Mówią
na mnie Tutuś. Kiedy tak wołają muszę biec. Czasami poważnym tonem
mówią "Tutek". Wtedy wiadomo, że muszę porzucić zabawkę. Opowiem Wam
troszkę o świecie, bo jest on bardzo dziwny. Na początku był
przerażająco wielki. Schody były tak wysokie, że musiałem kilka razy
podskoczyć, żeby po nich wejść, więc wychodzenie z domu było bardzo
trudne, bo musiałem wdrapać się po kilku schodkach, żeby wylądować na
pachnącej zielonej trawie. To były czasy, kiedy jeździłem wózkiem na
kolanach swojej właścicielki, a kiedy wchodziliśmy do sklepu pani
wkładała mnie pod wózek, a właścicielka nadal siedziała w wózku.
Z
czasem wszystko się zmieniło. Świat skurczył się bardzo, co ma swoje
plusy, bo teraz widzę, co moja właścicielka je. Wcześniej musiałem
wąchać, a teraz dokładnie oglądam, co ma na talerzu stojącym na stoliku.
Są też minusy tego kurczenia: nie mogę już siedzieć w wózku na kolanach
właścicielki. Pani mówi, że już ważę tyle, co moja właścicielka i za
duży jestem. Jak to się stało, że ona tak zmalała to ja nie mogę
zrozumieć. Przerażające jest też to, że i u pani na kolanach się nie
mieszczę. Uda jej zmalały i kiedy uda mi się na nie wskoczyć muszę
siedzieć bardzo ostrożnie, bo od razu spadam. Kolejny minus to skurczony
stolik, pod który lubiłem się chować. To była moja oaza spokoju. A
teraz muszę się wczołgiwać pod niego.
Jest
za to jeden wielki plus: inne psy nie są już takie groźne. Mogę ciągnąć
panią do każdego psa i większość jest mniejsza ode mnie, dzięki czemu
już się ich nie boję.
Ponoć
jestem ważnym psem. Pani mówi o mnie "pies terapeutyczny", a później
każe różne rzeczy wykonywać. Robię, bo lubię nagrody. Na początku
dostawałem dobre twarde ciastka, ale kiedy dorwałem paczkę chrupek z
torby, zrobiłem w niej dziurę i wszedłem do niej cieszyć się olbrzymimi
chrupkami pani stwierdziła, że chrupki będą lepsze do tresury. Nie wiem
co to znaczy, ale to zapewnia mi stałą porcję kurczących się chrupek.
Na początku były tak duże, że je chrupałem i chrupałem, a teraz otwieram
pyszczek i je zjadam. Niestety przerażająco się kurczą i są coraz
mniejsze. Boję się, że kiedyś całkowicie znikną i nie będę już ich
dostawał. Pani czasami mówi, że jestem jak Cliford: miałem być mały, ale
z miłości urosłem duży. Chyba muszą mnie bardzo kochać. Oby nie za
bardzo, bo wtedy nie będę mógł z nimi spać w domu. Jedno mnie dziwi: dlaczego moja właścicielka tak bardzo się skurczyła. Kiedyś była taka niesamowicie duża, mogła mnie podnieść, mocno przytulić. Teraz inaczej się bawimy.
Bardzo zachęcające. Jestem ciekawa dalszych opowieści o psie
OdpowiedzUsuń