źródło: Zielono mi
Hiszpania XX wieku była widownią gwałtownych przemian systemów politycznych (…) (s. 8)
Są książki naukowe, które – według mnie – autor pisze sam dla siebie (i może kilku swoich zawziętych fanów/przyjaciół). Naszpikowane trudną, często udziwnioną, terminologią, odbiegającą nawet od języka branżowego, przybierające długą, skomplikowaną składnię, mówiące czasem o ciekawych dla każdego sprawach językiem nie-ludzi a językiem dywagacji uniwersyteckich, docierają do zamkniętego grona, nie zyskując rzeszy odbiorców: bo nawet jeśli temat interesujący, przeciętny zjadacz chleba nie jest w stanie pokona sposobu jego podania.
Inaczej sprawa się ma z książką Anny Sikorskiej „Hiszpania w filmach Aldomovara”. Dość, ze temat przedni, to jeszcze język przystępny, komunikatywny, sprawiający, że czytelnik zgadza się z punktem widzenia autorki.
Ta „badaczka kultury hiszpańskiej, filmów, etyki, rynku wydawniczego, autorka bloga "Górowianka”” wyszła od powtórzenia - za samym Almodovarem - tezy, że w swoich filmach nie przedstawia on przemian politycznych, rewolt, zmian ustrojowych czy walki o władzę. Ale tworząc filmy od tal 70. nie mógł pozostać głuchym i ślepym na wszelkie zmiany społeczne i kulturowe będące echem tych roszad na najwyższych szczeblach władzy. Takim sposobem uważny widz wyłapie, że wielkie, wciąż powiększające się, blokowiska, bezrobocie kobiet, wielodzietność, nie mały analfabetyzm, ograniczona edukacja kobiet, dominacja mężczyzn, migracje za pracą, bez mała jednolity, mało ciekawy ubiór, nieambitne programy telewizyjne, silna pozycja – często wykorzystywana – Kościoła, a później wyzwolenie (w tym seksualne), zagubienie kobiet, próba ich stanowienia o sobie nie są obsesją reżysera na punkcie nizin społecznych czy obyczajowego rozluźnienia, a stanowią filmowy obraz życia zwykłych Hiszpanów w czasie niezwykłych i niełatwych zmian społecznych (których konsekwencją są zmiany kulturowe). Sikorska zauważa, że wyparcie półdługiej sukienki przez krzykliwe kolorystycznie mini, wprowadzenie bohaterki starającej się o rozwód zamiast tej duszącej się z mężem-łachudrą i leniem, wprowadzenie nowej aranżacji wnętrz nie jest nową konwencją, a konsekwencją tego, co działo się w Hiszpanii - tej nie filmowej a autentycznej.
Takich porównań, odwołań i zestawień jest w książce „Hiszpania w filmach Almodovara” niemało. Pozwalają one zweryfikować zdanie na temat jego pracy i postrzegania rzeczywistości, którą obserwuje a później opisuje. Możemy sobie uświadomić, że - na przykład - wyzwolenie seksualne, wprowadzenie bohatera-homoseksualisty, transwestyty czy rozwódki nie było/nie jest efektem przetasowania zainteresowań i punktów odniesienia samego reżysera, a skutkiem ogólnych przemian obyczajowych zachodzących w całej Hiszpanii.
Mnie ta książka pozwoliła inaczej spojrzeć na efekty pracy Almodovara. Bo na przykład w filmach typu „Złe wychowanie” nie widzę już subiektywnej interpretacji kościelnej władzy i wszelkich nadużyć, a głos w sprawie kościelnego przekraczania kompetencji w ogóle. Wydaje mi się, że szkic Sikorskiej jest mocnym głosem w analizie kina autorskiego stworzonego przez autora „Porozmawiaj z nią”. Ciekawi mnie, czym innych mógłby zaskoczyć i co nowego powiedzieć o czytaniu filmów – Almodovara i w ogóle.
źródło: Zielono mi
Hiszpania XX wieku była widownią gwałtownych przemian systemów politycznych (…) (s. 8)
Są książki naukowe, które – według mnie – autor pisze sam dla siebie (i może kilku swoich zawziętych fanów/przyjaciół). Naszpikowane trudną, często udziwnioną, terminologią, odbiegającą nawet od języka branżowego, przybierające długą, skomplikowaną składnię, mówiące czasem o ciekawych dla każdego sprawach językiem nie-ludzi a językiem dywagacji uniwersyteckich, docierają do zamkniętego grona, nie zyskując rzeszy odbiorców: bo nawet jeśli temat interesujący, przeciętny zjadacz chleba nie jest w stanie pokona sposobu jego podania.
Inaczej sprawa się ma z książką Anny Sikorskiej „Hiszpania w filmach Aldomovara”. Dość, ze temat przedni, to jeszcze język przystępny, komunikatywny, sprawiający, że czytelnik zgadza się z punktem widzenia autorki.
Ta „badaczka kultury hiszpańskiej, filmów, etyki, rynku wydawniczego, autorka bloga "Górowianka”” wyszła od powtórzenia - za samym Almodovarem - tezy, że w swoich filmach nie przedstawia on przemian politycznych, rewolt, zmian ustrojowych czy walki o władzę. Ale tworząc filmy od tal 70. nie mógł pozostać głuchym i ślepym na wszelkie zmiany społeczne i kulturowe będące echem tych roszad na najwyższych szczeblach władzy. Takim sposobem uważny widz wyłapie, że wielkie, wciąż powiększające się, blokowiska, bezrobocie kobiet, wielodzietność, nie mały analfabetyzm, ograniczona edukacja kobiet, dominacja mężczyzn, migracje za pracą, bez mała jednolity, mało ciekawy ubiór, nieambitne programy telewizyjne, silna pozycja – często wykorzystywana – Kościoła, a później wyzwolenie (w tym seksualne), zagubienie kobiet, próba ich stanowienia o sobie nie są obsesją reżysera na punkcie nizin społecznych czy obyczajowego rozluźnienia, a stanowią filmowy obraz życia zwykłych Hiszpanów w czasie niezwykłych i niełatwych zmian społecznych (których konsekwencją są zmiany kulturowe). Sikorska zauważa, że wyparcie półdługiej sukienki przez krzykliwe kolorystycznie mini, wprowadzenie bohaterki starającej się o rozwód zamiast tej duszącej się z mężem-łachudrą i leniem, wprowadzenie nowej aranżacji wnętrz nie jest nową konwencją, a konsekwencją tego, co działo się w Hiszpanii - tej nie filmowej a autentycznej.
Takich porównań, odwołań i zestawień jest w książce „Hiszpania w filmach Almodovara” niemało. Pozwalają one zweryfikować zdanie na temat jego pracy i postrzegania rzeczywistości, którą obserwuje a później opisuje. Możemy sobie uświadomić, że - na przykład - wyzwolenie seksualne, wprowadzenie bohatera-homoseksualisty, transwestyty czy rozwódki nie było/nie jest efektem przetasowania zainteresowań i punktów odniesienia samego reżysera, a skutkiem ogólnych przemian obyczajowych zachodzących w całej Hiszpanii.
Mnie ta książka pozwoliła inaczej spojrzeć na efekty pracy Almodovara. Bo na przykład w filmach typu „Złe wychowanie” nie widzę już subiektywnej interpretacji kościelnej władzy i wszelkich nadużyć, a głos w sprawie kościelnego przekraczania kompetencji w ogóle. Wydaje mi się, że szkic Sikorskiej jest mocnym głosem w analizie kina autorskiego stworzonego przez autora „Porozmawiaj z nią”. Ciekawi mnie, czym innych mógłby zaskoczyć i co nowego powiedzieć o czytaniu filmów – Almodovara i w ogóle.
źródło: Zielono mi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz