Maciej Kur, Lil i Put. Zawodowi bumelanci, il.
Piotr Bednarczyk, Warszawa „Egmont” 2019
Dwójka Małoludów dających wkręcić się w
zaskakujące i niebezpieczne przygody to rozpoznawali bohaterzy serii „Lil i Put”
autorstwa Macieja Kura i Piotra Bednarczyka. Pierwszy odcinek zyskał nagrodę za
komiks w duchu Janusza Christy w marcu 2014 roku. Od tamtej poty pojawiły się
już cztery tomy przygód. Wszystkie w Wydawnictwie Egmont słynącym z dobrych
publikacji tego typu. Ponad to od 2017 roku kolejne odcinki można przeczytać w „Nowej
Fantastyce”.
Twórcom udało się wykreować niepowtarzalny
świat pełen tego, co znamy z fantasy. Dzięki specyficznemu poczuciu humoru jest
to jednak nieco inne uniwersum od tych kojarzących nam się z klasyką gatunku, a
wszystko przez wzbogacenie tych stylizowanych na antyczno-średniowieczne
klimaty czasach znajdziemy pełno postmodernictycznych elementów, przez co już w
pierwszym tomie centaury grały w piłkę kopytną. Drugi tom porusza kwestie ewolucjonizmu
(powiew Jaredem Diamondem) oraz zła wynikającego z bycia zbyt skrupulatnym „urzędnikiem”
(lekkie nawiązanie do Hannah Arndt). W „Czarującej pannie młodej” znajdziemy
gospodę „Matczyna kukułka” przypominającą ośrodek z „Lotu nad kukułczym gniazdem”,
a jeden z pacjentów świadomy jest swojej komiksowości. Taki komiksowy Hilary Putnam.
Całość dopełniają świetnie wykreowane postacie drugoplanowe z dobrze
zarysowanymi osobowościami, wśród których wiodą prym Miksja i Iskier.
W najnowszym tomie sporo jest nawiązań to literatury
średniowiecznej, motywu dance macabre i pokazanie go z nieco innej - oczywiście
humorystycznej, ociekającej o Disney’owskie paradoksy – perspektywy. Do tego
komiksy o Lilu i Pucie zawierają rysunki i opisy fantastycznych stworów, dzięki
czemu będą bardzo dobrym wprowadzeniem do tego typu gatunku. Pojawią się w nim
takie istoty jak bazyliszki, śmierć, utopce, minotaury, mumie, chochliki,
trolle, elfy i wiele innych.
Tom „Zawodowi bumelanci” otwiera nawiązanie do
Karola Marksa i ruchu, który powstał pod jego wpływem. Świętopełk to prawdziwy
rewolucjonista pragnący zmian, ale jest nierozumiany. Aby przeżyć trzeba
kombinować. I bohaterzy robią to z wprawą. Czasami jednak dają się naciągnąć
jak dzieci i obiecują opiekować się tajemniczą portmonetką z trzynastoma
potępionymi duszami. Jak się domyślacie nie obędzie się bez pościgu. Bohaterzy zahaczą
o dom późnej starości, spróbują schować się na polu.
Nie zabraknie tu też opowieści o konfliktach krasnoludów
z elfami oraz transporcie. Do tego bohaterzy odkryją, że życie bywa zaskakujące
i ze zbrodniarza można stać się bohaterem. Małoludy doświadczą też jak się
kończy mieszanie w czyjeś uczucia. Miksja natomiast będzie musiała powstrzymać
Morbinkę przed zrobieniem sobie tatuażu. A na zakończenie poznamy
małomiasteczkową mentalność i chęć promocji osady kosztem złodziejaszka.
Główna akcja toczy się tu wokół tytułowych
bohaterów, których wymówienie imion powoduje skojarzenie z postaciami z „Podróży
Guliwera” Jonathana Swifta będącej połączeniem satyry na ludzką naturę z parodią
popularnych w tamtym okresie „powieści podróżniczych”. W „Lilu i Picie” znajdziemy
te same elementy doprawione współczesnymi motywami, przetworzonymi symbolami.
Przewijającym się problem Lila i Puta jest ich
wieczne nieposiadanie pieniędzy, przez co zmuszeni są do ciągłego targowania
się, pakowania w tarapaty i szukania możliwości szybkiego zarobienia dużych
pieniędzy. Z tego powodu próbują różnych sposobów zarobku. Niestety każda próba
wzbogacenia sprowadza na nich kłopoty.
Komiks pełen jest takiego alegorycznego
uchwycenia naszych codziennych paradoksów, z których możemy uwolnić się tylko
dzięki świadomości ich istnienia i dobrej woli. Tej niestety często brakuje,
tak jak bohaterom.
„Lil i Put. Zawodowi bumelanci” to świetny
komiks dla dzieci i młodzieży. Doskonały materiał do wykorzystania na lekcjach
etyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz