Agnieszka Frączek, Rany Julek! O tym, jak
Julian Tuwim został poetą, il. Joanna Rusinek, wyd. VIII, Łódź „Wydawnictwo
Literatura” 2019
Psotny, zwinny, z wieloma bzikami i własnym
światem, którego istnienie umieszczał w wierszach – taki był Julian Tuwim
kojarzący nam się z poważnym starszym panem, do którego wizerunku takie wiersze
jak „Lokomotywa” czy „Okulary” wydają się nie pasować, bo jak powaga może iść w
parze z takim humorem. A jednak może, co udowadniali nam także wcześniejsi
autorzy humorystycznych tekstów (Krasicki czy Fredro). Każdy z nich kiedyś był
dzieckiem płatającym figle i z nostalgią wracający wspomnieniami do czasów
dziecięcej beztroski, ale też dostrzegający paradoksy w życiu dorosłych. Każdy
też (mimo wieku) miał jeszcze w głowie wiele psot.
Agnieszka Frączek zabiera młodych czytelników w
świat radosnego i pełnego pomysłów urwisa poświęcającego całą energię na
kolejne swoje pasje. Dzięki autorce wchodzimy w klimat Łodzi, gdzie na ulicy
spotykali się ludzie różnych narodowości, wyznań, posługujący się różnymi
językami, a mimo tego doskonale dogadujący się. Zwłaszcza dzieciom inność nie
przeszkadzała. Wręcz przeciwnie: stawała się pretekstem do lepszego poznawanie
świata, bo inne języki niosły też odmienne doświadczenia oraz ciekawe
spojrzenia na tę samą rzecz. W tym pełnym wrażeń świecie dorastał Julek, czyli
Julian Tuwim.
„Rany Julek!” to ciekawa i zabawna (córka
niejednokrotnie wybuchała śmiechem słysząc o dziecięcych pomysłach przyszłego
poety) o jednym z popularniejszych twórców wierszy dla dzieci (chociaż tych
pisał niewiele i zawsze się wzbraniał). Wielkim plusem jest nie tylko wprawne
wprowadzenie młodych czytelników w ówczesne realia, ale też przedstawienie ich
w sposób ciekawy. Do tego z podejściem, że nie ma, co dzieci okłamywać, że „kiedyś
to dzieci były grzeczniejsze”, bo Julek ma naprawdę wiele pomysłów, a jego
rodzice wykazują się niezwykłą otwartością i cierpliwością. Nie zabraknie też
przygód ze szkołą, problemami, z jakimi borykał się jako uczeń oraz samodzielnymi
podróżami, które odbył. Z opowieści przede wszystkim przebija wybujała fantazja
bohatera, w którego głowie rodzi się tak wiele pomysłów, że przez młodszą
siostrę był postrzegany jak magik, którym przecież nigdy nie był, ale i tak
potrafił czarować: a to w swoim kuchennym laboratorium zmajstrował substancję,
która przestraszyła mieszkańców całej kamienicy, a to gadami i płazami niechcący
nastraszył poważną panią, a to koleżanką sprawił kąpiel w rzece i kolekcjonował
słowa obok wielu różnych dziwnych przedmiotów. W jego towarzystwie nie istniało
słowo „nuda”, bo Julek potrafił nieźle namieszać. I to mieszanie, ta energia
widoczna jest też w jego wierszach.
Opowieść od początku do końca trzyma w napięciu
i książka mogłaby być zdecydowanie dłuższa, ponieważ moja córka po pierwszej
lekturze (co rzadko się jej zdarza) chciała jeszcze. Później znowu jeszcze i
jeszcze, i tu z pomocą przyszedł mi Maciej Stuhr, który świetnie czytał nam
losy Julka. Oczywiście nie osobiście i w domu tylko w formie audiobooka.
Dobranie lektora do tekstu uważam za bardzo trafione i dzięki temu świetnie się
słucha, a wszystko za sprawą dobrze wyćwiczonej umiejętności zabawy głosem,
tempem czytania. W czasie słuchania moja córka mogła sobie spokojnie śledzić
tekst, przyglądać się ilustracjom. I właśnie z tego powodu jestem wielką
miłośniczką łączenia pracy z książką z audiobookiem, ponieważ pomaga lepiej
skupić uwagę oraz rozwijać umiejętności.
W interesującą biografię wpleciono wiersze inspirowane
utworami Tuwima, przez co tekst zyskał swoistą zawadiackość i pokazuje młodym
czytelnikom, że można pięknie bawić się słowem inspirując się wcześniejszymi
twórcami. Do tego każdy utwór jest swoistą zagadką sprawdzającą stopień
znajomości poezji bohatera książki.
Całość dopełnia świetna szata graficzna
doskonale oddająca charakter młodego poety. Na okładce chłopiec z zadowoloną,
ale niewinną minką, sprawiający wrażenie delikatnego i grzecznego, ale gdzieś z
tyłu widzimy wybuchającą kamienicę. I już doskonale wiemy, że pod tą maską grzeczności
kryje się pomysłowy chłopak. W książce znajdziemy podobne ilustracje utrzymane w
stonowanych barwach (takie troszkę kolorystycznie stylizowane na dawne
ilustracje) i z ciekawym sposobem pokazania Julka oraz jego przyjaciół,
rodziny, spotykanych ludzi. Joanna Rusinek zrobiła tu kawał dobrej roboty.
Widać, że ilustratorka bardzo dobrze czuje tekst Agnieszki Frączek.
I w końcu wypadałoby napisać też o samej
autorce książki, bo nie jest to nasz pierwszy kontakt z jej twórczością.
Zwłaszcza, że napisała ona wiele książek będących pomocami logopedycznymi. Lektury
tej badaczki (jest doktorem habilitowanym) to zarówno wierszyki na różne
okazje, jak i wciągające, pełne humoru opowieści. Wszystkie delikatnie
pouczające. W jej pracach widać dużą wrażliwość i otwartość na dziecięce
potrzeby, ujawnia się ogrom pracy z dziećmi, bo jestem przekonana, że bez tego
nie mogły powstać tak lekkie teksty, które młodzi czytelnicy słuchają w wielkim
skupieniu i z którymi chcą pracować. Do tego wiele z nich posiada propozycje
zabaw, pomysłów na proste prace plastyczne, dzięki czemu będą doskonałą
inspiracją do rozwijania wielu dziecięcych umiejętności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz