Wyjaśnianie zagadek kryminalnych nigdy nie jest łatwe. Sprawcę można znaleźć jedynie na podstawie popełnionych przez niego błędów, skojarzeń przypadkowych świadków oraz umiejętności łączenia faktów. Śledztwa są zawiłe i pełne żmudnej pracy. Pisanie książki, której główna akcja toczy się wokół śledztwa wymaga sporej wprawy, aby nie znudzić czytelnika. Znaczenie ma nakreślenie tła społecznego. Uważam, że Łukasz Wachowski w książce "W imię ojca zrobił" to bardzo dobrze.
Pisarz kreując mroczny klimat wokół zabójstw w małomiasteczkowych kościołach wydaje się korzystać z doniesień medialnych o różnorodnych ekscesach na parafiach, których mury skrywają wiele tajemnic. Akcję otwiera wizyta w zwyczajnym domu, którego samotna starsza mieszkanka dostrzega dziwne zachowanie psa. Kilka godzin później w kościele zostaje odkryte ukrzyżowane ciało księdza. Śledztwo zostaje przydzielone Marlenie Podgajnej, która na tle kolegów z pracy wypada bardzo dobrze. Inteligentna i zuchwała inspektorka cechuje się twardym charakterem i ciętym językiem. Razem z nią wchodzimy do zawiłego labiryntu zbrodni, które zaprowadzą nas do odległej przeszłości. Szybko okaże się, że ofiar jest więcej, a wszystkie kończy rok skończenia seminarium. Ofiary nie są przypadkowe. Zbrodnia jest przemyślaną zemstą. Znalezienie powiązań i przyczyny wymaga czasu, a ten niestety pędzi szybko i giną kolejne osoby.
Mamy tu świetnie skonstruowaną i wciągającą akcję, w której z jednej strony policjantka jest też żoną i matką, a z drugiej policjantką, która musi zmierzyć się z małomiasteczkową mentalnością oraz dobrze wykonać swoje obowiązki. Mamy tu bardzo dobrze oddane realia, z jakimi mierzą się kobiety. Nierówność pojawia się w takich subtelnych rzeczach jak rozkład obowiązków opieki nad dzieckiem: policjantka musi zadzwonić do swojego pracującego z domu męża, że ma się zająć po południu dzieckiem, ponieważ ona musi służbowo wyjechać. W przypadku mężczyzn jest to oznajmienie, że nie będzie ich do określonego dnia bez konieczności proszenia o opiekę nad wspólnym potomstwem. Autor te kwiatki dostrzega i pięknie uwypukla. Tak jak te społeczne szczegóły są przez niego dostrzegane tak samo świetnie prowadzi wątek śledztwa i pościgu za mordercą przyjmującego rolę sędziego i kata.
„W imię Ojca” to świetny literacki debiut, w którym mamy wciągającą od pierwszych stron akcję bogatą w dobrze nakreślone sylwetki bardzo różnorodnych, wyrazistych bohaterów mających bogaty wachlarz zalet i wad. Tarcia między nimi nadają tempo akcji. Łukasz Wachowski podsuwa nam historię zbrodni popełnionych w imię religii. Pojawiają się tu kłamstwa i tajemnice zamiatane pod dywan, ekscesy księży, którzy przed odpowiedzialnością chowają się w seminaryjnych i kościelnych murach. Pisarz doskonale oddał tu problem bezkrytycznej wiary w słowa wygłaszane przez księży oraz ufność w ich dobre uczynki oraz intencje. W opowieści poraża realizm i duże prawdopodobieństwo. Polecam osobom lubiącym czytać kryminały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz