fot. Katarzyna Marianna Romaszewska |
Jakiś czas temu do moich rąk trafiła książka dość
nietypowa. Po pierwsze wyróżniała się okładką. Ascetyczna, solidna oprawa na
tle miękkich książek, których wydaje się wiele sprawiała wrażenie książki
wiekowej. Kolejna cecha, którą można było zobaczyć to brak oszczędności
papieru. W środku mamy tekst estetycznie rozłożony, pozwalający czytelnikowi na
przyjemne obcowanie z lekturą. Do tego fabuła: autor przenosi nas do czasów
odległych, nieco magicznych. „Pieśń o kacie” czytałam bardzo szybko, a wszystko
dzięki niesamowitej dbałości pisarza o tekst. Polecam książkę wszystkim, którzy
szukają czegoś odmiennego, ocierającego się o realia historyczne, a dziś
zapraszam do przeczytania mojej rozmowy z autorem.
fot. archiwum prywatne Jakuba Łysakowskiego |
„Pieśń o
kacie” to – jak na obecne czasy – bardzo nietypowy utwór. Skąd pomysł? Dlaczego
właśnie taka forma?
Jakub
Łysakowski: Chciałem stworzyć coś, co sam z chęcią bym przeczytał, a we
współczesnej literaturze brakuje mi podobnych pozycji. Od bardzo młodych lat
przesiąkałem legendami, mitami, eposami, a opowieści rycerskie zawsze pobudzały
moją wyobraźnię. Dobrze się czuję w tych gatunkach. Moim zamiarem było
opowiedzieć ciekawą historię z niezwykłym bohaterem, który bardzo rzadko gości
w literaturze jako główna postać. Lubię
podążać ścieżkami mało uczęszczanymi i patrzeć, co się wydarzy.
Jak długo
trwało pańskie przenoszenie się w przeszłość?
Jakub
Łysakowski: Zbieranie materiałów zajęło mi siedem lat. Najwięcej uwagi
poświęciłem badaniu postaci kata w historii i kulturze, to były fascynujące
odkrycia.
fot. archiwum prywatne Jakuba Łysakowskiego |
Z jakich
źródeł pan korzystał?
Jakub
Łysakowski: Dotarłem między innymi do pamiętników katów paryskich, jako
wspaniałego źródła przeżyć i refleksji mistrzów „małodobrych”. Posiłkowałem się
książkami Hanny Zaremskiej i Daniela Wojtuckiego, którzy zgłębili temat na
polskim gruncie. Szukałem w kronikach, lokalnych legendach i starych
zwyczajach.
Tworzenie
klimatu średniowiecznego wymaga pewnej dyscypliny w pisaniu. Co panu pomogło?
Jakub
Łysakowski: Najbardziej inspiruje mnie muzyka z epoki, poza tym lubię
odwiedzać miejsca z czasów, kiedy toczy się akcja poematu, czyli z pierwszej
połowy XIII wieku.
Literaturoznawcy
i krytycy czasami mówią, że żyjemy w dobie „romansideł do poduszki”. Czytelnicy
są mniej ambitni niż dawniej?
Jakub
Łysakowski: Człowiek w swoich potrzebach, także estetycznych i
intelektualnych, niewiele się zmienia, mimo upływu tysięcy lat. Czytelnik
ambitny, podobnie jak ambitny autor, istnieje odkąd istnieje słowo pisane.
Podobnie literatura łatwiejsza w odbiorze. Zawsze będą fani Jamesa Joyce'a i
fani Dana Browna. Kwestia potrzeb i gustu.
fot. Patryk Fojcik |
Gdyby musiał
pan wybierać, w jakich czasach miałby żyć to do jakiej epoki przeniósłby się?
Jakub
Łysakowski: Bardzo dobrze bym się czuł w czasach Kazimierza Wielkiego, jako
pan na niewielkim zamku, z gromadą wiernych rycerzy i tłumem zadowolonych,
dobrze odżywionych kmieci, na ziemi, która daje obfity plon, a sąsiad nie
najeżdża zbyt często. To był znakomity czas w naszej historii, nie tak burzliwy
i niespokojny jak ten, który opisuję w poemacie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz