, co opowiada Wojciechowicz spojrzymy z globalnej perspektywy
niewolnictwa zrozumiemy dużo więcej, dlatego uważam, że jest to książka godna
przeczytania i przemyślenia, zastanowienia się, w jaki sposób moglibyśmy
wyzwolić się z globanej zależności od 1% najbogatszych, bo przecież te
zależności nie różnią się niczym od tych tworzonych przez polityków. Rezultat
jest ten sam: zniewalanie i niszczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz