"Ola ma autyzm, bo za dużo klei" - napisała mi zupełnie obca osoba z drugiego końca Polski, która o autyzmie wie tyle, ile gdzieś tam w tv zobaczy, bo z rozmowy z nią dowiedziałam się, że nikt w jej otoczeniu nie ma takiego problemu, bo nikt nie każe dziecku tyle kleić. Pewien pan uświadamiał mnie, ze to od spacerów po lesie. Inny pan pouczał mnie, że to od czytania. Każdy ma swoją teorię. A ja mam praktykę. Mam codzienne doświadczanie, codzienne poszukiwanie, codzienne rozmowy ze specjalistami. Jest tego tak dużo, że czasami już nie mam sił. A później patrzę na spokojną Olę tworzącą sobie, pięknie skupiającą się w czasie czytania, wracająca do świata w czasie spacerów, wyciszającą się i nabierającą pozytywnego spojrzenia. Widzę jej uśmiech, radość z małych rzeczy. Ola jest dzieckiem, dla którego zabawka za złotówkę (z lupmeksu) będzie tak samo ważna jak ta za dwieście złotych, bo będzie to zwierzaczek przez nią wybrany, zaopiekowany. Ostatnio z wielkim rozczuleniem obserwuję tę jej opiekę: robienie bułeczek i rogalików z ciastoliny dla całego zwierzyńca, a na spacerze uczenie maskotek, aby aportowały, szły równo z nogą i nie obwąchiwały przechodniów. Zwierzaczki potrafią wytarzać się w skoszonej trawie, kałużach, błotku, a później po powrocie są dokładnie myte (a wręcz wygniatane, żeby wypłukać błotko). Ola wchodzi pięknie w fazę naśladowania nas. I to jest piękne.
Siedzę sobie, piję kawę, patrzę z rozczuleniem jak Ola w skupieniu klei, koloruje, karmi zwierzaki. Za nami już dwa momenty odpływania, łapania jej uwagi, wyciszania i dotleniania. Dwa spokojne spacery z tatą, psem i kotem, który chodzi kryjąc się po krzakach, ale towarzyszy. Za nami karmienie naszych domowych czworonogów, tulenie, wyczesywanie. Siedzę i patrzę z rozczuleniem, ile Ola daje im serca i uwagi. Przypominam sobie te wszystkie chwile, kiedy było bardzo trudno. Tak trudno, że nawet pies nie dawał rady tylko znikał w kąciku do odpoczywania. Kot wiele zmienił w naszym życiu. Lekarstwa też. Pies lgnie do Olki. Pilnuje, aby ją usypiać. Rok temu widziałam po nim, że ma czas przepracowania. Normalnie psy do terapii dzieci z autyzmem pracują 4 h dziennie i po każdych 30 minutach pracy powinny mieć 30 minut spaceru. A on miał Olką ciągle. Ja też. Kotek stał się dla niego odskocznią, odciążeniem, jakimś takim czynnikiem, w którym jest nas więcej do pomagania Oli, aby wychodziła naprzeciw światu.
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń