Małgorzata Południak, Pierwsze wspomnienie
wielkiego głodu, Szczecin, Bezrzecze „Wydawnictwo Forma. Fundacja
Literatury imienia Henryka Berezy” 2017
„Skupiam się na temacie rozmowy, ale niewiele wiem o
domach wariatów. Spokojnie, nie pękajmy ze śmiechu. Na trawniku stoją posągi.
Przez tysiąc lat na coś czekają bez słowa i oddechu. Sytuacja prowokuje,
jakbyśmy w półśnie dryfowali pomiędzy cierpliwością a echem migotania
przedsionków”. („Od początku”, s. 7)
O poezji Małgorzaty Południak pisze się niezwykle
trudno, ponieważ jest to świat bogaty w doznania, nakładające się na siebie obrazy,
nasączony kolorami, fakturami, przepełniony doświadczeniami, w których człowiek
to delikatna istota zestawiona z surowym, brutalnym krajobrazem,
nieprzewidywalnym życiem, innymi ludźmi i ich niestałością oraz kulturą, a
także niszczycielskimi nawykami. Brutalny kontakt ze światem pobudza emocje,
doświadcza bohatera lirycznego. Jednak tylko ten kontakt pozwala na poznanie
siebie, swego rodzaju dookreślenie polegające na ocenie tego kim się nie jest,
co nie jest nam bliskie. Kontakt z Innym pozwala na określenie Ja. Takie ujęcie
podmiotu lirycznego sprawia, że jest to poezja czerpiąca z różnych nurtów
filozoficznych, wśród których na pierwszy plan przebija filozofia dialogu
zapoczątkowana przez Ferdinanda Ebnera. Człowiek w kontakcie z Innym, Przyrodą
i Pytającym to człowiek poznający siebie, określający świat swoich granic,
możliwości, dostrzegający swoje wady i zalety, swoje mocne i słabe strony oraz
odkrywający własne pragnienia, dostrzegający zmiany zachodzące w sobie i innych.
Małgorzata Południak Inność podkreśla odmiennym otoczeniem, kontaktem z obcą
kulturą, zderzeniem ze strukturami obcego języka, wspomnieniami zwyczajów z
innych krajów. Kulturowa rutyna bywa tu przepisem na wszelkie bolączki,
ponieważ pozwala wyłączyć myślenie i skłania do mechanicznych ruchów: „Od
wieków Japonki składają kimono i kołdrę według określonej kolejności”. Oderwany
od ojczyzny podmiot liryczny szuka siebie, patrzy przez pryzmat nowego
otoczenia. Dopiero kontakt z szeroko rozumianym Innym – będącym tu także
przyrodą – pomaga na samopoznanie.
Ze zbioru „Pierwsze wspomnienia z wielkiego głodu” –
podobnie jak z wcześniejszego „Mullaghmore” – przede wszystkim przebija surowy
krajobraz. Człowiek w kontakcie z surową, irlandzką przyrodą mającą bardzo duże
znaczenie we wszystkich utworach. Tytułowy wielki głód to z jednej strony nawiązanie
do wszystkich kataklizmów z historii ziemi, które przyczyniły się do śmierci
wielu ludzi oraz zmiany mentalnej. Głód ma tu wymiar cielesny i duchowy. Jest
nie tylko brakiem jedzenia, ale bardziej tęsknotą za czymś, czego nie udało się
zdobyć, nawiązaniem głębszej więzi.
Znamienne do twórczości Małgorzaty Południak jest to,
że bohaterzy i podmiot liryczny jest w ciągłym kontakcie z silniejszą od niego
naturą. Każdy musi podporządkować się jej brutalnym prawom przyrody. Od tego
nie ma ucieczki:
„Któregoś dnia w gęstym zapachu cedru pszczoły
zatopią się i tak zostaną” („Wybór opowiadań”, 8)
„Wiatr od Morza Irlandzkiego robi swoje. Żyję zuchwale
i – mimo skurczów – tańczę. Pokonuję codzienny
opór”(„Skłonności”, s. 9).
Z drugiej strony jest więźniem kultury, społecznych
norm, znaków, tęsknot i symboli powracających w wierszach. Ta symbolika jest
tym bardziej odczuwalna, że nie jest ona nabyta w procesie socjalizacji tylko podmiot
liryczny musi się jej uczyć. Nie zabraknie też trudnych relacji międzyludzkich:
W zderzeniu z surową i jednocześnie dostarczającą
silnych bodźców przyrodą w połączeniu z kulturą człowiek czuje się zagubiony,
samotny, odcięty od innych, po których zostają wspomnienia:
„Facet, który na chwilę obok ciebie przystanął, nagle
zawiesił się i po tylu latach dziękujesz Bogu, że nie zwariowałaś” („Od
początku”, s. 7).
Utrzymywanie więzi wymaga poświęcenia, wtopienia w
tłum. W imię społecznych wartości wykonujemy szereg niemiłych czynności,
kształtujemy ciało, umysł, wytężamy swoje siły, mierzymy się z otoczeniem,
rezygnujemy z przyjemności, a na końcu i tak pozostajemy sami ze sobą i swoimi
myślami oraz marzeniami.
Te czynności są nam jednak niezbędne do rozumienia
innych, otoczenia, wchodzenia w kontekst relacji, odnajdywania ładu w niemal
mitycznym świecie rządzonym żywiołami i kosmicznym porządkiem, który – mimo
wrażenia stabilności – jest bardzo nietrwały, podatny Chaosowi, a przez to
nieujarzmiony: „Dzikość znaczy granicę niemocy, jakby przebywała/ w innym
świecie i odkrywała szkodniki” („Trzy dni po Halloween” s. 17)
Powstawanie Kosmicznego ładu przeplata się z Chaosem
rozpadu. Tak samo jest w relacjach człowieka z przyrodą, człowieka z kulturą,
człowieka z Innym i człowieka z historią. To wszystko się ściera, walczy,
przepycha: „Patrzę, jak cienie ze sobą walczą. Ocierają dusza o duszę” („Zamknięci”
s. 56).
Wiersze Małgorzaty Południak są jak szyfr pełen
symbolicznych znaczeń, przesiąkniętych wrażeniami, przepełniony tym, co
człowiek gromadzi w pamięci, ulotnymi obrazami, poznaną historią i zasłyszanymi
opowieściami przetwarzanymi na wiele sposobów. Znaczenia i odesłania
przeplatają się tworząc intertekstualny zbiór utrwalający zetknięcie się
człowieka ze światem, w którego skład wchodzi wszystko, co go otacza i na niego
wpływa. Przy czym największe znaczenie mają tu relacje człowieka z człowiekiem
wpływające na codzienne rytuały potęgujące tęsknoty za wolnością i prawdziwą
bliskością, w której nie byłoby walki i ranienia tylko ciepło i zaufanie. W
każdym ujęciu jednostka jest słaba, niemal pokonana, delikatna jak trzcina
Blaise’a Pascala. Konstrukcja świata z kolei przypomina zegar, ale nie jest to
do końca mechanizm w ujęciu Williama Paley’a tylko konstrukcja znajdująca się
pomiędzy zegarem wodnym, o jakim pisał Cyceron, a zegarem z XVIII wieku: z
jednej strony cykliczność, nieustający ruch, a z drugiej niezwykła konstrukcja
z kółek zębatych, która potrzebuje regularnego nakręcania. Przy czym wizja
świata w wierszach Małgorzaty Południak bliższa jest temu starożytnemu
mechanizmowi, który nie daje wytchnienia, zmusza do ciągłego działania, któremu
często towarzyszy strach ludzi przed nieznanym, zaskakującą historią,
brutalnymi relacjami uwieńczonymi ogniem i nożami, łodziami pełnymi ludzi,
martwymi zwierzętami. W takich warunkach nie ma spokoju i wytchnienia. Wtedy
pojawia się strach – najbardziej destrukcyjne uczucie, jakiemu ulegają ludzie. Ten
strach powstaje przy kontakcie człowieka ze światem, nowym miejscem pobytu.
Inność budzi niepewność, wzmacnia poczucie zagrożenie. Dopiero po dłuższym
czasie zanika, ale jego widmo ciągle towarzyszy naszemu życiu i jest gotowe do
ukazania się. Irlandia jako tło doznań, doświadczeń, miejsce migracji sprawia,
że w głowie podmiotu lirycznego powstaje uczucie obcości, tęsknoty za
stabilnością i znanym. Irlandia jawi się tu jako piękna alegoria życia
zaskakującego nas każdego dnia i niepozwalającego wrócić do tego, co już
minęło. Zmusza nas do przyzwyczajania się do nowych pejzażów, odnajdywania się
w nich.
„Pierwsze wspomnienie wielkiego głodu” to zbiór, który
z jednej strony czyta się bardzo przyjemnie, oddziałuje na czytelnika bogactwem
obrazów, zabiera w świat myśli, języka i doświadczeń, a z drugiej wymaga bardzo
dużej erudycji i umysłu otwartego na bogactwo przemycanych znaków. Nie jest to
poezja łatwa, którą czyta się jednego wieczoru i pisze lub mówi na jej temat kilka
zdań. To twórczość wymagająca cierpliwego odbiorcy, który będzie do niej
wracał, przeżywał, chłonął obrazy, wychodził poza słowa i łapał obrazy z
poetyckiego diariusza.
Dziękuję za Twoją cierpliwość i interesującą recenzję. Pomyślę jeszcz o tym, co napisałaś. Ostatnio często zastanawiam się czy powinnam wydać kolejny tom wierszy, bo kto jeszcze czyta wiersze, a tu taka niespodzianka. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuń