Etykiety

wtorek, 25 sierpnia 2020

Poszukiwania metod odprężania u dzieci z autyzmem

Z rodziców dzieci z ASD (spektrum autyzmu) od początku opisania tego sposobu funkcjonowania robi się kretynów. Na początku wmawiano matkom, że są zimne. Nawet tym, które tak samo traktowały dwójkę-piątkę dzieci, a tylko jedno kwalifikowało się pod ówczesne standardy autyzmu. Mówiące, komunikatywne i dobrze uczące się pomijano, a dziś są kwalifikowane do ZA, jeśli widzimy, że mają problem z wejściem w relacje z rówieśnikami. Przez osiemdziesiąt lat badań nad zachowaniami dzieci bardzo wiele się zmieniło. Wejście w nasz wiek to był czas teorii spiskowych dotyczących obowiązkowych szczepień (w latach 40, kiedy po raz pierwszy opisano autyzm ich nie było). Po drodze pojawiły się też teorie na temat fiksacji. I o tym ostatnim zjawisku dziś Wam opowiem, ponieważ nas siedem lat temu pozbawiono narzędzia wyciszania dziecka.
Każda osoba z ASD (zresztą jak każdy człowiek) ma coś, co ją wycisza. Mnie relaksuje czytanie, uczenie się, spacerowanie. Raz nawet nie dostałam pracy w firmie informatycznej, bo na pytanie „Co robisz, aby się szybko zrelaksować i wrócić do zadań?” odpowiedziałam: „Czytam książki i spaceruję”. Osoba rekrutująca pokręciła głową i powiedziała: „W naszej pracy działa tylko papieros. Za mało czasu na spacery i czytanie”. Z perspektywy czasu wiem, że wówczas stało się dobrze, że nie dostałam tamtej pracy, bo jak wejdziesz między wrony to musisz się dostosować, a ja pozwoliłam sobie na zachowanie narzędzia do relaksowania.
Ola też miała rewelacyjne narzędzie do odprężania się. Nic tak świetnie nie wyciszało jej emocji jak śliskie materiały. Kiedy była przestymulowana wystarczyło dać jej śliski materiał i po kilku minutach mogła na nowo zacząć odkrywać świat. Na nasze nieszczęście niewiele osób wie wystarczająco na temat autyzmu. Za to dużo osób „wie lepiej” i czuje potrzebę wymądrzania się. I tym sposobem mój mąż wrócił z konsultacji ze specjalistką i oznajmił, że mamy te śliskie rzeczy pochować. Walczyliśmy z Oli potrzebą wyciszania się określoną rzeczą przez pół roku. Udało się. Już nie sięga po śliskie przedmioty. Za to ja sięgnęłam po artykuły Grandin Temple, słynnej zootechniczki i specjalistki od autyzmu, osoby z autyzmem i to właśnie z nich dowiedziałam się, że słuchając takich pseudospecjalistów zrobiłam dziecku krzywdę, ponieważ zabrałam narzędzie do relaksu. Teraz tacy specjaliści, którzy doradzali usunięcie śliskich materiałów doradzają nam żebyśmy znaleźli coś, co Olę relaksuje. Serio? Teraz, kiedy już przestała sięgać po coś, co ją relaksuje? A wcześniej nie można było wykorzystać tych materiałów, które były dla Oli jak maszyna do przytulania dla Grandin Temple (zdecydowanie polecam film)?
Bycie rodzicem dziecka z ASD to ciągła obserwacja, analiza i wyciąganie wniosków. Jedne dzieci wycisza określony miś, inne faktura materiału, a jeszcze inne zwierzaki lub lalka. Jeśli Wasze dziecko ma coś, co pozwala się odprężyć po przestymulowaniu to nie zabierajcie mu tego. Niech korzysta z odprężającej mocy ulubionych rzeczy. U nas czasami takimi pomocami bywają adoptowane zwierzaki (czyli takie, które ktoś zostawił na kontenerze i można je przygarnąć, wyprać, nakarmić), ale nawet przy dobrych wiatrach nigdy nie będzie tak, że każdego dnia będę znajdowała trzy czy cztery sztuki czegoś nowego, co pozwoli wejść w tryb relaksowania się przez opiekowanie porzuconym.
Szukając narzędzia do relaksu trzeba pamiętać, że nie wszystko może spełnić taką funkcję. Urządzenia elektroniczne na pewno musimy wykluczyć, ponieważ osoby z ASD mają problem wtedy, kiedy są przestymulowane. Nadmiar bodźców sprawia, że za bardzo rośnie w nich napięcie, które musi jakoś ujść (krzyk, rzucanie się) lub wyciszyć (ukołysanie w wózku, wyspacerowanie, przytulenie do ulubionej zabawki, czy skubanie nietrujących kwiatów).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz