Czasami największe szczęście staje się naszym największym przekleństwem, po którym ciężko się pozbierać. Żyjemy łapiąc chwile, przekonujemy się, że teraz zawsze będzie już tylko pięknie i cudownie, a później odkrywamy, że to, co nas pchało do przodu, pomagało rozwinąć skrzydła cisnęło nami w przepaść. Wysoki lot kończy się bolesnym upadkiem. Jaśmina Mazur przekonała się, że tak właśnie bywa z wielką miłością.
„Miłość to sacrum. Religia. Świętość. Ale rozchodzi się po ciele jak infekcja:
przenika przez tkanki, roznosi się z krwią, w szalonym koktajlu hormonów
dociera do każdej komórki. Ogarnia twoje ciało jak choroba i nie masz na to
wpływu. Zaczyna trawić cię gorączka. Ale jest świętością”.
Kiedy poznajemy główną bohaterkę „Długich beskidzkich nocy” właśnie wraca do swojego domu. Nie było jej tu rok. Walczyła ze swoimi traumami, uczyła się samotnego macierzyństwa, radzenia z samotnością. Wspierana przez rodziców stopniowo stawiała kolejne kroki, aż w końcu doszła do wniosku, że powinna coś zmienić w swoim życiu, stawić czoło przeszłości, usamodzielnić się dla swoich trzyletnich synów. Przyjazd do domu przywołuje wspomnienia, które co jakiś czas wracają do niej i dzięki temu możemy poznać jej przeszłość, powędrować do początków jej znajomości z Konradem oraz czasu przygotowań do przeprowadzki. Rok wcześniej miała z nim i bliźniakami zacząć w tym miejscu nowy etap życia. Miało być baśniowo i sielsko. Zamiast szczęścia spotkał ją zawód, zamiast radości rozpacz, a miłość zastąpiła złość i uczucie porzucenia. Stajemy się świadkami scen zarówno sprzed roku, jak i tych z nieco odleglejszej przeszłości. Te kawałki pozwalają nam zobaczyć Jaśminę i Konrada w szerszym ujęciu. Widzimy jak ich relacja się rozwijała, odkrywamy, w jaki sposób zakochani wzajemnie się zmieniali oraz cieszyli swoją bliskością, zmieniali życie, aby móc więcej ze sobą przebywać. Stajemy się świadkami porywów serca i przebłysków wielkiego pożądania, którego zwieńczeniem była ciążą. Nie zabraknie tu etapu, kiedy ona znika w pieluchach, a on ucieka od obowiązków rodzicielskich. „Czuję się zakotwiczona. W domu, przy dzieciach, w cykliczności i rutynie. On nie zatrzymał się jak ja, nie wbił kotwicy w piach. Krąży na niespokojnych wodach wokół mnie, jest na tyle blisko, żeby dać się zobaczyć, a jednak tak daleko. A przecież jeszcze nie tak dawno tak bardzo to w nim lubiłam: swobodę, zmienność, nieumiejętność przystanięcia w miejscu”.
Jaśmina czuje się osamotniona ze swoją nową rolą, przeciążona i jednocześnie odrzucona, bo już nie może uczestniczyć w różnych ważnych kulturowo wydarzeniach, ponieważ bardzo często nie ma, z kim zostawić dzieci. Widzimy różne etapy związku i macierzyństwa: jest czas bycia kwoką, która mieszkając w wielkim mieście i nie mając pomocy od partnera, dochodzące wsparcie matki nawet nie wpadła na to, że w takiej sytuacji powinna znaleźć opiekunkę, aby mieć chwilę wytchnienia, jest czas nadziei, kiedy przeprowadza się do nowego domu i czas rozpaczy, gdy odkrywa, że została sama z dziećmi. Później mamy etap dorastania, usamodzielniania, świadomości, że przy dzieciach trzeba prosić innych o wsparcie, korzystać z możliwości posłania ich do przedszkola.
Jaśmina jest matką jakich wiele: rodzą dzieci i zostają z całym ciężarem opieki
oraz domowych obowiązków same, bo mężczyzna czuje się zagubiony. One nie mają
prawa tak się czuć, nie mają prawa niczego od nikogo oczekiwać i są społecznie
zapędzane w kąt, w którym mogą liczyć jedynie na przemęczenie, osamotnienie,
odrzucenie, wykluczenie. Dzięki bohaterce widzimy ogrom emocji z tym związanych
z perspektywy, obserwujemy jej wychodzenie z takiego nastawienia do
macierzyństwa. Nie jest to proces łatwy, bo Jaśmina długo będzie uważała, że
musi dla chłopców być matką i jeszcze zastąpić im ojca. W skupieniu na
dzieciach brakuje miejsca na dbanie o siebie, swoje potrzeby, dawanie sobie
przestrzeni na nowe znajomości, nowe relacje. Powrót do domu, w którym spędziła
kilka dni i który miał być ich miejscem na ziemi daje jej możliwość wyjścia ze
schematów, otwiera na nowe. Dzięki temu bohaterka poznaje niezwykłych ludzi
żyjących blisko natury. I najważniejsza rzecz: uczy się odcinać pępowinę,
posyła dzieci do przedszkola, dzięki czemu może pracować, odpocząć. Otwiera się
też na sąsiedzką pomoc, dostrzega, że z pomocą innych łatwiej stawić czoła
atakom paniki.
„Długie beskidzkie noce” to wartościowa, pouczająca lektura uświadamiająca czytelnikom, że nie mogą ze wszystkimi obowiązkami zostawać sami i nie mogą też oczekiwać od innych, że sami uporają się z trudami życia. Każdy z nas potrzebuje różnego rodzaju wsparcia. Czasami jest to zwyczajna świadomość, że można liczyć na innych, rozmowa, obecność, gotowość odebrania paczki, zrobienia obiadu czy zwyczajnie uśmiechu. Trzeba nauczyć się dawać i brać, trzeba nie zamykać się tylko w związku, bo po jego zakończeniu pozostajemy sami z całym ciężarem konsekwencji.
Izabela Skrzypiec-Dagnan zabiera nas w różne etapy życia bohaterki. Mamy tu dwa
razy wyzwalanie się z utartych schematów: na początku znajomości z Konradem
Jaśmina rezygnuje z etatu i staje się wolnym strzelcem pracującym dla
wydawnictw. Dzięki temu może cieszyć się podróżami z partnerem, towarzyszyć mu
w życiu zawodowym. Niemogący usiedzieć na miejscu mężczyzna ciągle szuka nowych
wrażeń i to jest bardzo ekscytujące, napędza ich związek, ale do czasu, kiedy
zdarza im się ciąża. Później mamy etap opadania z sił, poczucia opuszczenia, bo
zostaje sama w domu z całą masą obowiązków, by na koniec zostać porzuconą.
Ostatnie wyzwalanie się jest w czasie przeprowadzki na beskidzką prowincję.
Nowe znajomości, nowe miejsce to kolejna nauka stawianie samodzielnych kroków.
Do tego na horyzoncie pojawi się przystojny mężczyzna. Tylko czy Jaśmina po
swoich przejściach będzie gotowa komukolwiek zaufać czy nadal będzie czekała na
niespodziewany powrót ojca dzieci? Czy gdyby wrócił to da mu szansę? Co będzie
dla niej i dzieci najlepsze?
Izabela Skrzypiec-Dagnan posługuje się pięknym, malowniczym językiem, zabiera w
świat emocji, doświadczeń młodej bohaterki, która musi stawić czoło dużym
wyzwaniom. Mamy tu piękne opisy Beskid, ludzi tam żyjących, relacji, jakie są
między mieszkańcami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz