Zawsze, kiedy dochodzi do przestępstwa na tle seksualnego automatycznie ze strony jego bliskich pojawiają się stwierdzenia:
-sprawca jest niewinny,
-proszę go/mnie nie prześladować,
-na pewno zostaje wrobiony,
-to na pewno z powodu nienawiści do niego.
-jak się z tym czuje ofiara,
-jak pomóc ofierze.
Sprawcy nigdy nie czują potrzeby przeproszenia. Wszyscy winni (szczególnie ofiara) tylko nie on...
Czego oczekuje ofiara?
Spokoju, niepodważania emocji, niepodważania tego, że zdarzenie miało miejsce, wsparcia specjalistów, nieobwiniania o to, że doszło do zdarzenia.
Ofiary, które przezywają (nie popełniają samobójstw) są superbohaterkami, którym udało się poukładać na nowo wywrócony do góry nogami świat. Ofiary do końca życia będą w sobie nosiły twarz sprawcy i każde zdarzenie w otoczeniu będzie sprawiało, że własne doświadczenia wrócą jak zmiatająca z powierzchni fala tsunami.
Pamiętajcie, że przepisy o przestępstwach seksualnych nigdy nie są skierowane do jednej płci. To przepisy dotyczące wszystkich.
Wielkim problemem jest pomoc sprawcy w zrozumieniu ciężaru czynu oraz wsparcie ofiar w uporaniu się z tym, co je spotkało. Przepisy przewidują więzienie (dla sprawcy), społeczeństwo stygmatyzację (dla ofiary, która odważyła się powiedzieć), a dla obu powinno być leczenie (dla sprawcy przymusowe badania psychiatryczne, terapia i zażywanie leków pozwalających na utemperowanie dysfunkcyjnych zachowań). Każdemu z nas powinno na tym zależeć, bo my -jako społeczeństwo - dźwigamy później ciężar popełnionych przestępstw: utrzymywanie więzień z podatków i brak cennego materiału dla psychiatrów i neurologów (badanie dysfunkcyjnych jednostek pozwala na zdobywanie szerszej wiedzy o mózgu człowieka, a co za tym idzie leczeniu chorób neurologicznych).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz