Opowieści o zwierzętach czasami mogą powiedzieć
nam więcej o ludziach niż byśmy się tego spodziewali. Zwłaszcza, kiedy
skierowane są do młodych czytelników, a fauna jest upersonifikowana i bierze
ważny udział w życiu ludzi. Bohaterzy książek Agaty Widzowskiej to postacie
różnorodne, barwne, a do tego podatne na przemianę. No, może z wyjątkiem kotów.
Te – swoim zwyczajem – chadzają własnymi ścieżkami i właśnie im autorka poświęciła
czwarty tom „Psierocińca” zatytułowanego „Kocia lista życzeń”. Nim o nim
opowiem przypomnę wcześniejsze książki (każdą można czytać bez znajomości
wcześniejszych, ale warto po nie sięgnąć), ponieważ każda z nich niesie subtelne
pouczenie i kryje w sobie miłą opowieść
Pierwszy tom wprowadza nas w świat chodzącego
własnymi drogami psa. Dowiadujemy się, że te zwierzęta są stworzone do tego,
aby kochać. Samotne życie je unieszczęśliwia. Szwendający się po okolicy i
śpiący w zorganizowanych przez siebie miejscach Remik wie o tym, ale nie może
odmienić swojego losu. Jedyne, co mu pozostało to tęsknota za domem i
właścicielem, którego już nawet nie pamiętał. Spędził tak przynajmniej jedną
zimę nim trafił do Psierocińca, w którym uświadomił sobie, że posiada niezwykłe
umiejętności: jest poetą, którego wiersze mogą odmienić los wielu psów i kotów,
dlatego w tekst wpleciono wiele wierszy o tych czworonogach. Wiele z tych
utworów będzie doskonałym materiałem do ćwiczenia wymowy dla najmłodszych.
Każdy utwór to swoiste życzenia zyskania domu przez któregoś z psów ze
schroniska. Dzięki temu darowi Remik zyskuje uznanie i przyjaźń, a z czasem
udaje mu się odnaleźć i dom pełen miłości.
Drugi tom zatytułowany „W poszukiwaniu
straconego węchu” uświadamia nas, że utrata węchu jest jedną z
najprzykrzejszych rzeczy, jaka może spotkać każdego z nas. Od niego zależy to,
czy czujemy smak potraw, właściwie reagujemy na otoczenie. Brak sygnałów
zapachowych może sprawić, że będziemy pachnieć nieświeżo i nie będziemy tego
czuć, przez co nie zadbamy o właściwą higienę. Jeszcze poważniejsze
konsekwencje taka strata ma dla psa, którego życie toczy się wokół zapachów.
Bez sprawnego nosa nie może wyczuć smakołyków, rozpoznać terenu, a nawet
prawidłowo odczytać intencję innych psów, a przez to nie wie, kiedy powinien
być przyjazny, a kiedy agresywny. Tak było właśnie w przypadku Budzeła, który z
powodu braku węchu stracił dom, a dla psa utrata rodziny jest tak samo zła, jak
brak umiejętności rozpoznawania zapachów.
Zacznijmy jednak opowieść od początku. Razem z
rodziną mieszkały dwa psy: Budzeł i Śpiocheł. Pierwszy był okrąglutki, kudłaty
i ciągle odpoczywał. Śpiocheł natomiast jest całkowitym przeciwieństwem swojego
kompana: chudy, długi, a do tego bardzo żywotny i przez ten swój nadmiar
energii ciągle psoci w domu, budzi się pierwszy, jest mistrzem w tropieniu
kretów i kotów. Wszystko jednak do dniach, kiedy Śpiocheł budzi się jako
pierwszy. Wcale nie wstaje on bardzo wcześnie. To Budzeł z jakiś
niewyjaśnionych powodów jeszcze śpi i dobudzić go nie można. Szybko okazuje
się, że sama senność to nie jedyny problem czworonoga. Najważniejszym jest brak
umiejętności rozpoznawania zapachów: nie czuje smakołyków w misce, nie wie,
gdzie jest kret przekopujący ogródek, nie dostrzega znajomego kota, który kpi z
niego, a przez to nie może dogonić złośliwego futrzaka. Budzeł jest
zrozpaczony. Podejrzewa, że swój węch mógł zgubić na spacerze, kiedy ganiał za
zającem. Z tego powodu wyrusza na poszukiwania. Nie są one jednak łatwe,
ponieważ pies bez węchu nie może nic wyczuć, więc jak ma znaleźć coś, co jest
niewidoczne i czego nie da się opisać?
Po drodze poznaje różnorodnych przyjaciół,
wśród których nie zabraknie niedźwiadka, bobrów, ludzi i innych psów. Szukał
węchu w lesie, w wodzie i w chmurach. Nigdzie go jednak nie może znaleźć. Na jednym
z etapów poszukiwań trafia do Psierocińca, czyli bardzo nietypowe schronisko
dla psów: nie dość, że piękne to jeszcze wszyscy są w nim mili, a jedzenia też
nie brakuje. Ponad to koty bawią się tu z psami. Wydaje się, że to miejsce jest
rajem. Budzeł jednak tęskni do domu i opowie o tym psu poecie, bohaterowi
pierwszego tomu „Psierocińca”. Nim jednak rodzina dotrze do schroniska, aby go
zabrać do domu niecierpliwy Budzeł ucieka, by ruszyć w dalszą drogę… Czy uda mu
się odzyskać dom i węch musicie przekonać się sami. Jedno jest pewne: to
pouczająca opowieść o tym, że nasza pełnosprawność jest ulotna.
„Niepiesek” to trzeci tom „Psierocińca”, w
którym życie może i nie jest łatwe, ponieważ każdy ze zwierzaków marzy o
własnym właścicielu do kochania, ale na pewno mają się tam dobrze, czyli nie są
zaniedbane i głodne. Czworonogi czekają tylko na kogoś, kto odwiedzi
„Psierociniec” i się w jednym z nich zakocha. Cechą wyróżniającą to miejsce od
innych podobnych jest to, że mieszka w nim psi poeta potrafiący swoimi wierszami
pomagać zwierzętom. Z tego powodu i tym razem odegra ważną rolę.
Tym razem poznajemy Niepieska, który trafił do
ludzkiej rodziny jeszcze, kiedy był bardzo mały i potrzebował mleka oraz opieki
mamy. I w ten sposób stał się synem kotki mającej w tym czasie własne dzieci.
Wychowanie w kociej rodzinie sprawia, że nasz bohater zamiast szczekać miauczy
i posiada wiele kocich zachowań (psy świetnie się socjalizują). To oczywiście
staje się pretekstem do kpin i prześladowania go przez bandę bezdomnych psów co
jakiś borykających się z przygarnianiem ich przez złych ludzi, którzy wcale nie
chcą im pomóc tylko wykorzystać predyspozycje poszczególnych ras.
Prześladowany i wyśmiewany Niepiesek postanawia
całemu światu udowodnić, że niezły z niego bohater. Z tego powodu robi plany
podróży w kosmos. Udaje mu się nawet skonstruować napęd do rakiety i włączyć
sporo zwierząt do pomocy. Szybko okazuje się, że plany planami, ale pewnych
rzeczy nie przemyślał i zamiast w kosmos leci na drzewo. Cudem ocalały szykuje
się do kolejnego podboju ludzkich i zwierzęcych serc. Jednak przez swoją zbyt
dużą łatwowierność pomaga złodziejowi. Wydaje się, że zła passa prześladuje
naszego bohatera. Kiedy już jest załamany kolejną nieudaną próbą zabłyśnięcia i
ściągnięciem kłopotów na siebie następuje przełom: ktoś ma gorzej od niego.
Jego główny prześladowca, przywódca podwórkowej bandy trafia w ręce myśliwych,
którym ma pomóc w polowaniu. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że zmuszony
do służby Hultaj boi się strzałów, a tych na łowach nie zabraknie. Niepiesek z
pomocą przyjaciół i członków Gangu Niuchaczy ruszy na pomoc. Jak widać, trzeci
tom poświęcono odmienności, akceptacji, docenianiu tego, co mogą dać nam inni
nie będący tacy sami jak my.
No i przyszedł czas na opowieść o czwartym
tomie, czyli „Kociej liście życzeń”. Tym razem głównym bohaterem jest znowu Remik,
który znalazł się w poważnych tarapatach, ponieważ budzi się skrępowany
sznurami w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Szybko okazuje się, że jest to stodoła
będąca główną siedzibą kociego gangu marzącego o odmianie swojego losu. Sława
psiego poety zmieniającego los zwierząt dzięki wywiadowi działającemu w schronisku
dotarła do Kociołka. I tam Cedryk (znany jako Wielki Kocur) razem z innymi
kotami zapragnął wykorzystać tę moc do realizacji własnej listy życzeń, w której
sporo jest egoizmu i przekonania, że muszą one mieć lepiej niż psy, bo są
lepsze. Remik ma trudne zadanie: musi wydostać się z kocich pazur. Nie będzie
to zadanie łatwe. Ma on jednak swoje sposoby, aby przechytrzyć porywaczy. Tym
razem Agata Widzowska poruszyła ważny temat przymusu, patrzenia na świat z góry
i podporządkowywaniu sobie otoczenia, aby spełniało każde życzenie. Koci
bohaterzy szybko odkryją, że zmuszanie nie daje oczekiwanych efektów. Zwłaszcza,
kiedy w grę wchodzą relacje z poetą. „Co jak co, ale poetom nie wolno odbierać
wolności ani w myśleniu, ani w działaniu”. Tak samo jest z miłością. Bycie
kochanym wymaga akceptacji i nie grania. „Żeby być kochanym trzeba być sobą i
nikogo nie udawać”. Koty będą musiały jeszcze wiele się nauczyć.
W książkach Agaty Widzowskiej świat zwierząt
nie jest pokazany w samych różowych kolorach. One też mają swoje uczucia,
złośliwości, sympatie, antypatie, potrafią nawiązywać przyjaźnie i pakty
wrogości, potrafią być przyjacielskie, pomocne i roszczeniowe, żyć w świecie
własnych zainteresowań. Łączy je jedno: marzenie o lepszym życiu. A jak można
odmówić komuś poprawy losu? Po wielu wspólnych długich godzinach wyczekiwania
na DOM i miłość wszystko kończy się dobrze i bohaterzy w nowym otoczeniu
łagodnieją. Czyś nie jest to piękna opowieść o nas ludziach pragnących
stabilizacji, miłości i akceptacji?
Jestem miłośniczką książek Agaty Widzowskiej.
We wszystkich możemy odnaleźć dojrzałe podejście do naszego otoczenia,
traktowania istot słabszych i bezbronnych z empatię, szukania dla nich
najlepszych rozwiązań, ale też i dbanie o własne potrzeby duchowe. Tak właśnie
jest w "Psierocińcu", bo kto się lepiej dogada z pisarką, jak nie
pies-poeta?
"Pierociniec" to również książka o
bardzo ładnej szacie graficznej i stworzona do młodszych czytelników, czyli
przedszkolaków i uczniów nauczania początkowego. Dzieci znajdą w niej piękne
ilustracje w otoczce przyciągających oko barw. Ilustratorki każdego tomu
zabierają nas w świat prostych kształtów i pięknie oddanymi przez rysunki
charakterami zwierząt. Ich prace są piękne, estetyczne i skutecznie przyciągają
dziecięcy wzrok. Jeśli chodzi o stronę wizualną to dużym plusem jest też
solidna oprawa i bardzo dobrze zszyte kartki oraz dobrze dobrana czcionka.
Także długość poszczególnych „rozdziałów” dostosowano do możliwości młodego
czytelnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz