Absolutnie nie rozumiem fascynacji monarchiami. W świecie, w którym powinniśmy dążyć do tego, aby władzę sprawowały osoby najlepiej przygotowane, mające najlepsze kompetencje nadal istnieje kult tych, którzy z racji urodzenia mieli prawo stawania na czele państwa. Zadziwia mnie tęsknota do podziałów klasowych. Takie opowieści pachną przeszłością, w której podział na role społeczne był trwały, poddani wykorzystywani, zniewalani, młodzi od dziecka wiedzieli, czym będą się zajmować. Monarchie kojarzą mi się z niewolnictwem. Chłopi nie byli niczym innym jak właśnie niewolnikami swoich panów: musieli na nich pracować, byli całkowicie zależni od ich woli, za byle przewinienie chłostano ich, obcinano różne części ciała, a nawet zabijano. Monarchie zawsze wiązały się z rozpasaniem uprzywilejowanych. O tym niestety często zapominamy i wzdychamy do dawnych „pięknych” czasów, kiedy określone rzeczy były możliwe tylko w ramach grupy społecznej. To sprawia, że na rynek wydawniczy trafia coraz więcej opowieści o alternatywnej przyszłości lub teraźniejszości z monarchiami w roli głównej. Egzotyzmu całości dodaje istnienie jeszcze niewielu tego typu sposobów zarządzania państwem. Dzięki takim lekturom możemy nie tylko wejść w klimat dworów, ale też poruszyć wiele ważnych społecznie problemów, uświadomić sobie istnienie różnego rodzaju podziałów, zabiegów w dążeniu do zniewolenia, kreowania wizerunku. Tak właśnie jest w cyklu „American Royals”.
W pierwszym tomie poznajemy bohaterów, wchodzimy w ich świat i mamy okazję
dowiedzieć się jak wygląda ich codzienność, w jaki sposób się poznali i
nawiązali relacje. Widzimy tu świat z perspektywy kilku bohaterek: Beatrycze,
Samanty, Niny i Daphne. Pierwsza z bohaterek jest księżniczką, która po raz
pierwszy w historii Ameryki ma zostać królową. Od dzieciństwa przygotowywana do
trudnej roli wie, jak duże znaczenie ma odpowiedni wizerunek oraz wiedza i dobre
relacje. Samanta jest księżniczką zapasową, czyli taką, którą się strofuje, na
którą zwraca się uwagę, ale ma świadomość, że nie będzie pełniła żadnej ważnej
roli. Należy do tej części rodziny, o których sama mówi „nieważni
Waszyngtonowie”. Jej postać pięknie jest zestawiona z jej młodszym bratem
bliźniakiem, któremu takie zachowanie jak jej uchodzi, a nawet bywa postrzegane
jako urocze. Nina to przyjaciółka bliźniaków. Poznała książęta jeszcze w
dzieciństwie, kiedy jedna z jej matek starała się o posadę szambelanki, a
obecnie ministry finansów. Można powiedzieć, że jest tą rozsądniejszą osobą z
tria, bo wie, że jej życie nie będzie tak łatwe jak członków rodziny
królewskiej. Musi uczyć się i pracować. Z kolei Daphne to dziewczyna, która w
szkole średniej postawiła sobie za cel poślubienie Jeffersona. Wyrachowana, potrafiąca
robić dobre wrażenie i świetnie manipulująca otoczeniem gotowa jest na wiele.
Nawet doprowadzenie swojej najlepszej przyjaciółki do śpiączki byle tylko
pozbyć się konkurencji do starania się o rękę Jeffersona, księcia, dzięki
któremu miałaby lepszą pozycję społeczną.
Kiedy poznajemy tych bohaterów trwają przygotowania do ważnego balu, w czasie
którego Beatrycze ma dokonać wyboru mężczyzny, z którym chciałaby się spotykać,
później zaręczyć i poślubić. Otoczenie dba o każdy szczegół. Księżniczka nie
jest do końca przekonana czy w ten sposób uda jej się podjąć dobrą decyzję, czy
możliwe jest poznanie kogoś wartościowego i zauważenie tego w czasie krótkiej
rozmowy na balu. Na jej drodze staje ubiegający się o jej rękę Teddy. Mogłoby
być słodko i uroczo oraz bardzo romantycznie, gdyby nie to, że przyszła
władczyni odkrywa, że zakochała się w swoim osobistym ochraniarzu. Do tego z
wzajemnością. Teddy z kolei z wzajemnością kocha Samantę, a Nina Jeffa.
Niestety w ich życiu nic nie jest łatwe i muszą zmierzyć się z podjęciem ważnej
decyzji: zrobić to, co podpowiada serce, czy stawić czoła opinii publicznej,
zrealizować własne cele czy kierować się uczuciami.
Katharine McGee zabiera nas do alternatywnej rzeczywistości w Ameryce.
Wykreowana przez nią monarchia ma swoje początki w czasach Jerzego Waszyngtona.
Mianowany królem polityk daje początki nowym zwyczajom oraz tworzy wokół siebie
klasy uprzywilejowane. Niby mamy ten sam kraj, ale realia są bliskie
brytyjskim. Do tego widzimy tu niesamowitą hiperpoprawność młodej monarchii, w
której duży nacisk kładzie się na poślubienie przez członków rodziny
królewskiej odpowiednich osób, nacisk na czystość rasową. W książce spotkamy
wiele trudnych problemów: klasizm, seksizm, rasizm. Rządzona przez wiele pokoleń
przez białych, heteroseksualnych mężczyzn Ameryka pozwoli się wyzwala, czego
najlepszym dowodem jest to, że matki Niny Gonzalez mogą być razem i sprawować
ważne funkcje. Jednak wiele patriarchalnych schematów pozostaje nienaruszonych.
To szczególnie uwypukla się, kiedy zestawiona zostaje ocena zachowania
bliźniaków: Sam i Jeffa. Księżniczka robiąc dokładnie to, co książę postrzegana
jest jako lekkomyślna imprezowiczka, która nadal nie ma męża i ustabilizowanego
życia osobistego. Z kolei o jej bracie prasa pisze, że chłopak musi się
wyszaleć… Z podobnymi ocenami bliźniaki spotykają się też w rodzinie.
Nina po wejściu w królewskie kręgi musi zmierzyć się z oceną społeczną, manipulacją
medialną. Dziewczyna odkryje, że niesamowicie łatwo być tą, na którą trwa
nagonka. Zwłaszcza, kiedy czytelnicy mogą ją zestawić z poprzednią dziewczyną
Jeffa.
Drugi tom zatytułowany „Jej królewska mość” otwiera przejęcie władzy przez
Beatrycze. Jej ojciec zmarł z powodu raka płuc. Choroba postępowała szybko.
Pogrzeb i żałoba sprawiają, że w kraju panuje lekki chaos. Przejęcie władzy
przez młodą księżniczkę nie ułatwia sprawy. Ludzie są nieufni i śledzą każdy
krok młodej władczyni. Postawione przed wyborem między miłością a powinnością
będzie musiała dokonać trudnego wyboru, który wpłynie nie tylko na jej życie. Każdy
z bohaterów jest w jakiś sposób rozbity i zawiedziony. Sam marzy o tym, aby
siostra podjęła inną decyzję. Dzięki temu mogłaby być szczęśliwa z Teddym. Nina
chciałaby być szczęśliwa z Jeffem, ale wie, że Dafhne zrobi wszystko, użyje
wszelkich wpływów w prasie, aby ją skompromitować i zająć jej miejsce. Do tego
na horyzoncie pojawiają się kolejni bohaterzy, nowe doświadczenia i cała masa
emocji ścierających z rozsądkiem. Jakich wyborów dokonają? Czy jest szansa na
szczęśliwe zakończenie? Czy miłość będzie ważniejsza niż spełnianie oczekiwań?
Czy rząd przyjmie zwierzchność Beatrycze? Jak księżniczka poradzi sobie z nową
rolą?
„American Royals” to niepozorna opowieść o księżniczkach, życiu dworu. Na
pierwszy rzut oka może wydawać się lekką lekturą o życiu sfer wyższych,
romansach, intrygach. Pisarka balansuje na granicy historii o fikcji. Sprytnie
wykorzystuje przeszłość do kreowania alternatywnych dziejów oraz nieco innej
rzeczywistości, w której monarchie nadal mają duże znaczenie, a ich istnienie
prowadzi do różnorodnych rozgrywek politycznych. Autorka sprytnie przemyca
wiele ważnych obecnie problemów. Pokazuje też, że choroba może zaskoczyć
każdego i uświadamia jak ulotne jest życie. Całość bardzo dobrze dopracowana,
przejrzysta (rozdziały oznaczone imionami bohaterów) i pokazująca ważne sprawy
z różnych perspektyw. "Amerykańskie księżniczki" to książki opowiadające
o losach fikcyjnej dynastii Waszyngtonów. Mamy tu doskonale zarysowane postaci,
wyraziste charaktery oraz realne problemy, którym muszą stawić czoła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz