Dziś
zapraszam Was na wyjątkowy wywiad z nauczycielem, blogerem i autorem książki „Rok w rozmowie”. Jarek Czechowicz należy do nielicznych osób, które w to, co robią
wkłada całe swoje serce i wykorzystuje rozwijane umiejętności.
Na co dzień jesteś przede
wszystkim nauczycielem. Blogowanie to dodatkowe zajęcie. Czym jest dla ciebie
bycie nauczycielem?
Jarosław Czechowicz: Uczeniem
się samego siebie. Nie dopuszczam do świadomości faktu, że w pewnym wieku
człowiek staje się już jakąś odrębną całością i że jedynie w stopniu minimalnym
zmienia poglądy albo przyzwyczajenia. W klasie stajesz codziennie naprzeciw
różnych oczekiwań, wymagań, poglądów i postaw. Weryfikujesz to, kim naprawdę
jesteś, i nie ma znaczenia, że obcujesz z ludźmi niedorosłymi. To właśnie jest
cenne, bo młode umysły wyjątkowo silnie mogą wpływać na punkt widzenia w pewnej
sprawie, światopogląd. Bycie nauczycielem to także przyjemność wykonywania
pożytecznej i sensownej pracy. Nie wyobrażam sobie siedzenia przed komputerem
osiem godzin, wklepywania jakichś danych, pisania dziwnych raportów,
uzupełniania enigmatycznych tabelek. Uczę i pomagam rozumieć świat. To bardzo
przyjemne.
Kiedy pomyślałeś, że to będzie
właściwa ścieżka zawodowa?
Jarosław Czechowicz: Właściwie
już na początku studiów polonistycznych. Wybrałem specjalizację nauczycielską i
zdawałem sobie sprawę z tego, co się po niej robi. Dziwiło mnie często, jak
moje koleżanki czy koledzy między kolejnymi wykładami i ćwiczeniami snuli
zwykle dziwaczne plany na przyszłość, odcinając się od pracy nauczyciela. Po co
w takim razie takie studia i taka specjalizacja? Stało się tak jednak, że
faktycznie niewielu absolwentów naszego rocznika zostało nauczycielami. W
większości nie mam pojęcia, z czym związała życie zawodowe pozostała rzesza.
Można uczniów zarazić swoją
pasją?
Jarosław Czechowicz: Pasją
uczenia, czytania czy pasją życia tak w ogóle? Pewnie, że można, ale nie należy
na nich wywierać żadnej presji. Należy pokazać, co jest ważne i cenne oraz dać
im wybór - zaakceptują to, co proponowane albo wybiorą coś innego. Cieszę się,
że sporo uczniów dzięki mnie zaczęło czytać. Krytycznie i uważnie. Zwykle
rzeczy spoza kanonu lektur. "Krytycznym okiem" jest dla nich dowodem,
że można znaleźć czas i przede wszystkim chęci na czytanie książek. Ich wybory
czasem są przypadkowe, ale to świetnie patrzeć na kogoś, kto sięga po lektury,
gdy przez lata nikt w nim nie wyrabiał nawyku czytania.
Co najbardziej lubisz w swojej
pracy?
Jarosław Czechowicz: Dwa
miesiące wolnego w lecie! Żartuję, choć oczywiście jest to jedna z wielu zalet
zawodu nauczyciela. Najbardziej lubię momenty, w których uczeń daje mi do
zrozumienia, że pojął dany zakres materiału albo np. omawianie danego tekstu
literackiego wywołało w nim chęć zajrzenia do innego, który z nim koresponduje.
Lubię też nieprzewidywalność i to, że codziennie może wydarzyć się coś nowego,
coś ciekawego można usłyszeć. Wbrew pozorom nie jest to praca, przy której
można popaść w rutynę.
Co ci daje blogowanie?
Jarosław Czechowicz: Poczucie,
że robię coś sprawiającego mi wielką frajdę i że dodatkowo komuś może się to
podobać. Blog pozwala mi także porządkować myśli. Zapamiętywać daną książkę
przez pryzmat tego, co było w niej najważniejsze i co sobie kiedyś wynotowałem.
Blogowanie to też oczywista odskocznia od prozy życia.
Warto czytać książki i pisać o
nich?
Jarosław Czechowicz: Pewnie,
że warto. Uczą przede wszystkim empatii. I to jest stwierdzenie belfra, nie
krytyka literackiego. Uwielbiam zderzenia z poglądami i zachowaniami, których
do niedawna nie rozumiałem albo nie akceptowałem. Wgłębiania się w sposób
przeżywania świata zupełnie odmienny od mojego. W Polsce naprawdę mało pisze
się o książkach. Nie tyle w szerszych kontekstach, co przede wszystkim w oparciu
o nasz rynek wydawniczy i jego propozycje. Ukazuje się kilkanaście tysięcy
tytułów, a dyskusje toczą się wokół małego procenta z nich. Co z resztą? Komu
ona potrzebna? Dwie czy trzy recenzje wpływowych krytyków w dwóch pismach
opinii nie załatwiają sprawy - oddalają nawet od mnogości rynku wydawniczego. A
ta jest bardzo wartościowa, choć sam oceniam tylko kilkanaście książek
miesięcznie.
Należysz do osób ciągle
dokształcających się. W ubiegłym roku zostałeś nauczycielem dyplomowanym. Jakie
plany zawodowe masz na przyszłość?
Jarosław Czechowicz: Przede
wszystkim chciałbym mieć jakąś naprawdę pewną przyszłość. Biorąc pod uwagę
zapędy do zmieniania systemu edukacji głównie dla samej zmiany, trudno jest
powiedzieć, jak wszystko będzie wyglądać w przyszłości i czy będę mieć etat. A
to dla mnie bardzo ważne, bo działalność okołoksiążkowa przynosi profity tylko
okazjonalnie. Nauczyciel dyplomowany to ostatni stopień rozwoju zawodowego.
Taki na papierze, bo przecież rozwijamy się cały czas, podejmując się nowych
wyzwań. Niedawno uzyskałem certyfikat egzaminatora OKE. Zawsze pojawia się
jakaś nowa możliwość rozwoju, trzeba się jej przyjrzeć i być może wykorzystać.
Co sądzisz o obecnych
możliwościach i ograniczeniach awansu zawodowego nauczycieli?
Jarosław Czechowicz: Rząd
przymierza się do tego, by rozbudować ścieżkę awansu zawodowego i uważam, że to
dobry pomysł. Byle nie szła za tym tylko pusta, papierkowa robota i zmagania z
biurokratyzmem. Po kilkunastu latach pracy - jak w moim przypadku - osiąga się
ten najwyższy stopień z najwyższym wynagrodzeniem i to jest wszystko, czego
można się spodziewać. Z pewnością mało motywujące są różnice kwot wynagrodzenia
między poszczególnymi stopniami awansu. Nauczyciel dyplomowany zarabia niewiele
więcej niż np. mianowany. Ideałem byłoby motywowanie do pracy za daną działalność,
wykonany projekt, znaczące osiągnięcia uczniów. Mam na myśli wyraźne
motywowanie finansowe, a nie tylko dyplomy, odznaczenia, pochwały czy
symboliczne kwoty dodatków motywacyjnych. Wykonujemy bardzo odpowiedzialną
pracę, również fizyczną (o tym wie każdy, kto na praktykach przeprowadził choć
kilka lekcji). Nie jesteśmy za to godziwie wynagradzani. I denerwuje mnie
pokutujące przekonanie, że nauczyciel nie powinien się upominać o pieniądze.
Dlaczego? Mam żyć z powołania?
Jak reformy edukacji wpływają na twoją
pracę?
Jarosław Czechowicz: Wspomniałem
ci już wcześniej, że w chwili obecnej to się ich po prostu boję. Myślę, że jak
większość moich koleżanek i kolegów z pracy. Każda reforma wiązała się w naszej
codziennej pracy z dopasowaniem do niej. Mam wrażenie, że żadna odgórna zmiana
nie została przedyskutowana w środowisku nauczycielskim. Zmieniamy podręczniki,
metody pracy, zmieniamy wymagania i dostosowujemy się bezustannie. Są dwa
nauczycielskie związki zawodowe, ale głos zwykłego nauczyciela to wciąż wołanie
gdzieś w próżnię. Ważne, żeby być elastycznym - to już od dawna nie jest praca,
w której można sobie wykorzystywać konspekty sprzed lat i dany temat omawiać
tak jak kilkanaście lat wcześniej.
Dziękuję za rozmowę.
Jarosław Czechowicz: Również
dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz