XXI wiek to czas, kiedy już niby wszyscy mieli w szkołach przekazywane informacje o bakteriach, wirusach, znaczeniu higieny, konieczności częstego mycia rąk i częstego mycia ciała. Jednak nie każdy słowo "często" rozumie tak samo. Podobnie jest ze słowem "brudny". To ostatnie nawet powoduje, że mamy dużo bardzo dużo nieporozumień, ponieważ to, co dla jednych jest czyste, dla innych jest brudne. Jestem z tych, dla których czyste jest tylko po umyciu i wypraniu, ale na swojej drodze spotkałam osoby, dla których czyste było to, co wystawili na cały dzień na świeże powietrze. Wywietrzone nosili ponownie...
Dziś wtorek i w moim mieście jest to "dzień taniego ciucha", czyli wielka wyprzedaż w popularnym lumpeksie, który nawet zaprosił mnie do znajomych i musiałam przyjąć, bo przecież znam i odwiedzam, więc nie będę udawała, że nie znam jak to niektórzy lubią czynić w kontekście osób mających odmienne poglądy. W tymże lumpeksie kilka lat temu we wtorki każda rzecz była za złotówkę. Ile ciuchów ja tam sobie i Oli nakupiłam i później bez żalu mogłam puścić za darmo dalej w świat lub oddać do kontenerów z odzieżą. Później zasady się zmieniły i teraz jest 75% taniej. I właśnie w tych czasach, kiedy to rzeczy były za złotówkę poznałam w lumpie wiele osób. Stałych bywalców wtorkowych wyprzedaży rozpoznawałam i rozmawiałam z nimi. I tak przy okazji rozmów z podziwem zerknęłam na stos pewnego pana (wcale nie takiego starszego) i powiedziałam, że sporo prania go dziś czeka. Robota na cały dzień.
-Pani, a kto by to prał. To przecież czyste rzeczy są. Zdezynfekowane, plam nie ma to, po co prać. Mnie się prać nie opłaca. Musiałbym pralkę kupić, więcej za prąd zapłacić. Woda też kosztuje i pewnie jakieś mydło do tego trzeba by było do tego dać, a tak noszę, aż się pobrudzi i wyrzucam.
Minęło parę lat, koronawirus przyszedł, epidemia, narodowe nawoływanie do przestrzegania higieny i myślicie, że jest lepiej? No to wciągnijcie porządnie powietrze kolejkach, zobaczcie w jakim stanie ludzie potrafią nosić maseczki, a będziecie wiedzieli, że w tej kwestii nadal za wiele się nie zmienia. Mnie zawsze, kiedy mocniej zaciągnę się takim powietrzem przypominają się przechwałki dwóch panów sprzed kilkunastu lat. Wyszli po niedzielnej mszy i przywitali się wylewnie:
-Dobrze się trzymasz. Zupełnie jak twój ślubny garnitur.
-Trzymam się dobrze, bo nie niszczę skóry kąpielami. A o garnitur jak widzisz dbam i już trzydzieści lat go noszę. Niedziele, święta, komunie, stypy, wesela. I ani razu nie musiałem prać, a wygląda jak nowy.
-Ja swojego też nie piorę. Do obory przecież w nim nie chodzę. Tyle, co na niedzielną mszę i do szafy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz