Od połowy marca nasze życie płynie inaczej. Jakby wolniej, ale
jednocześnie intensywniej. Wolniej, ponieważ nie robię tylu różnych
rzeczy, które robiłam codziennie wcześniej. W pewnym momencie moja
codzienność przerodziła się w wyścig ku osiąganiu kolejnych celów.
Całodniowy pobyt dziecka ze szczególnymi potrzebami to 24 h praca, w
której bywają przerwy na 4-5 h sen bez przerywania. Zamknięcie placówek
oświatowych, ośrodków zdrowia i poradni z terapią sprawiło, że przepadło
nam wiele godzin terapii, konsultacji, wizyt u specjalistów. Za to
otrzymaliśmy coś innego, piękniejszego: lepszą więź z dzieckiem, lepszą
komunikację, więcej wspólnych prac. Ten czas sprawił też, że w mojej
głowie powstało więcej pytań, więcej refleksji i rozwinęłam w sobie
większą uważność. Decyzja o nieposyłaniu nigdzie Oli powstała poza mną i
cieszę się, że jest jak jest. Cieszę się, że ktoś mnie w tym wyręczył i
chciałabym, żeby to zamknięcie trwało, bo zwalnia mnie ono z podjęcia
decyzji, czy nadal posyłać Olkę do przedszkola. I tu nawet nie wchodzi w
grę strach przed wirusem, bo gdyby o niego chodziło to siedziałybyśmy w
domu zamknięte, a staram się, aby Oli codzienność była urozmaicona w
różnorodną naukę: robienie zakupów, sprzątanie, spacery, pisanie,
miganie (Ola coraz chętniej chce migać), tworzenie różnorodnych ozdób, a
ostatnio taplanie się w błotku, bieganie do utraty tchu. Myślę o
pobycie w domu i widzę, że Oli zniknęły zaburzenia jedzenia (nie głodzi
się po 8 h), regularnie biega do toalety, chętnie komunikuje, że chce
pić, ma czas na zabawy ze zwierzakami, a z jej ciała zniknęły siniaki.
Ola też przestała się targać za włosy mimo, że ma dłuższe niż „ fryzura
na chłopaka”. Z drugiej strony nie ma kontaktów z rówieśnikami. Brak
przedszkola to brak możliwości podglądania jak bawią się osoby w jej
wieku, brak tu możliwości nawiązywania relacji z dziećmi. Kiedy znajomi
mówią, że potrzebują posłać dziecko do przedszkola, że potrzebują więcej
wytchnienia myślę sobie, że ja w sumie też, a później ważę na szali za i
przeciw i niesamowicie cieszę się, że na razie nie muszę podejmować
żadnej decyzji i w sumie byłabym szczęśliwa, gdybym do września
podejmować jej nie musiała.
Ta narodowa kwarantanna zwolniła u nas tempo mówienia o autyzmie w czasie spotkań, promowania Oli sztuki, ale też dała więcej refleksji i czas na pisanie na blogu o autyzmie, uświadamiania w mediach. Dostałam też czas na poczytanie książek o tej tematyce, rozmowy ze specjalistami z wielu zakątków świata, badaczami poszukujących najlepszy sposób dotarcia do dzieci z autyzmem.
Przez pobyt w domu i izolację straciliśmy kilka wystaw, wizytę u neurologa, na którego czekaliśmy bardzo długo, badania, które powinny być wykonywane regularnie, ale zyskałam pewność, że ponowna tomografia wcale nie jest potrzebna na już tylko może sobie spokojnie poczekać. Mogłam też dokładnie przeanalizować jak Ola funkcjonuje po określonych dawkach leków, kiedy pojawiają się u niej problemy z nadmiarem bodźców.
Ta narodowa kwarantanna zwolniła u nas tempo mówienia o autyzmie w czasie spotkań, promowania Oli sztuki, ale też dała więcej refleksji i czas na pisanie na blogu o autyzmie, uświadamiania w mediach. Dostałam też czas na poczytanie książek o tej tematyce, rozmowy ze specjalistami z wielu zakątków świata, badaczami poszukujących najlepszy sposób dotarcia do dzieci z autyzmem.
Przez pobyt w domu i izolację straciliśmy kilka wystaw, wizytę u neurologa, na którego czekaliśmy bardzo długo, badania, które powinny być wykonywane regularnie, ale zyskałam pewność, że ponowna tomografia wcale nie jest potrzebna na już tylko może sobie spokojnie poczekać. Mogłam też dokładnie przeanalizować jak Ola funkcjonuje po określonych dawkach leków, kiedy pojawiają się u niej problemy z nadmiarem bodźców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz