O służbie zdrowia można krótko powiedzieć: "Każdy widzi jaka jest". Mówiąc tak zapominamy jak niesamowicie bardzo zmieniła się przez ostatnie pół wieku. Baa, nawet w ciągu ostatnich dwudziestu, a nawet dziesięciu lat zaszło w niej wiele zmian. I to pozytywnych, mnie jako matkę dziecka z niepełnosprawnością bardzo zaskakujących, bo pamiętam, kiedy pierwsze wizyty u specjalistów wiązały się ze strachem oraz z dochodzących zza drzwi gabinetów zabiegowych odgłosy niczym z rzeźni. Dzieci i dorośli z niepełnosprawnością krzyczeli ze strachu. Nie są to oczywiście łatwi pacjenci i kto jak kto, ale my rodzice wiemy o tym. Wiemy też, że odpowiednie zachowanie może wiele problemów rozwiązać, uniknąć wielu traum. O ile jeszcze kilkanaście lat temu widywałam osoby z niepełnosprawnością intelektualną czy neurologiczną przywiązywanych do łóżek i foteli, przypinanych pasami teraz wygląda to inaczej. Wiele zabiegów można mieć pod narkozą. Tę z kolei podaje się po uśpieniu gazem. Bez wkłuwania, kiedy przerażony pacjent się szarpie. Mniej stresu dla osoby z niepełnosprawnością, opiekuna i personelu medycznego.
Czasami placówki nie posiadają takiej możliwości. Wtedy trzeba szukać. nie jest to oczywiście łatwe, bo nawet pracownicy infolinii NFZ nie potrafią udzielić informacji, gdzie dzwonić, gdzie się zapisywać. To powoduje zamieszanie i niepotrzebny stres, bo wizyta jest, pacjent nastawia się na usunięcie bolącej rzeczy, a tu klops: nie może mieć zabiegu, bo nie współpracuje oraz nie ma możliwości uśpienia go. Mam nadzieję, że z czasem to się zmieni i każda poradnia, w której trzeba do pacjenta podejść z narzędziami kującymi i tnącymi będzie miała możliwość uśpienia choćby gazem usypiającym, aby dla każdego taka wizyta nie wiązała się ze złymi doświadczeniami, bo te też są częścią pracy personelu medycznego zmuszonego do słuchania krzyków i płaczów.
Temat poruszam, bo u nas ostatnio taka walka. Ola ostatnio bała się rozebrać u lekarzy, ale w grudniu udało mi się ją przekonać. Wczoraj już nie. Jak już zdjęła spodnie to krzyk był taki, że niejedno zarzynane w rzeźni zwierzę by przekrzyczała, bo z jednej strony bardzo chciała mieć usunięty w pachwinie pieprzyk, a z drugiej z kilku powodów się bała. O ile zastrzyki daje sobie podawać bez problemu (była w listopadzie szczepiona, miała pobieraną krew) to zastrzyk w okolicach intymnych ją przerósł. Miałyśmy duże szczęście do personelu medycznego. Lekarz stwierdził, że nie ma sensu jej męczyć skoro się boi. Po prostu musi mieć zabieg pod narkozą, ale na to trzeba poczekać. I teraz zaczynają się schody w domu: Ola bardzo chciała mieć usunięty doskwierający jej pieprzyk, dlatego krzyczy, płacze, nie daje sobie wyjaśnić, że zabieg będzie w innym terminie, w innym miejscu i z uśpieniem. Nie była nawet pójść na spacer. Skupienie się na tym, żeby pojechać do specjalisty i w końcu pozbyć się bolącego elementu uniemożliwia jej skupienie się. Z kolei normalnie (bez narkozy) usunąć sobie nie da. A na infolinii NFZ nie są w stanie powiedzieć, w jakiej poradni są robione zabiegi dla niepełnosprawnych pod narkozą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz