Etykiety

czwartek, 23 stycznia 2020

Nocne mary i dzienne radości

I znowu zbliża się noc, a ja znowu boję się zasnąć, bo od 4 stycznia (po pogryzieniu Tutka i mnie przez innego psa) mam koszmary. Logika mi podpowiada, że przecież nic wielkiego się nie stało, a psychika od 8 lat obciążona niepełnosprawnością i wszelkimi tego konsekwencjami wie swoje.
Źle śpię, nie mogę się skupić, źle mi się czyta, jeszcze gorzej pisze. Ze zmęczenia drżą ręce.
Wybieram się z tym do specjalisty.
Ale przejdźmy do dobrych rzeczy: Ola to dziecko bardzo dzielne, kochane i grzeczne, a do tego przekonujące. Miewa momenty mdlenia, dlatego nadal poruszamy się z wózkiem, z którego dziś nie korzystała wcale, ale czuła się bezpieczniej, że był. Lubi też robić to, czego rodzice innych dzieci im nie pozwalają. Lody zimą to u nas norma. Wtedy Ola idzie grzecznie, je loda, a ja jestem niesamowicie szczęśliwa, że nie szuka bodźców liżąc oszroniałe murki. A jeszcze kiedy słyszy rozmowę:
-Mamo, mamo, kup mi loda.
-Nie, bo jest zima.
To idzie jeszcze dumniejsza, że mimo różnych wykluczeń, zakazów, nakazów ona może zrobić coś, czego nie mogą zrobić inni, bo mimo, że nie przekracza żadnej granicy, bo ja jej w tej kwestii nigdy nie stawiałam ma wrażenie, że może więcej chociaż w tym przypadku. Jest też dumna, kiedy udaje jej się zakomunikować swoje potrzeby i szczęśliwa, że każdy komunikat jest wysłuchany z uwagą. Czuje się dumna, że pozwalamy jej podejmować decyzje. Zawsze czekam na nią nim odpiszę wydawcą. Pytam się: "kochanie, co chcesz czytać?" i Ola każe czytać sobie opisy książek, wybiera. Powoli jest coraz wybredniejszą czytelniczką mającą szerokie zainteresowania czytelnicze. Pomimo wszystkiego jest w niej niesamowicie dużo radości. I to sprawia, że jakoś tak łatwiej, radośniej kroczyć każdego dnia i robić kolejne postępy.

Na zdjęciu Ola czytająca i słuchająca płyty "Strachy Rysia" Jolanty Marcolli. U nas takie połączenie książki i audiobooka sprawdza się świetnie w nauce czytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz