Lucky Luke – legenda Dzikiego Zachodu, bohater
kultowego serialu animowanego, na którym się wychowałam powraca w kolejnych
odsłonach: „Sędzie” i „Kowboj w Paryżu”. Pierwszy jest wynikiem pracy Morrisa i
Goscinnego, a drugi powstał przy współpracy Achdé’a i Jula na podstawie planów
Morrisa. Zestawienie trzynastego tomu z osiemdziesiątym drugim pozwala na
dostrzeżenie ewolucji stylistyki tekstu oraz rysunku, a także porównaniem pracy
kontynuatorów z pierwszymi dziełami pomysłodawcy. W opowieści o sędzim
czytelników zaskoczy nieco inny wygląd bohatera niż ten, do którego przywykli. Jest
on stylistycznie zbliżony do tego, co znamy z wcześniejszych tomów, ale już
nieco subtelniejszy niż w pierwszym zeszycie przygód kowboja. Osiemdziesiąty
drugi serwuje nam postać dużo szczuplejszą, takiego prawdziwego „kojota”
przemierzającego prerię. Inne jest też tempo akcji: w pierwszych troszkę się
wlecze, bohater bywa naiwny i łatwowierny, a w późniejszych mknie jak pociąg
uciekający przed napadającymi pasażerów Indianami. Ucieczek i uników jest dużo
więcej. Do tego akcja w tym wczesnym
komiksie brakuje słynnych braci Daltonów. Ich miejsce zastępują inni legendarni
przestępcy. Jedno łączy te dwa tomy: krytyczne spojrzenie na wymiar
sprawiedliwości oraz liczne odwołania do znanych z historii lub literatury ludzi.
Przy czym w ostatnim aż roi się od takich postaci, ponieważ Lucky Luke zostaje
wciągnięty jako ochroniarz największej kobiety świata: Statuy Wolności.
Zacznijmy jednak od głównego bohatera. Wielu osobom
Lucky Luke przede wszystkim kojarzy się z animowanym serialem bardzo popularnym
w latach 90 XX wieku. Pierwowzorem tej lekkiej i przyjemnej rozrywki były
komiksy belgijskiego rysownika i scenarzysty Morrisa (czyli Maurica de
Beverego), który pragnął stworzyć film rysunkowy o Dzikim Zachodzie. Nim doszło
do realizacji studio filmowe zbankrutowało, a szkice przerobiono na komiks,
który od 1947 roku podbija serca małych i dużych miłośników westernów. Od 1955
roku seria komiksów powstawała przy współpracy z Reném Goscinnym (znanym z
opowieści o Asteriksie czy Mikołajku), a później kontynuowali ją miłośnicy
opowieści o kowboju, dzięki czemu pomysły Morrisa nadal są realizowane. Nad
przygodami kowboja pracowali Achdé, Gerra, Pessis i Jul zabierający nas w świat
Dzikiego Zachodu i bardzo dobrze oddający ducha oryginału (także pod względem
szaty graficznej). Pisałam również o efekcie pracy Goylouisa, Fuche, Léturgie z
ilustracjami Morrisa i Janviera. Każdy z twórców wnosi do tych komiksów coś od
siebie, nadaje im specyficzne tempo i humor jednocześnie trzymając się blisko
zamysłowi twórcy. Opowieści są bardzo różnorodne, poruszają wiele ważnych
tematów i wszystkie godne uwagi, a dziś po raz kolejny zabieram Was do
kolejnych tomów wydawanych przez Wydawnictwo Egmont. Dostajemy w nich wszystko
to, co znamy, czyli Dziki Zachód prażący promieniami słońca i słynący z band
rozbójników, galopujących Indian i bohaterskiego Lucky Luke’a – najszybszego
rewolwerowca i najgorszy koszmar wszystkich łamiących prawo. Towarzyszą mu
inteligentny koń Jolly Jumper. Mimo upływu czasu komiksy z kowbojem ciągle
cieszą się powodzeniem
W Wydawnictwie Egmont właśnie ukazały się dwa kolejne
albumy przygód słynnego rewolwerowca będącego postrachem wszystkich przestępców
na Dzikim Zachodzie. Oba są w pewien sposób powiązane ze sobą tematycznie:
poruszają odmienne spojrzenie na te same kwestie. Wymiar sprawiedliwości
ukazany jest tu z perspektywy samostanowienia prawa przez silna jednostkę i z
rozmiłowania do więzienia bez budowy. Jego pomysły mogą nam się kojarzyć z programem
Rudolpha Giulianiego, który w
latach 90. ubiegłego stulecia w Nowym Jorku wprowadził strategię „zerowej
tolerancji” (zero
tolerance policing), co może kojarzyć się z dążeniem do tworzenia kolejnych
więzień i robienie z tego biznesu, na którym można dobrze zarabiać
(zainteresowanych tematem odsyłam do książki „Więzienia nędzy” Loïca
Wacquanta).
Wypaczenie systemu sądzenia i karania
pokazane przez autorów Lucky Luke’a pomagają pokazać bolączki wszystkich
czasów. Stajemy się świadkami bogacenia się i zdobywania wpływów na wyciąganiu
konsekwencji złego postępowania. W drugim jest to zdecydowanie bardziej
podkreślone, ponieważ mamy do czynienia z urzędnikiem, który w imię
realizowania własnych celów jest w stanie iść po trupach. Opowieść
kończy wymowna scena, kiedy zarządca więzienia we więziennym pasiaku musi
pracować w kamieniołomie. Całość jak zwykle bardzo prosta, zabawna, z szybką
akcją, przyciągającymi wzrok ilustracjami doskonale oddającymi uroki westernów.
Lucky Luke należy do bohaterów znanych mojemu pokoleniu. Niezwykłe wyczyny
niepozornego, chudego kowboja kończące się odjazdem w stronę zachodzącego
słońca. I to znajdziemy w obu odsłonach chociaż (jak już wspomniałam) w
pierwszym z tych tomów najbardziej znany kowboj ma nieco inną urodę: jego twarz
jest okrąglejsza, ale to przecież początki ciężkiej misji na prerii, więc
jeszcze ma prawo do zaokrągleń. Widać, że czas i pościgi za przestępcami
odcisnęły na naszym bohaterze poważne piętno: nieco go wyszczupliły, nadały
rysom jego twarzy ostrości.
„Sędzia” zabiera nas na zachód od Pecos do
specyficznej osady Langtry, w której mieszkańcy są terroryzowani przez Bena
Roya prowadzącego salon i… sądownictwo. Do tego bardzo sprytnie łączy te dwie
funkcje, aby zarobić i na piwie i na grzywnach oraz pracy społecznej ludzi,
których uznał za przestępców. Pewnego dnia do mieściny trafia Lucky Luke,
któremu Sędzia skonfiskował bydło. I tak zaczyna się szybka i zaskakująca
przygoda najbardziej znanego kowboja na Zachodzie. Akcję urozmaica pojawienie
się konkurencji i stosowane przez niż przebiegłe sztuczki. W albumie pojawi się
motyw emigrantów, wyzysku, oszustwa, zjawisk nadprzyrodzonych, oswojonego misia
lubiącego alkohol (co mi skojarzyło się z naszym narodowym Wojtkiem), samosądu.
Autorzy pokazują, że każdy może się zmienić i swoją energię spożytkować dla
dobra społecznego. Ciekawostką jest to, że Sędzia to postać historyczna (jak
wiele pojawiających się w komiksie o Lucky Luke’u).
„Kowboj w Paryżu” ma nieco mniej optymistyczny wydźwięk:
zły po prostu wpada w sidła, które zastawiał na innych, ale się nie poprawia.
Za to ten tom obfituje w postaci znane z historii i literatury. Pojawią się
budowniczowie pomników, pisarze, a nawet postacie literackie jak państwo
Bovary. Lucky Luke będzie miał nie lada zadanie: ochronić Statuę Wolności przez
zarządcą więzienia, który pragnie na wyspie, na której ma stanąć pomnik zbudować
więzienie. Nasz główny bohater uniknie wielu zamachom i oczywiście uda mu się
zrealizować – choć nie będzie to łatwe – zadanie.
Oba tomy będą świetnym pretekstem do rozmowy z dziećmi
o prawie, więziennictwie, sposobach karania, wolności. Tomy są tak napisane, że
zarówno niewprawiony, jak i obeznany czytelnik nie będzie się nudził.
Polecam również
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz