Etykiety

sobota, 9 kwietnia 2022

Smycz automatyczna


Jestem uczulona na właścicieli psów prowadzących czworonogi na automatycznej smyczy sznurówkowej (wiecie, tej rozwijanej i mogącej osiągnąć 10 m). Idzie zwykle taki właściciel i udaje, że nie widzi, co robi jego pies, a kochany psiaczek pędzi, żeby spróbować zaatakować 6 razy większego psa terapeutę. Tutek sobie radzi pacając go łapą (z kotami sobie radzi, więc z czymś takim bez pazur tym bardziej). Jakiś czas temu szłam sąsiednią ulicą z Olą w wózku i Tutkiem przy wózku. Godziny dopołudniowe, więc nie było zaparkowanych na jezdni samochodów. Po drugiej stronie ulicy pańcia z miniaturka na 10m automacie. Minaturka (z tendencyjnym ułożeniem miniaturek, czyli zerowym) podbiega do nas (czyli smycz przez całą jezdnię), próbuje Tutka ugryźć. Ten ją paca łapą. Psiak wplątuje mi się w kółka. Właścicielka psa stoi po drugiej stronie ulicy i czeka na rozwój sytuacji. Prośba o wzięcie psa olana. Widzę jadący samochód. Smycz przez całą szerokość jezdni się ciągnie i wkręcona w wózek, w którym siedzi dziecko i do którego przyczepiony jest nasz pies. To, że jeszcze agresywny mały rasowiec to już dla mnie nieistotne. Co zrobilibyście w takiej sytuacji? Czasu na przebiegnięcie na drugą stronę jezdni nie ma. Wyskakiwać pod koła samochodu też się nie powinno. Smycz automatyczna cienka i raczej kierowca nie zwróciłby na nią uwagi.
Sięgnęłam nożyczki (nożyczki, śrubokręty i dwa klucze to zestaw podstawowy naszego wyposażenia) i przecięłam smycz. Samochód przejechał, ja złapałam agresora za grzbiet, przycisnęłam do chodnika, wyplątałam smycz i wręczyłam psa właścicielce. Padły słowa.
-Pożałuje tego pani jeszcze!
Wiecie, kto je wypowiedział? Nieodpowiedzialna właścicielka prowadząca psa na smyczy automatycznej. Wyjaśniłam jej, że naraziła moje dziecko i psa na utratę życia. Grzecznie wytłumaczyłam, że gdybym tej smyczy nie przecięła to jej pies udusiłby się przy pierwszym szarpnięciu smyczy przez samochód, bo kierowca musiałby mieć niesamowity wzrok, żeby ją dostrzec. Na pożegnanie postukała się w głowę.
Minęły ponad dwa lata, a ja musiałam jej kolejną smycz przeciąć, bo znowu puściła psa, wplątał smycz w kółka. Tym razem już psa nie wręczałam. Odczepiłam i po prostu zaczęłam szybko maszerować. A pies za nami, a za psem jego właścicielka, która niczego się przez ponad 2 lata nie nauczyła i żadnych wniosków ze swojego zachowania nie wyciągnęła.
Zamiast prowadzić zwierzaka na 10 m smyczy lepiej po prostu zabrać go na naprawdę długi spacer. Bezpieczniej dla psa i przechodniów.
Mnie dziwi to, że w naszym kraju nadal przymyka się oko na terroryzowanie innych swoimi agresywnymi zwierzętami.
A z dobrych wieści to kupiłam Oli takie cudeńka i nasza kochana Sikoreczka niesamowicie szczęśliwa. Dziś pierwsza odsłona, czyli pierwsza figurka. Są jeszcze z Psiego Patrolu i innych seriali animowanych. Będziemy kleić jutro. Początek był trudny, bo tu trzeba jednak precyzji i rozprowadzania masy na dość dużej powierzchni, więc warstwa musi być cienka. Oli na początku starczyło masy na połowę. Później pokazałam jej jak się uporać z tym problemem i dała radę. Troszkę się przy tym zmęczyła, ale była zainteresowana, żeby robić kolejne figurki. Świetna rzecz do ćwiczenia rąk, terapii SI.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz